- Mamo? - szepnąłem do słuchawki. Wymknąłem się niechętnie z salonu, w którym teraz siedział Felix i ojciec, by powiadomić kogokolwiek o tym, co się tu dzieje. Usiadłem ze zmęczeniem na muszli klozetowej i czekałem aż mama się odezwie.
- Chris? Dlaczego nie śpisz? Coś się stało? - pytała wyraźnie zaniepokojonym głosem.
- Ojciec tu jest. - głos mi się załamał. - Przepraszam, ja... nie dałem rady go stąd wypieprzyć i teraz siedzi sobie jak gdyby nigdy nic z Felixem w salonie. Przepraszam mamo. - poczułem na swoich policzkach łzy. Rozpłakałem się. Jeszcze tego brakowało.
- Chris, spokojnie. Wszystko jest w porządku. - uspokajała mnie mama, ale słyszałem jak bardzo jest zaskoczona tym, co mówię.
- Co mam robić? - szepnąłem pociągając nosem.
- Siedź z nimi. Za żadne skarby nie spuszczaj ich z oczu. - westchnęła. - Postaram się przyjechać najszybciej jak to tylko możliwe, dobrze?
- Jasne. - odkręciłem kran, żeby umyć twarz. On nie może wiedzieć, że doprowadził mnie do płaczu, zwłaszcza w tym wieku.
- Chris?
- Tak mamo? - wiedziałem co chce powiedzieć. Zawsze kończy tak rozmowę.
- Kocham cię. Nie martw się. Wszystko się ułoży. - łagodny ton jej głosu potrafił mnie uspokoić. Zawsze. Z innej beczki, tak samo działa na mnie głos Rose, ale no... Wytarłem policzki i oczy, schowałem telefon i wyszedłem z łazienki. Nie spuścić ich z oczu. To nie jest takie trudne. Wszedłem do salonu. Felix siedział na kolanach taty i razem oglądali kreskówki. Wyglądało to co najmniej kretyńsko. Facet w odpicowanym garniturze trzyma na kolanach rozczochranego chłopca w poplamionej piżamie, którego buzia klei się od karmelowego popcornu. Gdzie właśnie zmierza moje życie? Gdzie chce mnie pociągnąć fundując mi takie widoki? Stanąłem w wejściu opierając się o obskubaną futrynę.
- Chyba czas, żebyś poszedł do łóżka Fel. - zagadnął małego ojciec. Fel? Nikt tak na niego nie mówi. To brzmi idiotycznie.
- Jeszcze pięć minut! Proooszę! - chłopiec zaczął się łasić jak jakiś kot, co rozbawiło Ansgara.
- Nie Felix. On ma rację, marsz pod prysznic. - oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni. Najwyraźniej nawet nie zauważyli mojej obecności.
- No dobra. - westchnął mały, po czym przytulił się do ojca, a mnie ominął szerokim łukiem. Przepraszam?! Co to ma znaczyć?! Poczekałem chwilę, żeby Felix puścił wodę i nie słyszał mojej rozmowy z tym facetem. Ku mojemu zaskoczeniu on odezwał się pierwszy.
- Dlaczego mówisz o mnie "on"? - wydawał się oburzony moim zachowaniem, ale cóż... Mnie gówno to obchodzi.
- Pobyłeś chwilę z Felixem, teraz możesz spierdalać z tego mieszkania. - powiedziałem spokojnie. - No już, wypad.
- Chcę zobaczyć się z Avą. - patrzył ma mnie stanowczo. Albo mi się wydawało, albo w jego ciemnych oczach błysnęła złość.
- Zbaraniałeś do reszty. - zaśmiałem się kręcąc głową. - Jesteś głuchy czy jak? Powiedziałem, że masz się trzymać o niej z daleka. Wyjdź natychmiast. - wtedy usłyszałem klekot otwierającego się zamka. Obejrzałem się za siebie, potem znowu na tego kutasa. - Nie waż się jej dotknąć.
