Zwinnie wyswobodziła się z uścisku Jaspera i założyła na nagie ciało luźną koszulkę, majtki oraz wytarte dżinsy z plamami. Bezszelestnie wymknęła się z pokoju, w którym niczego nieświadomy chłopak chrapał w najlepsze. Uśmiech nie schodził z jego ust, przez co poczucie winy z każdym spojrzeniem w jego stronę narastało coraz bardziej.
Nie mogła uwierzyć, że zostawia go w taki sposób. Wzbudziła w nim nadzieję na stworzenie prawdziwego związku choć tyle czasu się przed tym powstrzymywała. Wyznała mu nawet miłość pomiędzy krótkimi pocałunkami.
A teraz zamierzała odejść, nim w Arkadii rozpęta się wojna.
Otarła policzki z łez i ostrożnie wsunęła się do spiżarni, by napełnić wcześniej schowany plecak jedzeniem i wodą. Potrafiła polować, ale zanim odnajdzie bezpieczne miejsce, musi mieć gotowe jedzenie, by niepotrzebnie się nie wychylać. Nie miała w końcu pewności, że Plemię Skorpiona pojmie zarówno Ludzi z Nieba, jak i Ziemian. Jeśli w jakiś sposób Lexa dowie się o ataku, zdecyduje się pomóc Clarke. Wtedy Griffin miałaby przewagę liczebną, ale prawdopodobieństwo, że niczego nieświadomi Ludzie z Nieba poślą kogoś do Ziemian była niewielka.
Zamknęła plecak i omal nie krzyknęła, gdy ujrzała stojącą naprzeciwko niej postać. Była tak pogrążona we własnych myślach, że nawet nie zauważyła kiedy John wślizgnął się do środka.
– Wybierasz się gdzieś? – zagadnął, uważnie obserwując jej smutną twarz. Doskonale wiedział, jak wyglądał człowiek, który zamierzał uciec. Sam robił to wiele razy, jednak nie rozumiał decyzji Sloane. Stała się dla Ludzi z Nieba wojownikiem, który bardzo im pomógł.
Sloane westchnęła, zakładając plecak. Nie potrafiła spojrzeć Murphy'emu w oczy. Bardzo się do siebie zbliżyli przez co obawiała się, że odczyta jej emocje. Nie chciała, by dowiedział się o jej zdradzie. Nie chciała, by wiedział, iż to wszystko od początku było zaplanowane. Łącznie z ucieczką chłopaków, która nie bez powodu obyła się bez reakcji ze strony dr Malik. Szkoda tylko, że i ona nie zdołała wtedy uciec i została wmieszana w to wszystko.
– Moja noga jest już zdrowa, więc czas na mnie – odparła w końcu, a dłoń chłopaka wylądowała na jej ramieniu. Nie uniosła wzroku, próbując stłumić w sobie łzy.
– Wiesz, że nie musisz odchodzić. Zarówno Clarke jak i Ludzie z Nieba w pełni cię zaakceptowali. Stałaś się jedną z nas.
Nigdy nie byłam jedną z was, pomyślała z żalem, a rosnąca gula w gardle nie pozwoliła jej na wypowiedzenie choćby słowa. Dlatego też przytuliła się do Johna i schowała twarz w jego klatce piersiowej. Pachniał potem, ale nie przeszkadzało jej to. Jasper był jej najbliższym przyjacielem. Uwielbiała jego poczucie humoru i nieodpartą wolę walki. Potrafił poradzić sobie w każdych warunkach, dlatego wierzyła, iż zdoła uciec, gdy Arkadia zostanie zaatakowana przez Plemię Skorpiona.
– Noś broń zawsze przy sobie. Nigdy nie rozstawaj się z nożem i pamiętaj czego cię nauczyłam, dobrze? – Odsunęła chłopaka na długość ramion i wymusiła na sobie uśmiech, który przykrył cały jej smutek.
CZYTASZ
RUN || The 100 ✓
FanfictionNikt nie wiedział, że na Ziemi mieszkali ludzie gorsi od Ziemian, czy też tych, którzy ukrywali się przed promieniowaniem w Mount Weather. Nadszedł jednak dzień, gdy Plemię Skorpiona wyszło z ukrycia i zaatakowało bazę Ludzi z Nieba. Jedni zostali b...