13

3K 117 37
                                    

*Christoffer*

Siedziałem zaspany z słuchawkami na uszach na parapecie przy jednym ze szkolnych okien. Zasłuchamy w piosenki The Neighbourhood (tak, wiem, to dziwne, że słucham tego będąc chłopak) przywoływałem w głowie scenę naszego pocałunku. Ciągle w kółko i od nowa. Nie mogłem i nie chciałem wyrzucić tego z głowy, nawet jeśli Rose nie odezwała się od tego ostatniego telefonu. Kazała więcej nie dzwonić. Dlaczego? Jaki mój czyn doprowadził do tego, że zechciała zerwać ze mną kontakt? Westchnąłem opierając głowę o ścianę. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w tekst piosenki całkowicie odpływając. Nie rozumiałem dwóch ostatnich dni i zdarzeń, które miały w ciągu nich miejsce. Masakra. 

Nagle poczułem, że ktoś szturcha moje ramię. Otworzyłem oczy i wyjąłem jedną słuchawkę z ucha.

- William? - zaskoczył mnie. - Co ty tu robisz? Masz lekcje w drugim budynku.

- Tak, mam. Ale jest coś, o czym musimy porozmawiać. Po prostu musimy. To konieczność. - widząc jego nerwowe zachowanie postanowiłem nie zadawać pytań, tylko po prostu wysłuchać co ma mi do powiedzenia. - Nie tutaj. - dodał widząc, że nie mam zamiaru wstać. Poszliśmy do najbardziej zacisznego kąta naszej szkoły - do biblioteki. Usiedliśmy przy najbardziej oddalonym od wejścia i starszej bibliotekarki stoliku. 

- Opowiedz mi dokładnie i szczerze co robiłeś na imprezie w sobotę i po niej. - jego ostry ton i karcący wzrok sprawiał, że zacząłem bać się tej rozmowy. Przełknąłem ślinę i popatrzyłem na niego zaniepokojony. 

- No więc... na początku posiedziałem chwilę z Evą, ale zaczęła się do mnie dobierać. Poszedłem do kuchni i tam spotkałem Rose. Poszliśmy razem na górę, ale ona uciekła i...

- Chris, dokładnie. Co tam robiliście? - westchnął William.

- Musze ci o tym opowiadać? To trochę intymne... - skrzywiłem się. William to mój przyjaciel od dziecka, ale nie chciałem mu mówić ze względu na Rose. Może ona nie chciałaby, że ten chłopak wiedział o tym, co się między nami wydarzyło? 

- Chris. 

- Okej, rozumiem. No więc, jeszcze w kuchni zapytałem ją czy coś się stało, a ona powiedziała, że tak, ale nie może mi tego powiedzieć przy takim tłumie ludzi, więc zabrałem ją do pokoi na górze. Usiedliśmy na łóżku i już myślałem, że mi powie, ale ona... poprosiła mnie do tańca. No to zatańczyłem. Potem zaczęliśmy się całować, położyłem ją na łóżku, ale ona zdjęła z siebie moje ręce, powiedziała, że nie może i wybiegła. 

- Co dalej? - niecierpliwił się brunet.

- Posiedziałem chwilę trochę zaskoczony w pokoju. Zszedłem na dół, gdzie znowu zatrzymała mnie Eva, ale nie na długo. Chwilę potem wyszedłem szukać Marie, bo bałem się, że coś jej się stanie. Dzwoniłem i dzwoniłem, ale nie odbierała. Wróciłem na chwilę do domu, bo Felix zadzwonił, że mama znowu zaczyna świrować, wiesz co mam na myśli. Potem wznowiłem poszukiwania i  jakimś cudem znalazła mnie Eva. Pokłóciliśmy się, bo jest zazdrosna o Rose. Po tym wróciłem do domu. To tyle. - wzruszyłem ramionami po skończeniu całej relacji. 

- Rozumiem. - William był zamyślony, nerwowo przygryzał palec.

- Po co ci to było? - zapytałem.

- Krążą plotki, że zgwałciłeś Marie. Podobno chce pójść do dyrektora po następnej lekcji. Razem z Evą. - spojrzał na mnie spode łba.

- Co?! Jak to?! - krzyknąłem. Starsza pani spojrzała na mnie przytykając do ust palec. - Przepraszam, będę cicho.

- Nie wiem, Chris. Chciałem najpierw z tobą porozmawiać, żeby poznać twoją wersję zdarzeń. - westchnął. - Byłem pewny, że tego nie zrobiłeś. Wierzę ci, jak zawsze zresztą. Ale nikt nie może tego potwierdzić, mam rację? 

Popatrzyłem na niego zaskoczony tym wszystkim. Zgwałciłem Rose?! Co za bzdury! To ona mnie pocałowała! Poza tym byłem tak delikatny jak tylko potrafiłem, kiedy położyła się na łóżku! Nigdy nie byłem bardziej delikatny! Co jest do cholery?!

- Kurwa. Nie! Nikt nie może tego potwierdzić! - uderzyłem dłonią w blat stolika. Bibliotekarka znowu zwróciła mi uwagę, ale miałem to w dupie. - Chyba, że mama... ale przecież to za mało!

- Hej, spokojnie. Ważne, że choć jeden świadek się znalazł. Poza tym - uniósł palec - musimy dostać się do dyrektora szybciej niż ona. Ostrzec go, że to, co powie Marie nie jest prawdą i że jesteś niewinny.

- Uwierzy nam? - wiedziałem, że nie.

- Musimy spróbować. Chodź. - wstaliśmy z krzeseł i co sił w nogach pobiegliśmy do gabinetu dyrektora.

- Mam nadzieję, że zdążyliśmy przed nią. - sapnął William przed drzwiami. Już sięgałem do klamki, kiedy drzwi otworzyły się, a w nich stanęła Rose, Eva i dyrektor. Nasze spojrzenia się spotkały i trwalibyśmy wgapieni w siebie jeszcze długą chwilę, gdyby Eva nie popchnęła Rose i nie szepnęłaby jej czegoś do ucha, a  pan Larsen ie odezwał.

- O, pan Schistad. Idealnie się składa. Tym razem pan się nie wymiga. 

Z miłości, żalu, rozgoryczenia do niej czy rzekomego gwałtu? 


~~~~~~

Wróciłam! xoxo



*Drama*/ C.S. SKAM / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz