Rozdział 5

184 24 0
                                    

Stanley Pines

Zaciekawiony tym, co opowiadał mi Dipper, Stanford oraz Mabel, oczywiście oddzielnie, postanowiłem sam udać się do Leniwej kluchy. Niestety, dowiedziałem się od niej czegoś, co potwierdziło moje obawy. Po krótkiej naradzie samego ze sobą stwierdziłem, że lepiej nie mówić o tym nikomu i działać z ukrycia. Może to po prostu fałszywy alarm? Warto wierzyć.

Bill Cipher

Obserwowałem Dippera i słuchałem jak rozmawia ze zwierzęciem, które wydawało się go rozumieć. Właśnie tak spędzałem kolejne dni. Praca, gdzie obserwowałem Dippera, dom, las, gdzie ponownie obserwowałem Dippera, następnie jezioro, gdzie dalej obserwowałem Dippera i zebrania mieszkańców, na których pomagałem wszystkim. Dzisiaj Pines zaskoczył mnie niesamowicie, albowiem Jeleń dał mu wsiąść na swój grzbiet i pojechać. Coś, co zszokowało mnie jeszcze bardziej to fakt, iż na kopycie jelenia pojawił się mały, zielono niebieski kryształ w kształcie sosny, ale tylko na chwilę, aby jeleń po kilku sekundach, razem z szatynem zniknął mi z oczu.

- Jasna cholera!- warknąłem, a moje oczy, wraz z tęczówkami stały się czarne, a źrenice białe. Moje blond włosy oraz żółte ubranie zmieniło kolor na płomienną czerwień.

- Przecież to niemożliwe! Ugh!- w mojej dłoni pojawił się znajomy, biały płomień, którym cisnąłem w najbliższe krzaki i drzewa. po kilku godzinach doprowadziłem się do porządku.

- Spokojnie Bill, przecież jesteś najpotężniejszym demonem, który stąpał po najbliższych trzystu wymiarach, nie dasz się wyprowadzić z równowagi takiemu marnemu przeciwnikowi.


Dipper Pines

nie wierzyłem własnym oczom! Właśnie jechałem na grzbiecie jelenia, którego robi płonęły niebieskim, znanym mi ogniem. Próbowałem się od niego oderwać, ale moje dłonie były jak przymocowane. Kompletnie nie wiedziałem co mam robić, moim ciałem zawładnęła panika.
Czy ktoś tu w ogóle był? Wątpię. Właśnie jechałem w najciemniejsze, najmroczniejsze i najgorsze zakatki tego cholernego lasu. Przeżywałem prawdopodobnie drugie spotkanie z jakimś demonem. Dlaczego ja? Spuściłem głowę i zacisnąłem zęby. Wiedziałem doskonale, że wiele osób mogło to spotkać, a ja po prostu trafiłem na takie miasteczko. Westchnąłem i otworzyłem powoli oczy. Starałem się uspokoić i przeanalizować sytuację. Niestety, przez to, co zdarzyło się chwilę potem, nie dałem rady i po prostu miotałem się, płacząc. Moje nogi zaczęły się wtapiać w skórę zwierzęcia.

- Pomocy! Błagam, niech ktoś tu będzie!- krzyczałem błagalnie, zdzierając kolejny raz gardło.

Nie wiedziałem kompletnie ile, i gdzie jadę. Moje ciała coraz bardziej stapiało się z dzikim zwierzęciem, a ja szykowałem się na swój koniec.

Mabel Pines

Brata nie było już bardzo długo. Mijała kolejna godzina, była czwarta w nocy, a dobrze wiem, że on rano wstaje do pracy. Stałam z wujkami przed chatą i rozglądałam się. Wiedziałam, że coś jest nie tak już o dwudziestej trzeciej!

- Wujku Stanku, a jeśli on nie wróci? Wujku Fordzie, nie da się nic zrobić? Przecież wiem, że coś jest nie tak, wy też dobrze to wiecie, dlaczego nie reagujecie a stoicie ze mną jakby wszystko było dobrze?!- z moich oczu uwolniły się łzy, a moja twarz zrobiła się czerwona. Dolna warga drżała, podczas gdy ja trzęsłam się niczym osika.- Pomóżcie mu, boje sie...- wyszeptałam cicho i przytuliłam ich. Nagle jednak usłyszałam głos wujka Stanka, ale nie taki, jak zawsze. Teraz był smutny i pełen niepewności.

- Muszę wam coś powiedzieć...- zaczął niepewnie, drapiąc się po karku.- Myślę, że ma to jakiś związek, a wręcz jestem pewny, że ma, z zaginięciem Dippera. Otóż...- westchnął głęboko.
- Bill Cipher... Powrócił.




Powrót Chaosu (Billdip)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz