Peterick

218 9 5
                                    

Patrick już trzeci tydzień był na łasce szaleńca. Siedział w dużym, pustym i białym pokoju. Nie wiedział, która godzina i który dzień tygodnia. Nie myślał o tym. Myślał tylko o ucieczce. Chciał do Petea. Zimno ogarniało jego ciało. Usłyszał kroki. On tu szedł. Ten szaleniec, który go molestował, obmacywał i bił. To było straszne. Piękne i nienaruszone ciało Patricka było brudne. Miał mnóstwo blizn i szram, a ropiejące rany wyglądały okropnie.

Drzwi się otworzyły. On wkroczył do pokoju. Patrick się skulił żeby ukryć swoją przerażoną twarz. Płakał jak najciszej. Nie chciał dawać temu potworowi powodu do ataku. Nie wydawał żadnych dźwięków, prawie się nie ruszał. No właśnie... Prawie.. Lekko drżał i to nie tylko z zimna.

Mężczyzna złapał go i pociągnął do góry. Stump nie wydawał z siebie żadnych dźwięków. Wiedział co się zaraz stanie. Wiedział też, że jak zacznie się bronić to pogorszy sprawę więc odpuścił walkę.

Nie minęła chwila, a on leżał już na podłodze pod drugim ciałem, które się w niego wbiło. Nie krzyczał. Przez te trzy tygodnie się przyzwyczaił do bólu. Zamiast krzyczeć płakał cicho. Czując ruchy w sobie zamknął oczy i wyobraził sobie, że niedługo Pete go uratuje. Przyjdzie tu, pobije tego psychola do nieprzytomności i na końcu zabierze Patricka do domu. Położy w łóżku, ucałuje w czoło i powie, że nikomu już nie pozwoli go skrzywdzić.

Po dłuższym czasie Patrick miał już spokój. Leżał na podłodze i płakał. Mężczyzna poszedł i zamknął drzwi na klucz. Stump przyczołgał się do kąta. Jak jutro ten palant tu przyjdzie to uderzy go z drzwi i w najlepszym wypadku zabije. Tak zabije. Patrick był taki słaby, że nawet najmniejszy ruch był dla niego jak maraton mający trzydzieści kilometrów. Jednyne co teraz mógł zrobić to iść spać. I tak się stało. Zamknął oczy i zasnął.

Otworzył oczy i się rozejrzał. Był w domu. W łóżku. Obok niego leżał Pete. Tulił go i głaskał po głowie powtarzając "przepraszam skarbie... Już nigdy nie spuszczę cię z oka.. Zawsze będziemy razem i ta sytuacja nigdy się nie powtórzy... Przysięgam na własne życie". Patrick się uśmiechnął i wtulił w klatkę piersiową swojego chłopaka.

- Jak ci się spało kochany? - spytał z wyraźną troską.

- Dobrze. - odpowiedział Patrick uśmiechając się szeroko. - Tęskniłem za tobą Pete...

- Ja za tobą też...

- Zimno mi.. - stęknął Stump lekko drżąc.

Pete zakrył go kołdrą i przytulił. Od razu lepiej. Patrick był szczęśliwy. Był z Petem. Był w domu i nikt się nad nim nie znęcał... Usłyszał uderzanie w ścianę. Kto to mógł być? Patrick poczuł ból z boku swojego ciała. Skulił się. Pete na niego spojrzał.

- Patrick co się dzieję? - spytał bojąc się.

- Bok mnie boli... Jakby ktoś mnie kopał.. - Stump się skulił. - Pete, boli.. - powiedział płacząc i zaciskając powieki.

Otworzył oczy i dostrzegł, że ten potwór go kopie w bok. Odsunął się płacząc.

- Za co to?! - krzyknął.

- Za to, że spałeś. - powiedział podle się uśmiechając. - Będzie kara. - złapał go za włosy i pociągnął do góry.

Patrick otworzył szeroko oczy widząc nóż w dłoni mężczyzny.

- Ale ja tylko spałem! Co w tym złego?! - wykrzyczał po czym wylądował na podłodze przez mocny plaskacz.

- Jak jesteś taki śpiący to ja cię uśpię... Ale już się nie obudzisz. - mężczyzna uniósł nóż.

Stump otworzył szeroko oczy. Wiedział, że już nic go nie uratuje. Odchylił głowę nadstawiając szyję ostrzu noża. Do pokoju ktoś wbiegł rozwalając przy tym drzwi. Patrick nie miał już siły. Zamknął oczy z nadzieją, że już ich nie otworzy. Nigdy.

Niestety otworzył oczy. Rozejrzał się. Był w łóżku. W domu, który dobrze znał. To był jego dom. Mieszkał tu z Petem. Szybko wstał i poszedł na dół. Było mu ciężko,ale dał radę. Wszedł do kuchni.

- P-Pete? - powiedział prawie nieusłyszalnie chwiejąc się.

Pete od razu podbiegł i go podtrzymał. Patrick wtulił się w niego mocno. Wentz przytulił go i zaczął się delikatnie kołysać. Stump wkońcu był w domu. Nareszcie był znowu z Petem. Bezpieczny. Nikt go już nie skrzywdzi.

- Patrick ja przepraszam.... To moja wina... Już nigdy nie spuszczę cię z oka.... Obiecuję... Zawsze będę wszędzie z tobą chodził...

- Wszędzie?

- Tak, wszędzie.. Nawet do łazienki

- Jesteś niemożliwy...

* * * * *

Minęło pół roku. Pete dbał o Patricka jak tylko mógł. Był przy nim zawsze. Wszędzie z nim chodził. Stump był bezpieczny i szczęśliwy. Wentz nie pytał go o robienie tego, ale postanowił, że to zrobi.

- Pete, czy możemy zrobić to? - Patrick zadał to pytanie tak nagle.

Pete tylko na niego spojrzał i pokiwał głową.

- Ale czy na pewno jesteś gotowy? - spytał Wentz.

Stump kiwnął głową. Obaj poszli do sypialni. Na miejscu zaczęli się rozbierać jeszcze przed wejściem do łóżka. Nie zajęło im to dużo czasu. Pete delikatnie położył na łóżku swojego ukochanego i pocałował go w szyję. Patrick się uśmiechnął.

- Pete.. Nie baw się tylko zrób to... Chcę cię w sobie poczuć...

Wentz ustawił się odpowiednio i zbliżył dłoń do wejścia Stumpa wsuwając mu palec. Patrick zaczął jęczeć gdy poczuł, że Pete rusza palcem. Później palce przybywały z jednego zrobiły się dwa, później trzy. Wentz wyjął palce po dłuższym czasie. Rozciągnął swojego ukesia jak tylko mógł. Zbliżył się naciskając jego wejście. Patrick spojrzał na niego z lekkim rumieńcem na twarzy. Szybko rzucił krótkie "wejdź". Nie musiał długo czekać żeby poczuć w sobie penisa Petea. Początkowe ruchy Wentza były powolne i delikatne. Dopiero z czasem stawały się mocniejsze i szybsze. W którymś momencie Pete wszedł w Patricka do końca. Stump jęknął głośno dochodząc przy tym. Po kilku jeszcze ruchach Wentz również doszedł. Wyszedł z wejścia Patricka i opadł obok niego. Przytulił go do swojej klatki piersiowej. Czując, że jego małe bobo zasypia wtulone w niego zrobił to samo.
___________________________________________
Wróciłam!
Jeśli wam się spodoba będzie świetnie. Peterick to jeden z moich ulubionych shipów i myślę, że wy też go lubicie. Czytajcie i dawajcie gwiazdeczki. Będę wdzięczna :D

One Shots YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz