-Katherine, to już 30 czerwca, 1997 rok. - powiedział Blaise.
- No i co z tego?
- A to, że od jutra są wakacje!
- No i...
-Oh, przestań Kath. Dobrze wiesz, jak bardzo cieszę się, że do mnie przyjedziesz.
- Spokojnie Blaise- zaśmiałam się. Chłopak był tak bardzo podekscytowany.- Ja też się bardzo cieszę z tego powodu. Mam nadzieję, że nic nie popsuję naszych planów.
- Kat- podszedł do nas Theodor. Zdziwienie na twarzy naszej dwójki było ogromne.
- Coś się stało? - powiedział Blaise..
- Chciałem rozmawiać z Katherine, a nie z Tobą, więc...
- Dobra, zmywam się. DO później Katherine.
Pomacham czarnoskóremu na pożegnanie i odwróciłam się z lekkim uśmiechem do Nott'a.
- Słuchaj Kat. Musze ci coś powiedzieć, ja...
- Kath!
Odwróciłam się w stronę okrzyku. Draco. Miał bardzo podejrzliwy wyraz twarzy, ale kiedy podszedł zmienił go w pewien sposób uśmiech ulgi, trochę podpadający w ten stary, pewny siebie wytrzeszcz.
- Co się dzieje Noty?- powiedział Malfoy.
- Chciałem się tylko pożegnać.
Theo objął mnie lekko mówiąc na ucho: "Uważaj na niego, naprawdę."
Po odejściu chłopaka, gwałtownie odwróciłam się od blondyna i ruszyłam do dormitorium. Nie dość, że się wtrąca, to jeszcze ma krótka pamięć. Naprawdę miałam go już dość. Trzasnęłam drzwiami i kończyłam pakowanie kufra.
***
Czytałam quidditch przez wieki, kiedy nagle usłyszałam cichy szloch. Otworzyłam bardzo po woli drzwi i słyszałam płacz mojego współlokatora. Chciałam przyjrzeć się bardziej chłopakowi, jednak drzwi wydały skrzypliwy dźwięk i Draco automatycznie się uspokoił. Kiedy nie widział nikogo w okolicy moich drzwi, głośno wciągnął powietrze i zgasił ogień w kominku. Wysyłam bezszelestnie z sypialni i ukryłam się za filarem. Było ciemno więc nie było mowy, aby chłopak mnie zauważył. Malfoy podszedł do lustra, założył swoją marynarkę, gładząc ją na klatce piersiowej. Wziął swoją różdżkę i drżącą dłonią pogładził ją wzdłuż. Ocknął się i zdmuchując świece wyszedł z dormitorium. Ja prędko założyłam buty i z nadzieją, że zdążę go dogonić, wybiegłam z pokoju.
Biegłam przez lochy, korytarze i nigdzie go nie widziałam. Jednak kiedy się poddałam usłyszałam szybkie kroki kilku osób. Grupa wręcz zbiegła po schodach.-Tędy!- szepnęli.
Biegłam po cichu za grupą czarodziei, nie widząc od tyłu kim oni dokładnie są. Naglę wpadłam na coś niewidzialnego. Przede mną swoją pelerynę zdjął Potter.
-Co ty tutaj robisz?- szepnęłam do chłopaka.
- To śmierciożercy, szybko, musimy biec na wieże astronomiczną.
Kiedy dobiegliśmy na wieże, usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Staliśmy w takim miejscu, że nikt nie był w stanie nas zobaczyć. Na środku stał sam dyrektor, a kiedy tylko spojrzał na przerażonego Harrego, rzucił w jego stronę zaklęcie unieruchamiające i chłopak nie mógł nic zrobić. Powiedział, że mamy tam zostać. Do środka wszedł Draco, od razu kierując różdżką w stronę Dumbledor'a.
- Dzień dobry, Draco. - powiedział spokojnie profesor.- Co cię sprowadza do sędziwego starca?
- Kto tu jest?! - krzyknął blondyn. - Z kim gadałeś?
- Mówię często, głośno do siebie, to całkiem ciekawe zajęcie. Nigdy ze sobą nie rozmawiałeś?
Chłopak podszedł kilka kroków bliżej.
- Draco...Ty nie jesteś zabójcą - ciągnął dyrektor.
- Skąd wiesz kim jestem?! Nie takie rzeczy robiłem...
- Po co zaczarowałeś madame Rosmert aby wręczyła mi zaklęty naszyjnik? Zamieniłeś miód w butelce na trujący eliksir? Daj spokój Draco. Jednak biorąc pod uwagę mizerną skuteczność, nie wkładałeś w to zbyt wiele serca...
- On mi ufa! Sam mnie wybrał! - Draco odkrył lewe przedramię ukazując mroczny znak.
- W takim razie ułatwię ci to - Dumbledore podniósł ręce z różdżką, a chłopak nawet nie czekając rzucił w jego stronę zaklęcie 'Expeliarmus'. - Bardzo dobrze, bardzo dobrze.- mówił, kiedy jego różdżka leżała już na posadce.
Naglę otworzyły się drzwi.
- Nie jesteś sam, są też inni. Jak? - dodał dyrektor.
- Przez szafkę zniknięć! W pokoju życzeń. Naprawiłem ją!
Postanowiłam powstrzymać chłopaka, powoli celując w niego różdżką.
-Niech zgadnę, była gdzieś druga?- mówił pan Albus.- Identyczna.
-U Borgina i Bergsa. Są połączone.
- Genialne... Draco, kiedyś znałem chłopca, który podobnie jak ty postawił na złą kartę. Pozwól sobie pomóc.
- Nie chcę twojej pomocy! Jeszcze nie dociera?! Muszę to zrobić! Muszę cię zabić- mówił blondyn z lekko załamującym się głosem, powstrzymując płacz.- Inaczej on zabiję mnie...
Naglę do wierzy weszli reszta śmierciożerców. Rodzeństwo Carrow, mój wuj Thorfinn Rowle i dobrze znany wszystkim czarodziejom wilkołak- Fenrir Greyback.
- Dalej Darco, zrób to - namawiała go Alecto.
- Darco, pomyśl o Katherine, na przykład, czy to ma...
- Zamknij się - krzyknęła siostra Carrow.- Teraz, to jest twoja chwila...
Moje ręce trzęsły się z nerwów, Wycelowałam w Malfoy'a swoją różdżką, a obok mnie pojawił się naglę profesor Severus Snape, pokazując mi palcem abym była cicho, celując we mnie swoją bronią i sam wszedł wyżej do reszty. Ze łzami w oczach przyglądałam się całej scenie.
- Severusie...- powiedział dyrektor z nadzieją w głosie.
Kiedy Snape się zamachnął i wymawiał zaklęcie, wybiegłam z kryjówki, z myślą, że jeszcze zdążę coś zrobić.
- AVADA KEDAVRA.
Niestety zdążyłam tylko spojrzeć w oczy dyrektora sekundę przed śmiercią, a potem spadł na sam dół. Spojrzałam w oczy chłopaka. Były pełne strachu i zdziwienia, a moje natomiast zawodu i rozczarowania. Alecto wyczarowała mroczny znak na niebie, a potem wszyscy zwrócili się do mnie.
- Kim ty jesteś?
- Kath..- powiedział chłopak, a ja szybko uciekłam. Potter pobiegł za nimi i strzelił w jednego z nich Drętwotą, ja natomiast szybko uciekałam. Wilkołak zaatakował po drodze Bill'a Weasley'a, a potem dalej gonił mnie. Naglę on też dostał jednym z zaklęć oszałamiających. Przystanęłam wtedy na chwilę łapiąc powietrze, jednak po kolejnej próbie ucieczki, ktoś mnie złapał i teleportował przed zamek, tam gdzie zebrali się naglę wszyscy śmierciożercy. W objęciach samej Bellatrix Lastrange przeniosłam się do dworu Malfoy'ów...
CZYTASZ
genesis|draco malfoy
Fanfiction1 #magic 04 VI 18 Dlaczego taka jesteś Katherine? 'Kocham Cię Madzia Matczak'