33. 'Life for life'

4.8K 209 29
                                    

SORKI ZA MAŁO AKTYWNOŚCI, ALE MAM TERAZ EGZAMINY I TROCHĘ JESTEM ZMĘCZONA.
Po rozpoczęciu roku szkolnego nie działo się zbyt wiele. Ślad o Harrym Potterze zaginął i przez to nie było organizowanych jakiś poważnych napaści czy poszukiwań. Co jakiś czas do naszej siedziby przylatywała sowa od Blaise'a, który opisywał tamtejsze życie w Hogwarcie. Pod koniec lata została utworzona grupa szmalcowników, która łapała zbiegów, zdrajców krwi oraz ludzi, którzy mówili przeklęte imię Czarnego Pana. 

Pewnego lutowego dnia do Malfoy Manor, Grayback wraz z Scabiorem przyprowadzili do nas znalezionych gdzieś w lesie uciekinierów, wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jednym z nich był  Dean Thomas. Sądząc po opowieści Scabiora, że walczyli i, że zabili 3 innych uciekinierów zdecydowanie mogłam stwierdzić, że wyglądał całkiem dobrze jak po takim pojedynku. Ja wraz z Malfoyem odebraliśmy mu i Gryfkowi różdżki, a następnie zaprowadziliśmy bezbronnych do lochów, które wcześniej były podziemną kryjówką na nielegalne artefakty Lucjusza. Co do niego, to był strasznie zdesperowany. Czarny Pan dalej był zawiedziony co do nieudanej napaści w Departamencie tajemnic na 5 roku. Malfoy'owie nie mieli już tak łatwo jak przed tym całym zdarzeniem. Zdecydowanie pokrzyżowali mu plany.

Kiedy weszliśmy z nimi do więzienia, od razu zapaliłam 'Lumos' w różdżce i podałam ją Malfoy'owi, aby ją trzymał kiedy ja chciałam zobaczyć rany Deana, w razie gdyby były one nadzwyczaj poważne. 

- Nic ci nie jest Dean? - zapytałam z troską, obserwując jego zmęczoną twarz.

- Tak..Ja...Katherin, gdzie ja jestem?

Spojrzałam na Malfoy'a, który definitywnie udawał, że nie zwraca uwagi na moje poczynania i tylko trzyma różdżkę patrząc w tym czasie na swoje sygnety.

- To nie jest ważne, jesteś w siedzibie śmierciożerców. Niestety musimy was tu zostawić, więc zapytam jeszcze raz, czy nic wam nie jest?

- To tylko zadrapania...Nie wierzę, że znowu cię spotkałem, zawsze tam, gdzie czycha na mnie niebezpieczeństwo, na końcu widzę ciebie...

- O czym ty mówisz Dean? Od mojego zniknięcia w Hogwarcie widziałam cię tylko raz, teraz drugi, więc...

- Ale to dwa moje najniebezpieczniejsze razy. Nic mi nie jest Katherine, a Gryfek trzyma się całkiem dobrze...napił bym się czegoś...tylko tyle.

Wstałam powoli i ruszyłam w stronę wyjścia, a Draco poszedł za mną. Bez światełka z różdżki było tutaj ciemno, świece paliły się tylko przy wejściu i schodach, a w głębi lochu było czarno i zimno, no a w środku leżała tylko misa z wodą i jedzeniem.

- Wodę masz w misce, Thomas- odparł arogancko Malfoy. -Nie jesteś tu na wakacjach. Nie myśl sobie, że będziesz tu miał jak w domu. Idziemy Katherine.

Podał mi różdżkę i wskazując klatkę schodową, przepuścił mnie na nie pierwszą. 

- Co ty wyprawisz Draco? - zapytałam się go z niedowierzaniem. 

- Nie możemy traktować go jak gościa, nie tutaj.

- Ale...

- Kath, możemy mieć przez to problemy, a ja nie pozwolę, aby Sam-Wiesz-Kto znowu cię skrzywdził.

To co powiedział chłopak bardzo mnie zdziwiło. Jego wypowiedź w ogóle nie pasowała do 'dupka Malfoya'. Nie ukrywając, zrobiło mi się trochę cieplej na sercu i kiedy odetchnął po swoim monologu, przez całą drogę do salonu rzucałam na niego ukradkowe spojrzenia. 

*** 

Wieczorem, kiedy pora była na kolację postanowiłam przemycić parę smakołyków do środka lochów. Zanim jednak to zrobiłam, posłuchałam o czym mówią mój ojciec razem z ojcem Draco.

genesis|draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz