Minęły dwa dni odkąd zbeształam swojego byłego szefa. Kolejnego ranka dostałam e-mail o zwolnieniu ze stanowiska pokojówki. Zrujnowałam wszystko przez swoje nadęte ego i wściekłość. Ale po prostu nie mogłam dać mu tej satysfakcji, to ja miałam nim dyrygować nie on mną. Cóż najwyraźniej będę zmuszona do poszukania pracy gdzie indziej, tyle gdzie ja znajdę pracę, w której dadzą mi wypłatę co tydzień? A nawet jeżeli jakimś cudem się trafi to i tak nie uzbieram całej sumy w zaledwie niecałe trzy tygodnie. Jestem w tak beznadziejnej sytuacji, że aż się żyć odechciewa. Nagle doszedł mnie dźwięk dzwonka od drzwi wejściowych. Zignorowałam go. Pewnie moje koleżanki chcą dowiedzieć się jak najwięcej szczegółów dotyczących Christophera Cartera. Kolejne dzwonienie tym razem dłuższe. Westchnęłam, wstałam jednak nie podeszłam do drzwi, zamiast tego wzięłam z zamrażalki lody i łyżeczkę i wróciłam do książki rozsiadając się na kanapie. Dzwonienie ustało. Najwyraźniej odpuścił i dobrze, nie mam ochoty z nikim na razie rozmawiać, wolę zagłębić się w świat romantycznej Fantazy. Jednak moje czytanie nie trwało długo, dzwonek z mojego telefonu rozbrzmiał w salonie. Szybko rzuciłam się w jego stronę ale za nim zdążyłam wyciszyć, ktoś natarczywie pukał w moje drzwi. Zdenerwowana spojrzałam na ekran komórki. Numer Deisy, przewróciłam oczami i odebrałam.
- Jeżeli ktoś nie otwiera to znaczy, że nie życzy sobie gości, rozumiesz? - Spytałam wkurzona. Przez słuchawkę usłyszałam jeszcze jeden głos nieco oddalony.
- Em...tak wiem Laura ale lepiej będzie dla nas wszystkich jak otworzysz drzwi, proszę. - Odrobinę zbita z tropu spojrzałam na srebrną klamkę. Deisy brzmiała jakby trochę wystraszona i od kiedy ona prosi?
- No...dobra. - Odpowiedziałam. Odłożyłam komórkę i podeszłam do drzwi, chwyciłam klucze i zawahałam się chwilę. Chyba nic mi się nie stanie, co nie? Przekręciłam kluczyki odblokowując tym samym drzwi, uchyliłam je lekko i gdy wyjrzałam na zewnątrz płuca stanęły mi wraz z sercem. Wysoki, zdenerwowany i potężny mężczyzna stał przed drzwiami mojego domu. Mój były szef. Christopher Carter.
Minęły kolejne sekundy za nim wzięłam do płuc potrzebnego mi tlenu. Zerknęłam na chwilę za czarnowłosego. Daisy stała lekko przestraszona, skołowana i mega zarumieniona z telefonem ciasno przyciśniętym do piersi.
- Wpuścisz mnie? - Brutalnie wkurzony głos Christophera zadziałał na mnie jak kubeł lodowatej wody. Przeszły mnie ciarki i momentalnie wróciłam oczami do jego osoby i wcale lepiej się nie poczułam.
- Wątpię by był to doby pomysł. - Odpowiedziałam cicho. Nie zdążyłam zareagować gdy Christopher wślizgnął się przez otwór i wykorzystując chwilę szoku z mojej strony, zamknął drzwi i wyrzucił kluczyki gdzieś do kąta. - Czekaj, co robisz!? - Krzyknęłam spanikowana. Jego ciemnoniebieskie oczy przeniosły się ze mnie na moje mieszkanie. Dostrzegłszy coś czego szukał chwycił mocno moje przedramię i pociągnął mnie w stronę salonu. Jest taki gwałtowny i szybki, że za nim się spostrzegłam siedziałam na kanapie. Skrzyżował ręce na klacie i skarcił mnie surowym spojrzeniem.
- Nie przychodzisz do pracy od dwóch zasranych dni! - Krzyknął. Skuliłam się ponieważ jego ostry, potężny i wściekły głos nijak pasował do leniwego i obojętnego, który dotychczas słyszałam. Ej, zaraz zaraz ! Zmarszczyłam brwi i podniosłam z powrotem wzrok. Może i nie potrafię tak surowo na kogoś patrzeć ale najwyraźniej mój gość dostrzegł moją zmianę nastroju.
- Przecież mnie zwolniłeś! - Nie miałam zamiaru krzyczeć ale samo mi się wymokło. Na jego twarzy wymalowało się lekkie zdziwienie. Parsknął bezgłośnie powietrzem pokazując naprawdę mały, kpiący uśmieszek. Zdjął czarny płaszcz rzucając go na fotel z książkami. Stał przede mną w białej koszuli z podwiniętymi rękawkami i w miarę eleganckich czarnych spodniach. Nie wiem dokładnie kiedy po raz kolejny wstrzymałam powietrze w płucach. Christopher usiadł naprzeciwko mnie, a ja modliłam się by drewniany stołek pod nim zaraz nie runął.
- Wiem lepiej od kogokolwiek co zrobiłem, a czego nie więc radzę ci mnie nie okłamywać i powiedzieć dlaczego tak naprawdę olałaś robotę? - Że co proszę!? Za kogo on się cholera ma!? Nie potrafiąc usiedzieć na miejscu wstałam i ruszyłam w kierunku kuchni gdzie odłożyłam komórkę, wzięłam ją i szukając E-mail od Christophera, wróciłam do salonu. Odszukałam plik i wręczyłam telefon czarnowłosemu, który chwilę na mnie popatrzył, a następnie spojrzał na ekran. Lekka wściekłość ciągle we mnie buzuje jednak kiedy widzę niemiłe zaskoczenie na twarzy byłego szefa lekko się uspokajam. Marszczy czoło, a jego brwi prawie się złączają.
- Proszę bardzo, teraz już wiesz dlaczego nie było mnie w pracy i gdybyś był chociaż ten jeden raz uprzejmy, to proszę cię byś wyszedł, dając mi czas na szukanie innej pracy. - Powiedziałam dość stanowczo jednak wątpię, że znajdę inną tak dobrze płatną robotę. Christopher wyprostował się, rozluźnił twarz i spojrzał na mnie leniwymi jednak konkretnymi oczami.
- To wiadomość od mojej sekretarki.- Jego poważny i niski głos sprawił, że przeszły mnie ciarki. Obrócił telefon bym mogła na niego zerknąć i wskazał palcem numer na samej górze. - Powinnaś bardziej się przypatrzeć i zadzwonić do mnie o potwierdzenie tej wiadomości....która swoją drogą jest albo pomyłką albo niezbyt zabawnym żartem.- Wbiłam w niego zaskoczone i wściekłe spojrzenie.
- Żartem? Że co proszę!? Zwalnianie kogoś ze stanowiska pracy to nie żart!- Krzyknęłam nie potrafiąc utrzymać złości na smyczy, wybuchnęłam zaczynając przechadzkę po salonie w te i we wte. -Mam kryzysową sytuację finansową i nie mogę sobie pozwolić na ''Żarciki'' w pracy!- Nie do końca panuję nad tym co teraz mówię ale hamuję się na tyle by nie wypaplać najważniejszych spraw. Christopher wstał, odłożył komórkę i szybkim ruchem ręki zatrzymał mnie w pół kroku.
- Uspokój się kobieto i siadaj na dupie. - Nie krzyknął, nawet nie podwyższył tonu głosu ale brzmiał tak stanowczo, że nogi same podążyły za nim i ugięły się przy fotelu. Wyprostował się stojąc dokładnie przede mną i patrząc na niego z takiej perspektywy szczerze mogę powiedzieć, że sama jego sylwetka jest w tej chwili niesamowicie kusząca i niebezpieczna. To tak jakbym chciała pogłaskać tygrysa za szybą w ZOO, który patrząc na mnie myśli jedynie jak mnie pożreć. - Rozwiąże to nieporozumienie i wszystko wróci do normy, a więc przestań panikować. - Dodał bardziej spokojnie. Odetchnęłam kilka razy. Nagle w głowię zaświtało mi niejasne pytanie. Spojrzałam z powrotem na czarnowłosego jednak już go tam nie było. Usłyszałam jak klamka od drzwi się przekręca wytwarzając znajome skrzypnięcie. Szybko wstałam i podbiegłam do mojego wciąż aktualnego szefa.
- Czekaj, gdzie idziesz?! - Christopher odwrócił się w połowie drzwi spoglądając na mnie jak na idiotkę. Jednak po chwili na jego twarzy pojawił się mały, chytry uśmieszek.
- Myszka chce bym został na noc? - Spytał kpiącym głosem. Zatrzymałam powietrze w płucach otwierając lekko usta i dopiero po chwili zorientowałam się jak przezabawnie muszę wyglądać.
- Nie, tylko pytam się dokąd idziesz. - Odpowiedziałam szybko łącząc usta i rozluźniając rysy twarzy. Christopher zaśmiał się cicho, a jego rozbawiony chichot rozbrzmiał w mojej głowie jak cudownie śliczna piosenka śpiewana przez boskiego wokalistę. Zamknął drzwi i oparł się o nie plecami lekko się garbiąc by spojrzeć na mnie na równi z oczami.
- Niezdarna, łatwowierna i głupia myszka - Cmoknął ustami kręcąc lekko głową, a następnie spojrzał na mnie tak intensywnie głębokim spojrzeniem, że aż się mi w głowie zakręciło. - Miałem zamiar wrócić do swojego niewysprzątanego apartamentu jednak zmieniłem zdanie. - Odepchnął się od drzwi sprawiając, że muszę cofnąć się o kilka kroków w tył by na mnie nie wpadł. Serce podskoczyło niebezpiecznie wysoko i zaczęło bić rytmem rozwścieczonego byka powodując, że na policzkach pojawiły się mocne rumieńce, a oczy nie słyszały rozumu i wgapiały się bezwładnie na jego oszałamiającą, męską i piękną twarz.
- Zmieniłeś zdanie? - Cichy pisk wydobył się niekontrowanie z moich ust sprawiając, że robię z siebie jeszcze większą ofiarę. Zbliżył się jeszcze bardziej, przytrzymał mnie obejmując lekko w pasie by po chwili przyłożyć usta do mojego czerwonego ucha.
- Potowarzyszę ci w tą zimną noc. - I nagle cały mój świat runął w przepaść bez dna.
CZYTASZ
Pokojówka
Roman d'amourA więc, plan jest szybki i dość prosty. Zarzucić uwodzicielską sieć jednemu z najbogatszych ludzi jakich kiedykolwiek miałam okazję zobaczyć w mediach. Zaliczyć, pozostawić, zniknąć, zapomnieć i zgarnąć dość pokaźną sumę pieniążków. Tak, to będzie b...