W mediach Bitamina, odkrycie tego miesiąca.
- Holidays! - krzyknąłem za dziewczyną, która właśnie ginęła pod taflą wody.
Zdjąłem w biegu bluzę, rzucając ją gdzieś na ziemię i ruszyłem w stronę zejścia do rzeki.
- Holidays, jesteś tam?! - darłem się, rozglądając za czarną czupryną i wskoczyłem do wody.
Popłynąłem w miejsce, w którym spadła i zanurkowałem. Rzeka była dość mętna, widziałem jedynie mniej niż pół metra tego, co znajdywało się przed moją twarzą.
Wypłynąłem.- Holidays, cholera jasna! - sfrustrowany uderzyłem w wodę, rozpryskując ją.
- Nie krzycz, jestem obok ciebie - odpowiedział spokojnie głos zza moich pleców.
Po moim ciele rozlała się szybko fala ulgi.
- Do kurwy nędzy, Holidays, chcesz mnie zabić?!
- Nie, nie chcę - wzruszyła ramoinami.
- To dlaczego to zrobiłaś, jesteś nienormalna?!
Dziewczyna podpłynęła i zatrzymała się obok mnie.
- Może troszkę - uśmiechnęła się niewinnie. - A odpowiadając na twoje pierwsze pytanie, chciałam zobaczyć jak wyglądasz bez koszulki - szturchnęła mnie palcem w klatkę piersiową.
- I nie ma na to lepszych sposobów? - spytałem już trochę mniej zdenerowany.
- Pewnie są, ale ten wydawał się najciekawszy - chlapnęła mnie wodą. - Wiesz, taki dreszczyk emocji dobrze robi.
Przewróciłem oczami, ta dziewczyna jest niemożliwa.
- Oliver, nie wywracaj oczami - niekonsekwetnie uniosła w góre spojrzenie, aby zaraz zawiesić je na mnie.
- A ty co właśnie robisz?
- Ja mogę, mam immunitet - uśmiechnęła się, ukazując białe zęby.
Mówiłem już, że była idealna? Cudowna, perfekcyjna. Wyjęta z moich snów.
- Od kogo i gdzie można taki zodbyć? - uniosłem kącik ust.
- To jest tajne, przez poufne - odpowiedziała poważniej, niż nakazywała sytuacja. - Musisz się załapać do specjalnej sekty - klepnęła mnie w pierś. - Dobra, piękniutki. Wyjdźmy bo zaraz zamarzniesz.
Z tymi słowami ruszyła do miejsca z którego w panice wskoczyłem do wody. Dziewczyna poczekała aż wyjdę, a następnie kazała mi się odwrócić, co jako dżentelmen zrobiłem, czekając na ponowne pozwolenie o obrót.
- Dobra, już - powiedziała, przebrana w jednoczęściowy strój królika.
- Serio? - spytałem zażenowany z lekką nutą rozbawienia.
- Serio, serio - uśmiechnęła się promieniście i zaczęła pakować mokre ubrania do plecaka z misiem. - Przyniosłeś jakieś jedzenie?
- Myślałem, że pójdziemy na jakąś pizze, jak normalni ludzie, ale trochę się przeliczyłem.
Dziewczyna wytknęła mi język i podeszła do wielkiego drzewa, które stało obok rzeki.
- Co robisz? - spytałem, wiedząc już dobrze co zamierza.
- Wchodzę na drzewo. Nie widać? - podciągnęła się na gałęzi i ruszyła w dalszą wspinaczkę, na chwilę zatrzymując się i spoglądając mi w oczy. - No chodź!
Stałem w miejscu.
- Cykorzysz? - wyszczerzyła się złowieszczo.
- Nie.
- No to chodź!
- Ale tam jest cholernie wysoko! - zaprotestowałem.
- Błagam cię, a na zawodach z czego skaczesz? - jęknęła, podnosząc się na wyższej gałęzi.
- To nie ta dyscyplina, ja pływam, nie skaczę z dziesięciometrowej wieży!
- Taki duży chłopiec, a boi się małego drzewka - cmoknęła, siadając jakieś siedem metrów wyżej niż stała pięć minut wcześniej. - Nie bądź baba, wchodź.
Z nogami jak z waty podszedłem do drzewa i podciągnąłem się na jednej z gałęzi.
- Nie patrz w dół, w dół nie patrz - cytowała teksty, chyba z jakiejś bajki - Shrek! Ja w dół patrzę! - wołał rozchichotany króliczek.
No tak.
Gdy już wdrapałem się na miejsce obok niej, dziewczyna bez grama strachu położyła się na gałęzi i patrzyła na mnie.
- Czy tu nie jest pięknie, Oliver?
Dałem sobie chwilę na dość oczywistą odpowiedź, wsłuchując się w szum wiatru między drzewami.
- Jest.
Znów krótkie milczenie.
- Nie chciałbyś zostać tu na zawsze? - zapytała, zrywając listek.
Zmarszczyłem brwi.
- A co bym tu robił przez resztę życia?
- Nic, byłbyś ze mną - uśmiechnęła się lekko - napisalibyśmy książkę, którą schowalibyśmy w jakimś suchym miejscu. Ludzie kiedyś by ją znaleźli, wydali, bylibyśmy gwiazdami, świat by o nas pamiętał.
- Tego chcesz? Żeby ludzie Cię zapamiętali? - uniosłem lekko brew.
- Chyba każdy tego chce, nie?
- Nie, Holidays, wszystko co robisz nie jest dla innych, realizujesz swoje życie, toczysz je tak, jak chcesz, na tyle na ile ono ci pozwala, na tyle ile ty sama sobie pozwalasz. Możliwości jest wiele, ważne, żebyś była zadowolona ze swoich poczynań. Nie żyjesz dla następnych pokoleń, twoja decyzja czy coś dla nich pozostawisz - przeczesałem ręką włosy. - Żyjesz dla siebie.
- A umierasz dla kogo? - szepnęła.
Nie byłem pewny, jak odpowiedzieć na to pytanie.
- Nieważne, Oliver, nieważne - odpowiedziała po dłuższej chwili. - I nie mam na imię Holidays - rzuciła we mnie zwinętym liściem i wstała. - Jestem Marigolds.
Z tymi słowami zeskoczyła z kilku gałęzi i w ciągu minuty znalazła się na dole.
- Miłego dnia Oliver - krzyknęła jeszcze tylko i ruszyła biegiem przez las, razem ze swoim słodkim plecakiem.
- Miłego dnia... Mari - powiedziałem cicho. - Czy ona kiedykolwiek przestanie mnie zadziwiać?
YOU ARE READING
Witaj, nieznajomy ✅
RomanceOna jest zwykła. Niczym się nie wyróżnia. Wygląda normalnie, nic szczególnego. Jednak jej wnętrze jest pełne niespodzianek. Ona chce coś zmienić. A ja mam jej w tym pomóc. #475 w kategorii romans