- Chris? Gdzie jesteś? Gdzie jest An... - krzyczała od progu, ale natychmiast zamilkła, kiedy stanęła obok mnie w salonie. Obserwowałem ją czujnie, nie wiem co działo się w jej głowie, ale mogę śmiało stwierdzić, że jej twarz jakby pojaśniała widząc tego... jego. - Ansgar.
- Ava. - uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zajaśniały. Wstał, rozłożył szeroko ręce i szedł prosto w jej stronę. O nie, tego już za wiele.
- Nie zbliżaj się do niej. - syknąłem zasłaniając mamę sobą.
- Chris, daj spokój. - szturchnęła mnie i odsunęła od siebie. Co? Jak to?
- Mamo... - powiedziałem już całkiem nie rozumiejąc. Ona, w ogóle nie zwracając na mnie uwagi, przytuliła go i usiadła z nim na kanapie. Co to ma, kurwa, być? Niczego nie pamięta? Co jej strzeliło, do cholery? Prychnąłem i poszedłem do swojego pokoju. Przebrałem się szybko, a potem wyciągnąłem z szafy torbę. Otworzyłem ją i zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy: ubrania, ładowarkę, portfel, książki, z których powinienem teraz się uczyć. Wcisnąłem do kieszeni kurtki telefon i wybiegłem z mieszkania w ciemną noc.
- Nie ma mnie w domu, Chris. Jestem dziś u kuzyna. - powiedział William do słuchawki.
- Okej. - powiedziałem starając się, żeby mój głos brzmiał normalnie.
- Coś nie tak? Coś z mamą? - zapytał. Chyba tylko on wiedział jak wygląda moja sytuacja w domu. Czasami tego żałowałem.
- Trochę się z nią pokłóciłem, ale spoko. Poradzę sobie. Dzięki stary, pozdrów kuzyna. - zaśmiałem się nawet na końcu, by brzmieć choć odrobinę wiarygodnie. Rozłączyłem się i upchnąłem wolną rękę do kieszeni kurtki. Jak na maj ten deszcz i ta noc były zaskakujące zimne. Przejrzałem listę kontaktów jeszcze kilka razy, ale nie znalazłem w niej nikogo, kto mógłby mi teraz pomóc. Oprócz... jednej dziewczyny. Gapiłem się w ekran jeszcze przez dobrą minutę, aż w końcu nacisnąłem zieloną słuchawkę. Pewnie będę tego żałował.
- Chris? Jest druga w nocy. - szepnęła zaspana, po czym ziewnęła. - Co ci odwala?
- Mam do ciebie prośbę. Wiem, że biorąc pod uwagę to, co teraz między nami się dzieje, to, o co chcę poprosić będzie cholernie nieodpowiednie, ale...
- Po prostu powiedz o co biega. - przerwała mi nieco poirytowana.
- Przenocujesz mnie na jedną noc? - powiedziałem szybko i zamknąłem oczy spodziewając się krzyków, wyśmiania, czegokolwiek, co byłoby odmową.
- Pewnie. Wpadaj, zobaczę co da się zrobić. - westchnęła. - Wszystko w porządku?
- Tak. Dziękuję. Za niedługo u ciebie będę. - nie spodziewałem się, że to będzie takie łatwe, jednak jestem jej cholernie wdzięczny. I dłużny. Nieważne, tak jak powiedziałem wcześniej, będę tego żałował. A może i nie.
***
Komentujcie! To przynosi niesamowitego kopa do działania! :D Dziękuję za wczorajsze komentarze @cukiereczekstilesa i @littleprincess225. Mega mnie to podniosło na duchu <3 xoxo
CZYTASZ
*Drama*/ C.S. SKAM / ZAKOŃCZONE
FanfictionChrisa nie da się zmienić. To dupek i flirciarz, spał z każdą dziewczyną w swojej szkole. Czy pojawienie się nowej osoby w jego russ busie na niego wpłynie, zmieni go? To oczywiste, że nie... prawda?