Silne dłonie spoczęły na ramionach Arona. Brunet spojrzał w górę i zobaczył Jimmy'ego.
- Co robisz? - spytał uśmiechając się szeroko.
- Eeee nic. - odpowiedział Yuma z głupawym uśmiechem.
Deuce poczuł, że ręce Jamesa zjeżdżają niżej i łapią jego koszulkę po czym szybko ją ściągają. Kolejną ofiarą był guzik od spodni i rozporek.
- James, nie. Ja nie chcę. - powiedział twardo Erlichman.
- A chuj mnie to obchodzi skarbie. - warknął Yuma.
Jego ręka zawędrowała do bokserek bruneta. Niższy chłopak pisnął. Szatyn chwycił męskość Arona i się uśmiechnął. Erlichman starał się go odepchnąć, ale nie dał rady, ponieważ, powiedzmy to głośno, taki wątlak jak Deuce nie da rady odepchnąć od siebie kogoś takiego jak James. Niższemu chłopakowi pozostała jedna możliwość. Jak to zawodzie to już może się poddać. Brunet spojrzał na Yumę smutno. Jego szczenięce oczy rozczulały szatyna. Zawsze. Jeszcze nigdy nie zawodziły, ale dziś był ten pierwszy raz, w którym poległy.
- Kurwa mać skarbie, jesteś taki pociągający. - wymruczał Jimmy przyciskając niższego chłopaka do łóżka.
Pocałował go agresywnie. Erlichman miał minę jakby chciał się rozpłakać. Czy to, że jego chłopak chciał go zgwałcić było normalne? No niezbyt. Agresywny pocałunek Yumy nadal nie został przerwany. Szatyn całował dalej przygryzając przy tym wargi Arona aż do krwi. Raz górną, raz dolną. Po chwili się oderwał i zaczął zlizywać krew z warg Erlichmana. Deuce zacisnął powieki gdy poczuł, że ręka Yumy zaczęła się ruszać. Złapał ją i próbował odciągnąć. Niestety James mu się nie dał. Skomlenia i jęki bruneta podniecały jeszcze bardziej Jimmy'ego. Deuce cały czas chciał go odepchnąć.
- Jesteś taki uroczy gdy się bronisz. - wywarczał szatyn odsuwając się od ust niższego chłopaka.
- Jimmy przestań.. - wyjąkał Aron.
James to zignorował. Wolną ręką zsunął Erlichmanowi spodnie i bokserki rzucając je gdzieś na bok. Puścił męskość niższego chłopaka i zaczął się rozbierać. Deuce chciał uciekać, ale słysząc warkliwe "tylko spróbuj" przestał wykonywać jakiekolwiek ruchy. Pozostało mu tylko czekać. Spojrzał jeszcze raz na Yumę z nadzieją, że przestanie. Niestety stało się. Jimmy wbił się w niższego chłopaka. Aron krzyknął na całe gardło. Łzy spływały mu po policzkach. Czuł potężny ból. Każdy ruch Yumy był pełen agresji. Pchał mocno i do końca. Cały czas przyspieszał. Żaden jego ruch nie był taki sam. Wszystkie kolejne były boleśniejsze żeby Deuce się nie przyzwyczaił.
Yuma był bliski dojścia. Erlichman nie mógł uciec. Musiał znieść ten ból. Nie mógł stracić przytomności. MUSIAŁ WYTRZYMAĆ!
James doszedł wypełniając wnętrze Arona. Brunet zacisnął powieki spod, których nadal wypływały łzy. Szatyn wyszedł z niego i skrzywił się lekko.
- Krwawisz. - powiedział nie ukrywając uśmiechu.
Niższy chłopak leżał skulony i płakał. Poczuł się jak śmieć. Jego krew zostawała na pościeli. Spróbował się podnieść. Prawie mu się udało. Yuma uderzył go pięścią w plecy. Erlichman znowu leżał. Już nie próbował wstawać.
- Ja myślałem, że mnie kochasz.. - powiedział słabo brunet.
- Bo kocham. - powiedział twardo szatyn.
- Jakoś nie widać... - wysyczał bardzo słabo niższy chłopak. - Zachowujesz się inaczej... Zmieniłeś się! James, którego kochałem nigdy by mnie tak nie potraktował! Nigdy by mnie nie zgwałcił! - krzyknął mu w twarz jakimś cudem.
Wstał szybko i spojrzał na niego stanowczo. W zamian został spiliczkowany. Po raz kolejny leżał, ale tym razem na boku.
James spojrzał na niego groźnie i przekręcił na plecy.
- Dostanie ci się za to. - warknął groźnie wyższy chłopakl unosząc rękę do góry. - Nauczę cię dobrych manier.
Aron otworzył szeroko oczy gdy dłoń Yumy zatrzymała się na jego policzku. Szatyn ponownie uniósł dłoń i uderzył, ale tym razem pięścią w klatkę piersiową. Później zaczął bić mniejszego chłopaka jak szaleniec. Bił go po głowie, klatce piersiowej, barkach. Tak żeby ująć to w kilku słowach bił go powyżej pasa. Pobił go bardzo mocno. Deuce leżał pobity na łóżku. Jimmy był dumny z tego, że nauczył swojego chłopaka manier. Podniósł go i posadził przed sobą.
- Będziesz już grzeczny? - spytał głaszcząc go po policzku, gdy niższy chłopak pokiwał głową szatyn dopytał. - Kto cię kocha?
- Ty... - szepnął Aron.
- A kogo ty kochasz? - spytał jeszcze wyższy chłopak, wbijając lekko paznokcie w ramiona bruneta.
Deuce za długo zwlekał z odpowiedzią. James wbił mu paznokcie mocniej przebijając skórę.
- Ciebie! - ryknął Aron.
- Na taką odpowiedź czekałem. - mruknął Jimmy kładąc niższego chłopaka z powrotem.
Brunet nie chciał już denerwować szatyna więc ułożył się na zakrwawionej pościeli. Wyższy chłopak pogłaskał go po włosach i pochylił się zbliżając twarz do jego twarzy. Pocałował go delikatnie. Deuce odwzajemnił pocałunek z wymuszonym uśmiechem. Jimmy po chwili się oderwał.
- Przepraszam za to.. - szepnął Yuma. - Kocham cię Aron. - po wypowiedzeniu tych słów opuścił pokój.
Aron patrzył jeszcze na zamykające się drzwi. Uśmiechnął się do siebie i pomyślał "może jutro się uspokoi? Tak. Na pewno. Będzie dobrze. Tylko dam mu czas." Po tych słowach Deuce zamknął oczy i zasnął z nadzieją na lepsze jutro.
________________________________________________
Kolejne kurestewko napisane. Yey ^^