11. "Nie poddam się".

661 30 15
                                    

Zamykam drzwi od mojego samochodu z cichym trzaskiem, czując ogarniający mnie niepokój spowodowany miejscem, w jakim przebywam oraz okolicznościach, w jakich zostałam tu zaproszona. Nie codziennie w końcu otrzymuje się telefon od szefa, aby pilnie pojawić się w siedzibie firmy. A ja, jak to ja, od razu ubzdurałam sobie w głowie, iż na pewno chcą mnie zwolnić. No bo w innym przypadku raczej by mnie nie ciągnęli aż do Warszawy, tak?

Już na drugi dzień po otrzymaniu tego telefonu, czyli dzisiaj, wsiadłam bardzo wcześnie rano do auta, pędząc niczym struś z Poznania do Warszawy. Były to najgorsze godziny w moim życiu, spędzone w samotności i ciszy. Głuchej ciszy przerywanej wyłącznie dźwiękiem silnika oraz innych aut na autostradzie.

W drodze do głównego wejścia słyszę sygnał przychodzącej wiadomości dobiegający z wnętrza mojej torebki, lecz sprawdzenie kto to i co chce zajmuje ostatnie miejsce w liście rzeczy do zrobienia. W końcu zaraz mogę pożegnać się z pracą moich marzeń!

Już od progu wszyscy dookoła witają się ze mną uprzejmym uśmiechem, co w tym momencie wydaje się być podejrzane, ponieważ zazwyczaj nikt nie zwracał na moją osobę uwagi, oprócz pani w recepcji. Odwzajemniając uśmiech do każdego z osobna w dość sztuczny sposób, dostaję się do wnętrza windy, którą jadę na piętro szefa. Będąc na miejscu, mało co nie padam na zawał serca. Tuż przed drzwiami do gabinetu przełożonego biorę trzy głębokie wdechy, pukając nieśmiało w drewnianą powłokę drzwi. Ze środka słyszę stłumione zaproszenie do wejścia, co też czynię sekundę później.

-Dzień dobry szefie.-mówię cicho, zamykając za sobą drzwi.

Mężczyzna, widząc mnie u progu, wstaje ze swojego skórzanego fotela prezesa, rozkładając ramiona, uśmiechając się przy tym jak nigdy dotąd.

-Lena, jak miło Cię widzieć! Chodź, siadaj!-zachęca, wskazując na skromny fotel stojący przed biurkiem. Korzystam z jego propozycji, odnajdując na nim wygodną pozycję.-Zapewne zastanawiasz się po co Cię tutaj sprowadziłem...-staje się poważny w jednej sekundzie, przez co na nowo zaczynam się stresować.

-Ja naprawdę mogę otrzymywać niższe wynagrodzenie, samoistnie przygotowywać się do meczów, sama układać pytania, tylko proszę mnie nie zwalniać!-mówię z żałością pomieszaną z błaganiem.

Pracodawca patrzy na mnie tak, jakbym co najmniej urodziła się z dwoma głowami, siedząc bez ruchu czy choćby mrugnięcia na swoim fotelu.

-Ale o czym Ty mówisz Lena?-pyta skołowany.

-To... To nie kazał mi tu pan przyjeżdżać, aby mnie zwolnić?-odpowiadam pytaniem na pytanie, będąc tak samo zmieszana jak on.

-Ależ skąd!-wykrzykuje, przez co moje serce zatrzymuje się, aby zacząć następnie bić w swoim normalnym tempie.-Wręcz przeciwnie, proponuję Ci drobny awans.-i z powrotem zaczyna bić jak oszalałe.

-Awans?-pytam zdumiona, patrząc na niego podobnie jak on na mnie uprzednio.

-Może nie tyle awans, co dodatkową pracę. Oczywiście z drobną premią.

-Zamieniam się w słuch.

-Otóż, składam Ci propozycję nie do odrzucenia. Chciałbym, abyś została prowadzącą naszego nowego projektu. Program nosi nazwę "Speedway Plus". Sama jego nazwa wskazuje na to z czym będzie on powiązany. Ogólnie byłoby to podsumowanie jednego tygodnia z żużlem i lekkie wprowadzenie w następny. To jak?-pyta, unosząc brew.

-Oczywiście szefie, chętnie się za to zabiorę.

***

Najciszej jak potrafię przekręcam klucz w zamku drzwi wejściowych, nie chcąc zdradzić swojego przybycia. Delikatnie pcham drzwi do środka, wyjmując za pamięci klucz. Będąc już w środku, zamykam za sobą bezszelestnie drzwi, zdejmując obuwie tuż przy wejściu, aby wydać jak najmniej dźwięków. Wchodzę w głąb domu, rozglądając się na każdym kroku czy aby na pewno nikogo nie ma wokół mnie.

[SKOŃCZONE] Nobody's gonna love you like me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz