17|Czerwone włosy

1.9K 136 18
                                    

-Powiedz mi gdzie ty się tak załatwiłaś, co?-Spytała Mary, gdy po wejściu do namiotu szpitalnego od razu zajęła się Azjatą i jego wybawczynią. Siedząc na jednym z pięciu składanych łóżek Nora przyglądała się nieciekawie wyglądającemu rozcięciu na swojej tali, które w dość nieprzyjemny sposób dawało jej się we znaki, szczególnie gdy kobieta zakładała na nie szwy. Zdecydowanie nie należała do fanów nici, igieł, szydełek i innym rzeczom tego typu. Przerażały ją o wiele bardziej, niż DRESZCZ czy Poparzeńcy, a był to nie lada wyczyn.

-Jego lepiej spytaj.-Burknęła, zwracając na siebie uwagę Minho, który siedząc dwa łóżka dalej dotąd ani razu się nie odezwał. Było mu trochę głupio. Nie dość, że dziewczyna musiała go ratować, to jeszcze wyszła z tego z większymi obrażeniami, niż on. Jakby tego było mało w ogóle nie pomógł jej w czasie konfrontacji z Duncanem, co sprawiało, że przez cały czas unikał jakichkolwiek rozmów z dziewczyną...Co nie zmieniało faktu, że prawie cały czas się na nią patrzył. Nora przez cały czas skutecznie unikała jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego, starając się nie czynić tej sytuacji jeszcze bardziej niekomfortową, niż była. Gdy Mary wyczuła o co chodzi zasłoniła chłopaka swoją osobą, po czym nakleiła spory plaster na opatrzoną już ranę córki.

-No, skończone. Nie szalej tak, Nora. Dopiero co cię odzyskałam, nie chcę rano znaleźć cię w jakiś krzakach, roztrzaskaną na kawałki, wiesz?

-Dobra, zapamiętam.-Odpowiedziała dziewczyna, z powrotem zakrywając ranny bok szarą koszulką.

-Dobrze, z tobą już prawie skończyłam. Lilith? Sprawdź proszę jak się ma nasz bijatyka, ja muszę skoczyć po środki dla Nory. Wiesz, jak nastawić rękę.-Dodała Mary, po czym wyszła z namiotu, zostawiając ich pod opieką swojej młodszej, czerwonowłosej córki. Lilith wyjąwszy ze stojącego pod ścianą plastikowego pudła kilka bandaży podeszła do łóżka Azjaty, zajmując się nim. Początkowo Nora w ogóle nie zwracała na nich uwagi, uważnie przeglądając zapasy nietypowej lecznicy. Nie mieli tu tego zbyt wiele, ledwie cztery-pięć pudeł. Na taką ilość potencjalnych nosicieli Pożogi to było stanowczo za mało.

-Dobra, lepiej to zagryź.-Powiedziała, podając mu skrawek grubego materiału. Minho z niechęcią spełnił jej polecenie, wiedząc, że za chwilę wydarzy się coś bardzo nieprzyjemnego. W chwili, w której wydał z siebie głośny i krótki krzyk ciemnowłosa wypuściła z ręki niewielką fiolkę z przezroczystą cieczą, gwałtownie odwracając się w ich stronę.

-Wszystko gra.-Dodał Minho, widząc jej utkwione w swojej osobie spojrzenie.-Nie musisz udawać, że cię to obchodzi.

-Bez obaw, nie mam po co.-Odpyskowała, z powrotem skupiając się na przeglądaniu zasobów. Przerwała dopiero wtedy, gdy Mary wróciła do namiotu, z dość sporą strzykawką. Na widok dużej dość igły Nora aż przełknęła nerwowo ślinę, niechętnie siadając z powrotem na łożku. Nigdy nie lubiła igieł. Na sam widok przedstawicielki jednej z nich przypomniała sobie to, jak za ich pomocą matka szprycowała ją jakimiś dziwnymi preparatami. Właściwie to ją i brata...Gally. Jeszcze nigdy w życiu nie pragnęła tak bardzo kogoś poznać. Chciałaby wiedzieć o nim wszystko-Kim teraz jest, jak wygląda-i co najważniejsze-czy jest jednym z nich. Czy był w labiryncie? Czy jest jednym z Odpornych? Czy w ogóle żyje? Chyba nigdy nie było jej dane się tego dowiedzieć...Choć z drugiej strony los płata rożne figle. Więc kto wie, może kiedyś jeszcze o nim usłyszy...

Jej rozmyślania przerwane zostały przez wręcz mdlący, niesamowicie przesłodzony ton głosu Lily, próbującej w jakiś sposób zagadać do Azjaty.

-Więc Monho. Słyszałam, że nieźle ci poszło. Podobno spuściłeś Duncanowi niezły łomot.

-Cóż, chyba nieco inaczej rozumiesz pojęcie ,,łomot", Li.-Wtrąciła się Nora, starając się za wszelką cenę zniechęcić młodszą siostrę do dalszych prób. W sumie sama nie wiedziała dlaczego to robi. Uznała, że najzwyczajniej w świecie nie ma ochoty na zwracanie dzisiejszego obiadu.

the flare🔥 scorch trials  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz