Rozdział 6

63 7 0
                                    

Minęło kilka dni, z Carlem widziałam się tylko w szkole. W szkole wszyscy już wiedzą o naszym występie. Już chodzą plotki typu "Jo plus Carl...". Wkurza mnie już to. Przyszła Ann.

- Cześć. Co tam? - zapytała, gdy tylko do mnie podeszła.

- Hej. A nic. Coraz bliżej ta impreza. Nadal się zastanawiam, czy naprawdę mam iść - odpowiedziałam

- Idź. Naprawdę warto. Moja mama reprezentowała naszą szkołę gdy była w gimnazjum. Opowiadała mi, że po koncercie wszyscy jej gratulowali, inaczej zaczęli o niej mówić.

- Jeszcze zobaczę. Dobra, ja lecę na matmę - pognałam w stronę klasy matematycznej zostawiając przyjaciółkę w tyle, która po chwili się ocknęła i mnie dogoniła.

Minęły wszystkie lekcje. Przy wyjściu ze szkoły stał Carl. Spojrzałam na niego, a on w tym samym czasie na mnie. Jednak potem spojrzał w ekran telefonu i coś tam napisał. Po chwili rozległ się dość cichy dźwięk przychodzącego SMS'a.

- Dobrze, to idziemy - zwrócił się do mnie.

- Gdzie? - zdziwiłam się

- Zobaczysz. Może ci się spodobać, a jak nie, to trudno

- Proszę cię, nie trzymaj mnie w niepewności. Nie lubię tego.

- Nie wiesz, gdzie ciebie zabieram. Nie bój się. Nic ci się nie stanie. Spokojnie

- Jak ja niby mam być spokojna, jak zabiera mnie chłopak, który...

- Który?

- Który nie chce mi powiedzieć gdzie! - odpowiedziałam szybko

Nie odpowiedział. Chwycił mnie za dłoń i pociągnął mnie w stronę wyjścia w terenu szkoły. Wyszliśmy na ulicę. Z niewiadomo z jakiej przyczyny, wszystkie samochody na drodze kierowały się do centrum miasta. Carl spojrzał na mnie, potem na wejście na centrum. Zaczął iść szybszym krokiem, musiałam truchtać za nim.

Doszliśmy do centrum. Duża grupa ludzi skupiało swoją uwagę przy fontannie. Różnokolorowe światła świeciły na wszystkie strony, a te, które kończyły swój zasięg na murach kamiennic wokół centrum, ozdabiały je przeróżnymi kółkami, gwiazdkami i trójkątami. Było pięknie.

Gdy się tak rozglądałam, Carl gdzieś zniknął. Znowu. Stałam wśród tłumu, rozglądając się, gdzie może być. Po chwili ktoś mnie pociągnął w stronę sceny przed fontanną. Stałam w pierwszym rzędzie i widziałam wszystkich ludzi stojących na deskach sceny.

Nic nie robili, po prostu stali nieruchomo. Miałam wtedy okazję, by się im przyjrzeć. Mieli na sobie czarne, dość obcisłe ubranie, włosy pomalowane lakierem na czarno, a twarz zasłaniała czarna maska.

Nagle usłyszałam narastającą muzykę. Postacie zaczęły powoli równo się przemieszczać. Melodia w tle grała już głośniej. Ludzie, których nie dało się rozpoznać tańczyli break dance.

Moim zdaniem świetnie to robili. Wszystko było dobrze ze sobą zgrane, tworzyły tak zwaną harmonię. Bardzo mi się to podobało. Ale czy z tego powodu Carl mnie tu zaprowadził? Właśnie... Gdzie on jest? - pomyślałam.

Rozejrzałam się wokoło. Nigdzie go nie było. Spojrzałam znów na scenę. Muzyka cichła, a tajemnicze postacie znikły gdzieś w głębi bladego dymu. Została tylko pusta scena. Widownia zaczęła się rozchodzić.

Po kilku minutach zostałam sama gapiąc się na pustą scenę. Miałam nadzieję, że wkrótce przyjdzie Carl. Jednak nie przyszedł. Niekontrolując to, co robię, weszłam na podwyższenie.

Stanęłam na środku sceny. Nie była zbyt duża, ale wystarczyła, abym wyobraziła sobie Wielką Imprezę Klasyczną. Zamknęłam oczy.

Widziałam siebie w miętowej sukience przy fortepianie. Obok mnie stał Carl. Ubrany elegancko wziął w ręce skrzypce. Zaczęliśmy grać.

- Jo! - usłyszałam męski głos - Co ty robisz na scenie!

Nie odpowiedziałam.

- Nie udawaj, że mnie nie słyszysz -  odparł po chwili ciszy. Uśmiechnęłam się lekko, nadal miałam zamknięte oczy - Chodź, zaprowadzę cię do domu.

Słyszałam, jak wchodzi po małych, drewnianych schodkach po boku sceny. Podszedł i złapał mnie za ramię. Powoli otworzyłam oczy. Carl to zauwarzył. Byliśmy tylko ja i on. Nikt nie chodził po rynku, nielicząc oczywiście mieszkańców kamiennic.

- Gdzie byłeś? - zapytałam. Zrobiłam krok do tyłu, bo staliśmy zbyt blisko siebie.

- Przy tobie - jego odpowiedź mnie bardzo zdziwiła

- Nie widziałam cię

- Ale ja ciebie cały czas - Carl zbliżył się do mnie o krok - Przejdźmy do rzeczy. Podobał ci się występ?

- Tak, bardzo. To było... piękne. Coś innego. Coś, czego brakowało w takim miejscu od dawna.

Nic już nie powiedział, tylko odparł ciche "Aha". Zeskoczył ze sceny i spojrzał na mnie. Znaczyło to, że też mam zejść.

Słońce już zachodziło, gdy wracaliśmy do domu.

-----------------------

Hej, hej! Jak wam się podoba? Odpowiadajcie w komentarzach i głosujcie, jeśli się wam podoba!

Pozdrawiam, wasza Lilalinda

Przygody Jo [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz