Dlaczego tu właściwie przyszedłem?
Siedziałem w tej głupiej knajpce o której mówił Scott już od dobrych piętnastu minut. Jego zaś nie było.
Kilkakrotnie sprawdzałem telefon, aby upewnić się że nie dostałem żadnej wiadomości.
Nic.
Mógł przynajmniej napisać, że się spóźni, albo że wcale nie przyjdzie. Zrozumiałbym. Każdemu może wypaść coś niespodziewanego. Ale żeby tak kompletnie wystawić mnie do wiatru?
Po co w ogóle do niego zagadałem? To zdecydowanie była zła decyzja. Lepiej było siedzieć cicho.
Minuty mijały, a Scott wciąż się nie zjawiał.
Dość tego.
Wstałem i byłem już w połowie drogi do drzwi, kiedy do lokalu wszedł wolnym krokiem, i z tym denerwującym uśmieszkiem, Scott.
- Co robisz, mały? - zapytał akcentując ostatnie słowo
- Właśnie wychodziłem. I nie mów do mnie mały.
- Dlaczego? Przecież to prawda! Spójrz.
Scott podszedł do mnie i przytulił mnie opierając swoją brodę na mojej głowie.
- Widzisz? Jesteś mały!
Chwilę potem odsunął się, a ja uświadomiłem sobie że wstrzymywałem oddech. Scott Hoying właśnie mnie przytulił.
- Po prostu tak nie mów. To denerwujące.
- I właśnie dlatego będę tak mówić - uśmiechnął się szeroko - Siadajmy.
Scott zajął miejsce przy pobliskim stoliku, a ja usiadłem na przeciw niego.
- A więc...- zacząłem czując się bardzo niezręcznie - Chciałem podz-
- Podoba mi się to, wiesz?
- Co? - zapytałem zdumiony
- Twój sposób na przyciągnięcie mojej uwagi.
- Co?
- Wszyscy na około starają się być dla mnie jak najmilsi i robią o co ich poproszę, ty objąłeś inną taktykę i muszę przyznać, że działa.
- Co?
- Zaciąłeś się? - zaśmiał się blondyn - Już nie musisz udawać. Wiem że tylko zgrywasz takiego...obojętnego. Pierwszy raz ktoś w taki sposób próbuje przyciągnąć moją uwagę i podoba mi się to. Jest takie..orzeźwiające.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Todrick powiedział mi, że ty i on jesteście moimi największymi fanami w Arlington.
No nie wierzę.
- A nie przyszło ci do głowy, że byłem twoim fanem ZANIM zobaczyłem kim jesteś naprawdę?
- Kim? - zapytał wciąż się uśmiechając
- Egoistyczną gwiazdą.
- Masz szczęście, gdybym nie znał własnej wartości to bym się przejął. Już nie musisz być niemiły. Udało ci się. Jestem tutaj, więc twój pan zadziałał, mały.
- Nie było żadnego planu! - zdenerwowałem się - Jesteśmy tutaj tylko dlatego, że nie chciałeś przyjąć moich podziękowań na papierze!
- Czy naprawdę jesteśmy tu tylko dlatego? - zapytał z uśmieszkiem błąkającym po ustach
Już miałem powiedzieć, że to jedyny powód, ale teraz nie byłem tego taki pewien.
- Widzisz? - odparł z satysfakcją w głosie
CZYTASZ
Zostań ze mną ₪ Scömíche
FanfictionMitch po raz pierwszy spotyka Scotta w szkole, w czasie ostatniego roku nauki zanim rozpocznie college. Mitch o istnieniu Scotta wiedział dużo wcześniej, gdyż Scott jest sławnym piosenkarzem. Blondyn natomiast nie ma pojęcia o istnieniu Mitcha. Przy...