✤ Rozdział 01.

2K 75 9
                                    

Otworzył oczy i czym prędzej oparł się na łokciach, by rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się znajdował

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Otworzył oczy i czym prędzej oparł się na łokciach, by rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Leżał na chłodnej podłodze, a do jego nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach kału i moczu, przez co omal nie zwymiotował. Kamienne ściany i okratowane drzwi oraz okna sprawiły, że momentalnie zaczął panikować.

Przerażony osunął się w kąt i skulił się w kłębek, ochraniając ciało wątłymi ramionami. Z każdą chwilą wracały bolesne wspomnienia, które przypominały, jak się tutaj znalazł. Znów słyszał krzyki mordowanych przyjaciół, którzy bezskutecznie błagali o litość wysokich, umięśnionych mężczyzn. Tylko niektórych wrzucono do ogromnej ciężarówki. Jasper był jednym z nich i ostatnie co pamiętał to jakaś zielona substancja wstrzykiwana w jego szyję. Potem film mu się urwał i obudził się tutaj, nie dostrzegając żadnej ze znajomych twarzy. Zastanawiał się, czy chociaż Clarke i Bellamy'emu udało się uciec nim w bazie zapanował kompletny chaos.

Po zniszczeniu Mount Weather, Ludzie z Nieba zawarli pakt z Ziemianami. Wszystko zaczynało się układać aż do momentu, gdy zostali zaatakowani. Jasper nie miał pojęcia, kim byli ludzie, którzy wymordowali jego przyjaciół. Wysocy, ubrani w barwach moro z wytatuowanymi skorpionami na prawych policzkach nie przypominali nikogo, z kim do tej pory mieli do czynienia.

– Co zrobiliście moim przyjaciołom!? – krzyknął, a głos mu się załamał. Próbował być silny. Chciał pokazać tym bydlakom, że nie mogli go złamać, jednak strach przezwyciężył wszystkie inne emocje. Chociaż po wylądowaniu na Ziemi był świadkiem wielu strasznych rzeczy i został zmuszony do pochowania ciał tych, którzy nie przeżyli, wciąż nie potrafił się do tego przyzwyczaić.

Myśl, że w każdej chwili mógł umrzeć sprowadzała go w otchłań rozpaczy. Nie chciał umierać. Tak samo, jak nigdy nie chciał urodzić się na Arce, by przeżyć dzieciństwo w kosmosie i zostać skazanym na śmierć za błahe przewinienie. Reguły na Arce były surowe i absurdalne, ale Jaha musiał jakoś radzić sobie z dużą populacją i coraz mniejszym zapasem tlenu. Dlatego też w chwili, gdy Arka umierała, wysłano setkę dzieciaków na Ziemię. Wmówiono im, że robiono to tylko po to, by dowiedzieć się, czy życie na Ziemi po wybuchu nuklearnej bomby było możliwe. Prawda była jednak taka, iż wysłano ich tutaj na pewną śmierć, ale plan Jahy się nie powiódł i większość z setki przeżyła.

 Jasper przeżył.

– Jest odważny. – Usłyszał zadowolony głos i zerknął w stronę kobiety o miedzianych włosach. Miała na sobie biały fartuch, który niesamowicie przypominał ten sam, w jaki ubierano lekarzy Mount Weather. Gdyby nie fakt, iż był świadkiem zniszczenia tego okropnego miejsca, uwierzyłby, że ono wciąż tętniło swoim życiem. – Nada się do eksperymentów.

Ani ona, ani jej chudy jak tyczka towarzysz nie uraczyli Jaspera nawet spojrzeniem. Chłopak nie śmiał jednak zwrócić na siebie ich uwagi, choć wiedział, że spokojnie mógłby powalić ich na ziemię i zwiać. Była to bardzo kusząca myśl, jednak widok wielkich, umięśnionych strażników przy drzwiach skutecznie go zniechęcił.

RUN || The 100 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz