-Jak ci smakuje pieczeń, Tina?- zapytała pani Malfoy podczas obiadu z okazji pierwszego dnia świąt.
Nic nie było takie samo. Po całym incydencie, ani razu nie odezwałam się do nikogo z domu. Byłam na zakupach świątecznych, kupiłam upominki najbliższym przyjaciołom i państwu Malfoy. Nie czułam tej magii świąt. Jedynie co czułam to obrzydzenie.
-Jest przepyszna Narcyzo.- uśmiechnęłam się lekko.
- Twój wyraz twarzy tego nie mówi- prychnął Cameron.
- Dobrze, że twój mówi wszystko.
- Katherine, jesz...
- Draco-przerwała pani domu.- Idź z Kath do pokoju, faktycznie pieczeń jest trochę za sucha.
***
W pokoju praktycznie nic się nie zmieniło. No, może było więcej kurzu, jednak to nie zmieniało poglądu na emocje panujące w tym pokoju. Tajemniczość i spokój. Stanęłam obok okna i patrzałam na spadające płatki śniegu, tak samo jak w zeszłym roku. Patrząc jak się rozpuszczają na szybie, skłaniały do różnych refleksji. Nie mogłam pojąć, jak mogłam żyć w takim kłamstwie? Dlaczego cierpią niewinni ludzie? Wciągnęłam mocno powietrze przez nos, starając się wstrzymywać łzy. To wszystko mnie przerastało.
- Katherine?- zapytał Malfoy, który siedział na łóżku.
-Tak?- odchrząknęłam. Jego twarz wyrażała w pewien sposób troskę, której nie widziałam u niego już od bardzo dawna, ale zaraz gdy na niego spojrzałam, zamienił się w TEGO zimnego Malfoy'a.
Nie wytrzymałam. Paliło mnie w przełyku, a do tego ten obojętny wyraz jego twarzy. Poczułam się taka głupia. Czego ja mogłam się spodziewać po mojej rodzinie i największym szkolnym dupku, który cały czas udawał.
Pierwsza łza. Mrugnięcie. Druga łza i dwa mocne mrugnięcia. Szloch. Tak, bardzo cichy, ale jednak. Odwróciłam się z powrotem w stronę okna, płacząc po cichu. Kiedy mój płacz stawał się intensywniejszy, poczułam dłonie na swoich ramionach. Draco lekko je pocierał, ale ja szybko się wyrwałam. Nie mogłam udawać takiej ślepej.
- Co się stało, Kath?
Spojrzałam na niego ze złością w oczach. Pomimo całej mokrej twarzy nie chciałam pokazać jak bardzo cierpię. Na marne. Chłopak otarł moją buzię:
- No mów, mi możesz zaufać.- uśmiechnął się pocieszająco. Rozpłynęłam się. Mocno wtuliłam się w chłopaka i zaczęłam ryczeć.
- Draco...Wszyscy-y mnie okłamują- zaczęłam, kiedy usiedliśmy oboje na łóżku.- Cameron jest śmierciożercą, jest potworem, tak samo jak moi rodzice i twój ojciec, rozumie-esz?
Draco kiwnął lekko głową, jakby rozumiał, jednak wyraz jego twarzy znowu sprawiał wrażenie obojętnego.
- On zabił mojego dziadka, wiesz? A oni wszyscy o tym wiedzieli, tylko nie ja!
Zapadła cisza.
-Draco... Ty nic o tym nie wiedziałeś, prawda? Nie masz z tym nic wspólnego i...
-Oczywiście.
- Przyrzeknij, że mnie nie okłamujesz, proszę, powiedz, że tego nie robisz...
- Nie robię tego.- odparł szybko i wziął mnie w uścisk. Oddałam go i po mimo, że chciałam się odsunąć, chłopak dalej mnie przytulał. Może to i lepiej, przynajmniej mogłam się trochę uspokoić przed spotkaniem z rodzicami. Ku mojemu zdziwieniu na stoliku nocnym za chłopakiem leżał Prorok Codzienny. Ja się przyjrzałam to nie leżał tam tylko jeden, leżało ich tam z kilkadziesiąt, a część z zeszłego roku.
CZYTASZ
genesis|draco malfoy
Fiksi Penggemar1 #magic 04 VI 18 Dlaczego taka jesteś Katherine? 'Kocham Cię Madzia Matczak'