Rozdział 8

209 10 0
                                    

Kontem oka zobaczyłam Minho, który rozmawiał z Winstonem. Spojrzałam chłopakowi w oczy i go ugryzłam w dłoń, którą zasłaniał mi usta. Natychmiast mnie puścił, na co się odwróciłam biegnąc do przyjaciół. Czemu musi być ciemno?- spytałam w myślach, kiedy się wywaliłam. Nim dałam radę wstać złapał mnie mocno za ramię przyciskając do ziemi. Zacisnęłam dłonie w pięści zaczynając jak najgłośniej krzyczeć, przy czym miałam nadzieje obudzić całą strefę. Odwróciłam głowę na moment a widząc, że Minho biegnie w naszym kierunku poczułam lekką ulgę. Jednak jak to uczucie szybko przyszło, tak szybko zniknęło kiedy poczułam ciężar chłopaka na sobie. W głowie zaczęły mi się tworzyć wszelkie czarne scenariusze. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe i wpadłam w panikę błagając wewnętrznie aby Opiekun Zwiadowców zdążył.

Po chwili, która była dla mnie jak wiecznością ciężar zniknął. Czułam jak zły zaczynają mi się pojawiać, ale nie pozwoliłam im uciec. Podniosłam się na łokciach, a następnie zaczęłam się cofać na bezpieczną odległość. Kilka metrów dalej w końcu się zatrzymałam obserwując jak Minho przygniata tego chłopaka do ziemi.

-Blood- Thomas kucnął obok kładąc mi dłoń na ramieniu. W ogóle jak on się znalazł tak szybko tutaj.- Wszystko dobrze?- przytaknęłam i z jego pomocą wstałam.

Nieoczekiwanie brunet wziął mnie na ręce niosąc w stronę bazy. Przez moment nie zrozumiałam co robi, ale kiedy przypomniałam sobie, że chłopak ma tam pokój, o który jakimś cudem wybłagał naszego przywódcę, zamknęłam oczy. Przyjemnie ciepło jakie od niego biło sprawiło, że szybko zasnęłam.

Kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w pokoju zwiadowcy wypuściłam powietrze ze świstem. Z lewego boku przewróciłam się na plecy zaczynając gapić się w sufit. Nadal wewnętrznie przeklinałam, że nie założyłam wtedy spodni. Nie zastanawiałam się nad tym co chciał zrobić, ponieważ było to oczywiste. Wstałam podchodząc do okna. Trochę się zdziwiłam  nie widząc praktycznie nikogo. Po chwili słysząc rozmowy na korytarzu podeszłam do drzwi. Przystawiłam ucho do drewna, ale kiedy niczego nie zrozumiałam zrezygnowałam odsuwając się. Kiedy szmery ucichły wyszłam kierując się do swojego pokoju. Weszłam do środka, przebrałam się i ruszyłam na stołówkę coś zjeść. Bo przecież ostatnio praktycznie nic nie jadłam.

Weszłam do środka czując po chwili mocne uderzenie. Upadłam, a kiedy zaczęłam się podnosić ktoś kopnął mnie w brzuch. Pokręciłam głową odrzucając uczucie, że ktoś zaczyna mnie kontrolować. Jednak ono szybko wróciło przyprawiając mnie o ogromny ból głowy. Przestałam widzieć, a ciało wykonywało ruchy, których nie mogłam powstrzymać. Czułam jakbym została zamknięta we własnym umyśle i nic nie mogę z tym zrobić. Tym razem przegrałam- i to bardzo. Wiedziałam, że kogoś bije. Słyszałam jak przez ścianę jęki bólu. Nie mogłam nic zrobić, nie potrafiłam tego powstrzymać. Wewnętrznie miałam nadzieje, że nikt tego nie widzi.

~Newt~

Razem a Alby'm czekaliśmy aż wszyscy usiądą na swoich miejscach. Trochę znudzonym wzrokiem szukałem brunetki. Nigdzie jej nie było z czego się nawet ucieszyłem. Wolałem aby nie była na tym zebraniu, które po raz pierwszy było dla wszystkich. Kiedy w końcu wszyscy zajęli swoje miejsca i jako tako ucichli, czarnoskóry chrząknął zaczynając mówić.

-Jak wiecie jeden z nas zaatakował wczoraj, nie obecną tutaj Blood- kiedy przyjaciel przeszedł do dalszej części wypowiedzi przestałem go słuchać. Po kilku minutach przyprowadzono Charliego. Mimo poważnej sytuacji, chłopak uśmiechał się głupkowato, co mnie zdenerwowało.- Przyznajesz się?- usłyszałem zaczynając ponownie słuchać.

-Tak- odparł jakby nigdy nic.

Nagle do sali wparowała ona. Miała całe dłonie we krwi, a w oczach był strach i łzy. Zaczęła się rozglądać spanikowana, jej wzrok na moment zatrzymał się na mnie, a następnie na Thomasie, w którego zaczęła się wpatrywać. Rozejrzałem się zdając sobie sprawę, że nie ma dwóch osób- Gally'ego oraz Sama. Brunet natychmiast podszedł do niej i zaprowadził na swoje miejsce, gdzie usiadła.

-Co się stało?- odezwał się Alby patrząc na nią podejrzliwie.

Dziewczyna zaczęła otwierać i zamykać usta, które swoją drogą są bardzo miękkie. Stop, chyba nie powinieneś o tym myśleć, skarciłem się szybko. Nasz zwiadowca na żądanie nie patrząc na przywódcę, złapał brunetkę za ramię i wyprowadził ją.

-Nie ma Gally'ego i Sama- odezwałem się po raz pierwszy patrząc na przyjaciela.- To pewnie jeden z nich- wzruszyłem ramionami.

-Skąd wiesz?- jeden z chłopaków zerwał się z miejsca.- Skąd wiesz, że to nie ona? Wszyscy już zdążyliśmy zauważyć, że to ona znajduje ciała. Od kiedy się pojawiła mamy więcej roboty przy kopaniu grobów.

Przewróciłem oczami patrząc na niego z politowaniem. Przecież nawet Gally nie wymyśliłby takiej głupoty, ale to fakt. Kiedy się pojawiła jest nas coraz mniej. Z myśli wyrwał mnie odgłos upadku. Chłopak, który zabrał głos upadł, a następnie podniósł się na kolana zaczynając pluć krwią. Natychmiast doskoczyli do niego Plastry.

-Przyprowadź ją!- krzyknął Jeff patrząc na Chucka.- Natychmiast!

Chłopiec przytaknął głową i wybiegł z sali narad. Po paru minutach przybiegli. Brunetka podeszła szybko ukucnęła przy nim mówiąc coś cicho. Blondyn przytaknął zaczynając kaszleć.

-Nie jest zwiadowcą?- spytała patrząc na Minho.

-Nie- chłopak pokręcił głową zdziwiony jej pytaniem.

Brunetka spojrzała na chłopaka, który już przestał pluć krwią, a ten podniósł koszulkę pokazując miejsce ukłucia. Było już sine, a żyły, które zwykle były fioletowe teraz są czarne.

-Rozejść się!- krzyknąłem na chłopaków, którzy natychmiast poszli jakby na to czekając. Kazałem jeszcze grabarzom pójść na stołówkę i zobaczyć co się tam stało.

~Blood~

Chciałam go uratować, zrobić coś. Cokolwiek. Dotarłam jednak do wniosku, że skoro chłopak nie jest zwiadowcą, a wszyscy tutaj trzymają się zasady nie wchodzenia do labiryntu to ci, którzy nas tu wsadzili kierowali nim. Westchnęłam cicho patrząc na chłopaka ze współczuciem.

-Rozejść się- krzyknął blondyn za zebranych, a ci szybko uciekli.

Po tym jak szuranie butów ustało wstałam patrząc na nich. Nie miałam pojęcia czym grozi ukłucie, ale po minach wnioskuje, że nic dobrego. Po chwili chłopak ponownie zaczął kaszleć krwią, na co odwróciłam głowę. Było mi go szkoda, naprawdę szkoda. Bez słowa wyszłam z pomieszczenia i poszłam do lasu. Nie chce wiedzieć co się z nim stanie. Nic już nie chce wiedzieć. Objęłam się ramionami wchodząc coraz bardziej między drzewa. Czułam się winna. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Docierając do końca lasu usiadłam pod murem. Podciągnęłam kolana pod brodę. Nie chciałam tu być. Nie czułam się tu przydatna. Nic nie robiłam. Chciałam stąd po prostu zniknąć.

Zabójstwo w labiryncie [W trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz