Kiedy Nico i Will zbliżyli się do siebie i nie bali nazwać drugiego najlepszym przyjacielem, Solace nie miał oporów, aby testować na chłopaku swoją głupotę i wymyślał coraz to głupsze teksty na podryw. Oczywiście wykorzystywał je na nim, w każdym możliwym momencie i co przyszło mu na myśl.
A Nico nie złościł się.
Nieraz naśmiewał się z jego prób podrywu, ale nieraz też rumienił się, kiedy z ust blondyna padło naprawdę zbereźne zdanie, lub komplementujące czarnowłosego, w sposób łechtający jego ego.
Tak było i tym razem, gdy siedzieli w parku. Nico normalnie na ławce, opierając rękę o metalową poręcz. Will natomiast na jej oparciu, nie zwracając uwagi na fakt, iż miejsce, które zabrudził butami, będzie niegdyś zajęte przez osobę, której marzeniem zdecydowanie nie jest brudny od piachu tył spodni.
– Jesteś jak ten pies – zaczął blondyn, a di Angelo już przewrócił oczami, szykując się na coś żenującego.
– Bo tak dużo szczekam?
Przypuszczając, że Solace uderzy w niego głupim tekstem, mocniej niż on samego siebie, miał sporo racji. Zawsze ją miał. Nie było okazji, podczas której Will nie wykorzystał możliwości palnięcia durnego słówka.
– Nie, bo gdybym był Chińczykiem, to bym cię schrupał.
Głośny plask rozległ się od jego lewej strony. Zaśmiał się na widok Nico, ukrywającego twarz w dłoniach. Przez jego blade palce widać było czerwony ślad na, równie bladym, czole.
Co prawda, blondynowi zdarzało się powiedzieć coś całkiem mądrego, co wynikało zupełnie z jego filozoficznej natury, a do tego, jeśli już się mu zdarzyło, to było coś naprawdę wyjątkowego. Jednak jego odważna głupota przewyższała nawet to.
Nico mógłby opowiadać o tym jeszcze długo, naprawdę długo, gdybyśmy go nie powstrzymali. Jednak kto chciałby słuchać wychwaleń na temat tego blondasa? No tak, każdy.
Solace o di Angelo też mógł powiedzieć wiele.Jak uroczo się rumienił, odwracając się, lub zakrywając twarz czymkolwiek, gdy się zawstydził. Jak słodko marszczył nosek, nadymając policzki, gdy był naburmuszony. O jego małych rączkach, wyglądających jak u zmarłego, a jednak tak ciepłych, jak majowe słońce.
Wszystko to, co Will kochał w Nico. Tak. Kochał.
Był szaleńcem, majaczącym do siebie, że pewnego dnia uda mu się zdobyć to, czego tak bardzo pragnie. Był zakochanym szaleńcem.
I kto wie, kiedy przyzna się do tego przed całym światem.
– Ey, Nico. Wiesz, że potrafię utrzymać w dłoniach cały świat? – mruknął, siadając niemal normalnie na ławce. Zwrócony przodem do chłopaka, siedząc po turecku.
– Niby jak? – westchnął znudzony brunet.
Will złapał jego twarz delikatnie w dłonie, pocierając kciukiem jego policzek. – O tak.
|••••••••••••••|
Uh-huh, wiem, że nudne, ale tak, będę przedłużała tę akcję.
Trochę fluffu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, tak samo męczenie się z autorem-debilem. To znaczy mam taką nadzieję xD
Mam też nadzieję, że nie pogniewacie się o to przeciąganie akcji. Nie chcę, żeby od razu krzyknęli sobie "KOCHAM CIĘ CHODZ ZE MNĄ DO ŁÓŻKA", co wiem, że jest nieuniknione (no może bez tej łóżkowej części), ale spokojnie. Nie zostało dużo.
See ya💞🐑
P.S. pierwszy podryw jest ofc mój, drugi zaś pamiętam z jakichś headcanonów💞
CZYTASZ
✓Pamięć || Solangelo AU✓
FanficCotygodniowe odwiedziny na grobie siostry, która pomogła znaleźć bratu miłość.