Rozdział 1

57 7 10
                                    


- Rush! Wejdź, proszę - usłyszałem znudzony, niewyrażający żadnej emocji głos dyrektora.

Nie chętnie podniosłem tyłek z ławki i powolnym krokiem wszedłem do jego gabinetu, równie obskurnego, jak cała reszta tego miejsca.

Darując sobie wszelkie „miłe słówka" stanąłem tuż przy jego biurku w kolorze ciemnego brązu.

-Siadaj - wskazał ręką na krzesło nawet nie podnosząc na mnie łaskawie swojego wzroku.

Szczerze? Nie za bardzo obchodziło mnie, co ten człowiek ma mi do powiedzenia. Usiadłem na tym niewygodnym, zwykłym, niczym nieróżniącym się od tych w normalnej szkole krześle

Oparłem łokcie na udach i ze spuszczoną głową oczekiwałem na rozwój całej sytuacji.

–Wychodzisz Carten- rzucił mężczyzna, a ja nie dowierzałem własnym uszom.

Uznałem, że to dobry żart, więc pomieszczenie wypełnił mój pełen ironii śmiech. Spojrzałem w oczy dyrektora Smitha i widząc w nich śmiertelną powagę, uspokoiłem się i dałem mu możliwość mówienia.

-Tak więc, tak jak mówiłem wcześniej. Zostajesz zwolniony za dobre zachowanie, choć nie mam pojęcia, dlaczego. No cóż za to już odpowiada komisja. W piątek dostaniesz klucze do swojego nowego mieszkania, ale nie licz na coś wspaniałego i zostaniesz zapisany do nowej szkoły.

Nastała chwila ciszy, w której Smith oczekiwał na moją jakąkolwiek wypowiedź. No nic, to sobie jeszcze poczekasz.

-Nic nie powiesz?

-A co mam powiedzieć: O dziękuję panie dyrektorze, nie wiem, jak się odwdzięczę? – spytałem z sarkazmem i wyraźną kpiną w głosie.

-Nie miałem akurat tego na myśli, ale przynajmniej oczekiwałem na jakiekolwiek zainteresowanie w tej sprawie. To nie ja wychodzę tylko ty, Rush- lekko uniesiony głos dyrka zdradzał, iż delikatnie zirytował go moja postawa. No cóż, bywa.

-Zakładam, że wszystko przekażecie mi w następnych dniach- odpowiedziałem i chyba nie do końca go to zadowoliło. Choć sam fakt, że pozbywa się jednego podopiecznego, pewnie przywołuje uśmiech na jego pomarszczonej ze starości i stresu twarzy.

-W każdym razie, w piątek staniesz się wolnym dziewiętnastolatkiem i czy ci się to podoba, czy nie do tego czasu musimy załatwić parę spraw.

Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.

-Jutro zajmiemy się sprawami papierkowymi, a po jutrze zaczniesz pakować swoje rzeczy, zrozumiano?- spojrzał na mnie srogo spod krzaczastych brwi, przerywając na chwilę swoje pilne notatki w notesie.

-To wszystko?- spytałem znudzony już siedzeniem u tego starego dziada.

-Na dziś już tak. Możesz iść do siebie- Och dziękuję za pozwolenia jaśnie panie.

Słysząc to odsunąłem się od biurka i mrucząc ciche „do widzenia" wyszedłem z gabinetu.
W ekspresowym tempie przeszedłem przez korytarze z obdrapanymi z farby ścianami i wpadłem do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.

-Czego chciał Smith?- zapytał chłopak leżący na łóżku pod oknem.

Sed – bo tak miał na imię właśnie ten chłopak- był moim najlepszym kumplem i jednocześnie współlokatorem. Miał ciemnobrązowe włosy i chyba niebieskie oczy, choć w sumie nigdy im się nie przyglądałem. Nie miałem głowy na takie typu głupoty.

-Mówił coś o tym, że zwalniają mnie wcześniej- odpowiedziałem jednocześnie przeciągając szarą koszulkę przez głowę.

-Co? Jak to?- spytał nie do końca mi dowierzając. – Masz ognia?

-Mówił coś o dobrym sprawowaniu i że komisja tak zdecydowała- wyjaśniałem pobieżnie i przy okazji szukając zapalniczki. – Łap- powiedziałem rzucając w niego upragnionym przedmiotem.

-Dzięki- odpalił papierosa. – I co masz zamiar z tym zrobić?

-A co mam zrobić? Ładnie i grzecznie skorzystam z okazji i wreszcie stąd spierdole.

-No w sumie, też bym tak zrobił na twoim miejscu- przyznał chłopak. Wzruszyłem ramionami i położyłem się na niewygodnym łóżku

-Dobra pogadamy o tym jutro.

-Ta jasne.

Położyłem się na boku twarzą do ściany. Nie chciało mi się wierzyć, że nagle los się do mnie uśmiechnął i mogłem stąd wyjść o dwa lata wcześniej niż ustawa przewiduje. Co jak co, ale życie zawsze dawało mi po dupie i serio wolę cały swój entuzjazm zostawić na później.

Choć z drugiej strony. Wolność. Czy to nie brzmi wspaniale?

Rozmyślając nad swoimi szczęściem i nieszczęściem szybko zapadłem w upragniony sen.


_ _ _

Zaczynam od nowa i mam nadzieję, że zmienię tę opowieść na lepsze.

Wiem, że na razie krótko, ale w zamian postaram się by rozdziały pojawiały się częściej.

JedenaścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz