Rok wstecz
Dzisiaj przybyłam do strefy. Nie przyjęto mnie z wielkim entuzjazmem tylko dlatego, że jestem kobietą. Z tego co się dowiedziałam, a raczej zauważyłam nie ma tu żadnej dziewczyny. Za dwa dni z rana mam zacząć pracę u niejakiego Winstona. Jak mi powiedziano jest opiekunem rzeźników.
Rano kiedy następnego dnia wstałam i złapałam się za głowę zrozpaczona. Czułam jak przewraca mi się w żołądku od nadmiaru wczorajszych emocji. Prawie godzinna dyskusja z przywódcą, no może nie dyskusja a raczej kłótnia i przekonywanie go że nic nie pamiętam. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju. Na stoliku leżała kartka. Wstałam z niezbyt wygodnego łóżka podchodząc do mebla. Wzięłam kawałek papieru, rozłożyłam zaczynając czytać.
*Droga Blood
Twoim zadaniem jest zabijanie streferów. Nie powinnaś jednak pokazywać, że to ty. Wiemy, że dasz radę. Musisz zostać jednym z plastrów. Mamy nadzieję, że w rzeźni przypomnisz sobie co i jak. Twoim celem dzisiaj jest Maks. W plecaku, który dostałaś masz truciznę. Kiedy Newt cie oprowadzi, na pewno go poznasz. Na dzisiejszym ognisku dosyp mu truciznę do napoju. Nie ważne co to będzie, efekt będzie taki sam. Wiemy, że dasz radę- DRESZCZ*
Usiadłam na krawędzi stolika zdezorientowana. Ja mam zabić? Niby to jest proste, ale co z... Zgniotłam kartkę w dłoni i złapałam się za głowę. Mam kogoś zabić, te trzy słowa ciągle krążyły mi po głowie co po chwili sprawiło, że zaczęła mnie boleć. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi, na które podskoczyłam. Wcisnęłam papier do tylnej kieszeni i podeszłam do drzwi otwierając je. Za nimi stał brunet na oko pół głowy wyższy ode mnie.
-Jestem Maks- wyciągnął dłoń w moją stronę, którą uścisnęłam.- Newt prosił żebym po ciebie przyszedł i przyprowadził do niego- zabrał dłoń.- To idziesz?- spytał kiedy się nie ruszyłam z miejsca.
-Chwilka- powiedziałam szybko wchodząc do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i się o nie oparłam starając się powstrzymać łzy. Odchyliłam głowę do tyłu starając się oddychać spokojnie. Odwróciłam się przodem do drzwi i otworzyłam je wychodząc.- Możemy iść- uśmiechnęłam się sztucznie zamykając za sobą drzwi.
Chłopak przez moment przyglądał mi się dziwnie, a następnie wzruszył ramionami, odwrócił się i ruszył przed siebie. Szybko ruszyłam za nim, dzięki czemu szliśmy ramie w ramię. Zeszliśmy po schodach na parter ruszając dalej korytarzem. Po jeszcze kilku krokach stanęliśmy pod drzwiami i Maks zapukał w nie. Po chwili Newt wyszedł z pokoju. Nie wiem czemu, ale widząc go poczułam ulgę w środku.
-Dzięki sztamaku- odezwał się blondyn podchodząc do nas.
-Jasne, to ja idę- brunet pożegnał się ze mną, odwrócił się i poszedł.
Blondyn ruszył w stronę do wyjścia z bazy. Nie pytając o nic ruszyłam za nim. Kiedy wyszliśmy z budynku zaczął mi opowiadać o tym miejscu. Chodziliśmy pod strefie. Rozglądałam się wszędzie starając się zapamiętać jak najwięcej mogłam, to co mi mówił oraz gdzie co jest.
-Wieczorem jest ognisko- powiedział kiedy usiedliśmy pod drzewem.- Z resztą na twoją cześć, więc powinnaś być- spojrzałam na blondyna.
-Jasne- odparłam z uśmiechem.
-To... usiądziesz ze mną i moimi kumplami?- spojrzał na mnie.
-Z chęcią, a kto będzie?- oparłam głowę o pień drzewa i spojrzałam na błękitne, bez chmurne niebo.
-No ja, Mask, Minho, Thomas- zaczął wyliczać, a ja chcąc nie chcąc wyłączyłam się.- Słuchasz mnie?- usłyszałam nagle jego głos przy samym uchu, przez co pisnęłam i odskoczyłam od chłopaka lądując plecami na trawie.
CZYTASZ
Zabójstwo w labiryncie [W trakcie poprawy]
FanfictionJedna osoba - wiele zgonów. Jedna osoba - wiele śmierci. Jedna osoba - wiele tajemnic. Jestem Blood i opowiem wam moją historię. Cofniemy się do dnia, kiedy się wszystko zaczęło. Streferzy ginęli. Za moją sprawą. Zabijałam. Nie mam wyrzutów. Robiła...