25

2.6K 98 49
                                    

Leżeliśmy zmęczeni, ale nieziemsko szczęśliwi nie przejmując się niczym ani nikim. Dopóki mój telefon nie zaczął wibrować w spodniach na podłodze. 

- Nie waż się wstawać. - szepnęła w moją szyję nie otwierając oczu. Spojrzałem na nią rozbawiony. Uniosłem dłoń, żeby odgarnąć z jej twarzy loki. Jest taka piękna...

- To może być William. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale jest już po czternastej. - wymruczałem jej do ucha. - Zaraz będziemy musieli wstać. Została nam fabryka do dekoracji. 

- Nieee... - jęknęła tuląc się do mnie mocniej. - Jesteś taki ciepły, a jak wyjdę to będzie mi zimno. Cholernie zimno. Chcesz, żeby było mi cholernie zimno? - uniosła głowę otwierając jedno oko. 

- Dam ci swoją bluzę. Chodźmy Rose. - szturchnąłem ją. - William serio się wkurzy. 

- Ugh, okej. - przewróciła oczami, po czym owinięta moją bluzą zeszła do łazienki na dole. Ubrałem się szybko i oddzwoniłem do Williama. 

- Stary, gdzie ty jesteś? Wszystko jest już zapakowane i zawiezione na miejsce. Tylko ciebie i Rose nie ma! Ej, chwileczkę... Nie ma ciebie i Rose!!! - darł się do telefonu jak opętany. 

- William, stop. Przestań krzyczeć. Całe Oslo cię słyszy. - powiedziałem stanowczo, a on tylko się zaśmiał. Rose weszła do pokoju, a mi momentalnie stanął. Wyglądała tak zajebiście seksownie ubrana tylko w moją bluzę. Oblizałem wargi na jej widok, a ona uśmiechnęła się zalotnie, podeszła do mnie i zarzuciła mi ramiona na szyję. 

- Kto to? - zapytała bezgłośnie poruszając tymi swoimi cudownymi wargami. Gdyby tylko je czymś teraz zająć... Na przykład problemem w  moich spodniach. Zsunąłem rękę na jej biodro i odepchnąłem ją lekko. Nie mogłem się skupić czując przez materiał koszulki jej piersi przylegające do mojego ciała. Zmarszczyła brwi nie wiedząc o co mi chodzi. 

- To jak? O której mam po was przyjechać i do kogo? Zakładam, że do niej? - zagadywał William śmiejąc się głupio. Nie, nie śmiejąc. Ten idiota chichotał. CHICHOTAŁ. 

- Za jakąś godzinę do niej debilu. Wyślę ci adres. - powiedziałem i w tym samym momencie poczułem na swoim rozporku jej ręce. Spojrzałem na nią rozgorączkowany, ale ona już przede mną klęczała. Uniosła głowę i spojrzała mi w oczy jednocześnie biorąc mnie całego w objęcia swoich cholernych ust. Odchyliłem głowę do tyłu już totalnie nie mogąc się skupić. - Do potem. - wystękałem i rozłączyłem się. Spojrzałem na nią, po czym ująłem delikatnie obiema dłońmi jej długie loki zaciskając swoje wargi z całych sił. Oddałem się rozkoszy.




- Chris, w moje lewo, nie twoje! - Rose stała pod drabiną i krzyczała na mnie coraz głośniej z każdym ruchem mojej ręki. Westchnąłem i przesunąłem na najdalej jak potrafiłem zajebiście ciężką kryształową kulę. Oczywiście, nie była kryształowa, wiecie o którą chodzi. Ta, która odbija od siebie światło rzucając wszędzie kolorowe plamki. Fantastyczna sprawa. Jak nie musisz tego wieszać! 

- Chuj, zostawiam to tu. - prychnąłem i zawiesiłem ją na jednym z chyba tysiąca haczyków na suficie. Powoli zszedłem z cholernie wysokiej drabiny. Nie wiem skąd William ją wytrzasnął, ale ona serio zagrażała życiu - przy każdym ruchu chybotała się na wszystkie strony trzeszcząc niemiłosiernie. - Zabieraj to ode mnie. - powiedziałem zeskakując z dwóch ostatnich szczebli. Nie zauważyłem, że ani Rose, ani ja nie trzymamy tego dziadostwa. Drabina runęła z hukiem o podłogę aż dziewczyna podskoczyła przestraszona. Objąłem ją w talii śmiejąc się cicho.

- Spokojnie, obronię Cię. - wyszeptałem i pocałowałem ją, a raczej nachyliłem się, żeby to zrobić. 

- Chris, nie teraz. Zostało jeszcze tyle do zrobienia, a ty chcesz się całować. - przewróciła oczami odpychając mnie. Zamachała do Williama siedzącego przy konsoli DJ'a na drugim końcu tej rudery. - Puszczaj światła, William! 

Uniósł kciuk w górę w geście gotowości, popstrykał kilka razy na konsoli i w końcu pomieszczenie wypełnił taniec różnych, cudnych barw.

- Okej, super! Możesz wyłączyć! - krzyknęła ponownie i skierowała się do wyjścia ciągnąc mnie za rękę. - Pomożesz mi ze stołami i wszystkim co jeszcze zostało. 

- Ale skarbie, zostały już tylko stoły. Wszystko co było do powieszenia, postawienia, położenia, nadmuchania i takie tam już zostało ogarnięte. - ruszyłem za nią wskazując na wyśmienicie wystrojoną "salę". Serio, wyglądała bosko. Na podłodze wszędzie był piasek, gdzie niegdzie walały się dmuchane, kolorowe piłki plażowe, wszędzie pod ścianami były ustawione leżaki, stoliki campingowe, parasole, sztuczne egzotyczne kwiaty i małe palmy. Na ścianach i suficie wywieszone były żółte, zielone i niebieskie serpentyny, lampki ogrodowe i plastikowe delfiny oraz żółwie. Nie pytaj gdzie to wszystko znalazłem i to w takich ilościach. Rose odwróciła się do mnie zaskoczona ze zmarszczonymi brwiami i rozejrzała się po naszym lokum. Westchnęła przeciągle, po czym podeszła do mnie leniwie i przytuliła mnie.

- Nie zauważyłam. - szepnęła chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Chyba już oficjalnie ze sobą byliśmy.

- Rose? - zagadnąłem głaszcząc ją po rozczochranych włosach. - Jesteśmy parą?

- A zapytałeś mnie czy zostanę twoją dziewczyną w ogóle? - uniosła głowę patrząc na mnie drwiąco. Odepchnąłem ją od siebie, podbiegłem do najbliższego sztucznego kwiatka i urwałem go. Uklęknąłem przed nią. 

- Droga Rosemarie Contarini, czy zechcesz zostać moją dziewczyną? - zapytałem teatralnym tonem słysząc w tle gromki śmiech Williama. 

- No... - zrobiła zamyśloną minę. Po kilku sekundach zabrała mi kwiatka i wetknęła go sobie we włosy. - Dam ci znać wieczorem. A teraz po stoły. Migiem. - teraz William dusił się siedząc na tym pieprzonym podeście za pieprzoną konsolą. Posłałem mu fucka i wybiegłem za Rose po stoły, na których mieliśmy ustawić jedzenia, napoje, alkohol i inne używki. 

- Trzymam cię za słowo. - powiedziałem i cmoknąłem ją w policzek otwierając bagażnik auta, przy którym stała.

- Czubek. - prychnęła, po czym ku mojemu zdziwieniu wzięła jeden ze stołów bez mojej pomocy ani nic. Wprawdzie były plastikowe, ale jednak to był jakiś tam ciężar dla dziewczyny. - Dawaj, Chris. Nie będę czekać. 

- No pewnie, ale ja będę musiał, tak? - zaśmiałem się, wziąłem dwa stoły i ruszyłem za nią. 


***

Jeśli czekaliście na punkt kulminacyjny w tym rozdziale to jeszcze troszkę sobie poczekacie! xoxo



*Drama*/ C.S. SKAM / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz