Rozdział XV

325 24 7
                                    

Weszłyśmy do mieszkania i zaczęłyśmy się rozpakowywać. Otworzyłam drzwi balkonowe. Do moich nozdrzy dostał się zapach świerków rosnących pod domem. Wszystko było jak dawniej. Znów byłam z Kingą bardzo blisko, znów stałyśmy się nierozłączne. Nie pozwolę, aby ktoś próbował zniszczyć tę więź. Ona jest nieodłącznym elementem mojego życia, bez niej nie dam rady. Niech będzie chociaż teraz, bo bardzo jej potrzebuję.
Siedziałyśmy na podłodze, śmiejąc się jak opętane, wspominając stare czasy.

-A pamiętasz, kiedy miałaś swoje buciki w kwiatki, z którymi nie chciałaś się rozstać ani na chwilę?

-Och tak, pamiętam to doskonale. Później ta flądra, jak jej tam było... Klaudia? To ona je zabrała, jestem tego pewna!-powiedziałam oburzona.

-Tak myślisz? Może to Marta? Zresztą, nieważne. Zobacz, co zazdrość potrafi zrobić z człowiekiem nawet w wieku przedszkolnym. Już mogła je ukraść, a nie wrzucać w błoto. Szkoda pantofelków, nosiłabym.-zaśmiała się Kinga.

Nagle jej twarz spoważniała. Ta mina.. Chciała o coś zapytać, ale bała się mojej reakcji.

-O co chodzi?-zagadnęłam.

-Jesteśmy w przepięknym miejscu, razem, ale nie sądzisz, że zaczynając wszystko od nowa i tak powróciłaś na stare śmieci?

-Jedyną rzeczą, dzięki której tu wróciłam, jest samo miejsce. Spokojne miasteczko, do tego mieszkamy w takim miejscu, gdzie nie słychać tych wszystkich trąbiących samochodów, nie ma tylu spalin, nikt się tu nie spieszy. Można poznać tyle ciekawych osób, bo ludzie są tu niezwykle mili. To jest po prostu moje wymarzone miejsce.

-Wiesz, że na jakieś 99% jeszcze kiedyś spotkasz tu Shawna?-zapytała niepewnie Kinga.

-Oczywiście, że to wiem. Nie mam mu niczego za złe, to go przerosło. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, ale to nie znaczy, że jestem do niego wrogo nastawiona.-odrzekłam.-Shawn to zamknięty temat.

****

Byłyśmy już gotowe do wyjścia. Wsiadłyśmy w taksówkę i udałyśmy się na imprezę, żeby uczcić naszą "przeprowadzkę", nowy etap w naszym życiu.
Po kilkunastu minutach byłyśmy pod klubem. Serdecznie podziękowałyśmy taksówkarzowi i pospiesznie wysiadłyśmy. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się na kanapę w rogu pomieszczenia. Zamówiłyśmy drinka. Kolejnego. Następnego. Niedługo potem przysiadła się do nas dziewczyna, była chyba w naszym wieku. Miała na imię Katie. Szczupła brunetka, niewysoka, z burzą loków na głowie, zielonooka. Była przesympatyczna.

-Dobra dziewczyny, idę na parkiet. Wypada trochę potańczyć.

-Poczekaj, pójdę z Tobą!-wybełkotała Kinga. Wiedziałam, że jutro będzie wrakiem człowieka.

Popędziły w stronę tłumu, a ja zostałam sama. Wyszłam się przewietrzyć. Na zewnątrz od razu poczułam przeszywający chłód, ta noc była wyjątkowo zimna. Usiadłam na schodach i skuliłam się. Oczy same mi się zamykały, ale przecież nie mogłam zostawić mojej przyjaciółki samej, tym bardziej, że jej stan był tragiczny, nawet nie zamówiłaby sobie taksówki. Oparłam głowę o mur. Nagle usłyszałam za sobą szelest. Pomyślałam, że to po prostu wiatr, ale myliłam się. Jeden szybki cios i leżałam obolała na trawie.

(Perspektywa Shawna)

Jestem pewien, że ją widziałem. Cameron powiedział, że chyba za dużo wypiłem, ale to on ledwo słaniał się na nogach. Posadziłem go i przedzierając się przez tłum, wyszedłem na zewnątrz. Zobaczyłem chłopaka szperającego w torebce jakiejś dziewczyny. To była ona! Leżała na wpół przytomna. Poczułem przypływ złości. W głowie mi pulsowało, krew płynęła jeszcze szybciej, niż zwykle. Rzuciłem się na zakapturzonego chłopaka. Jeden, drugi, trzeci raz. Jego twarz wyglądała okropnie, ale ma za swoje. Wyrwałem mu torebkę z ręki i podbiegłem do dziewczyny. Sprawdziłem puls. Wszystko w porządku. Musiałem ją stamtąd zabrać i to jak najszybciej. Delikatnie ją podniosłem i oparłem o ścianę.

-Zaraz Cię stąd zabiorę, obiecuję. Nic Ci nie jest?-spytałem, okrywając ją swoją skórzaną kurtką.

-Nie możemy stąd iść.. Nie zostawię tu Kingi samej.-wyszeptała. Jak zawsze innych stawiała na pierwszym miejscu.

-Zaraz po nią wrócę, nie martw się.-powiedziałem, przerażony całą sytuacją. Zaniosłem Alex do swojego samochodu i wróciłem do klubu, aby znaleźć Camerona i Kingę. Odnalazłem ich wśród tłumu tańczących i wsiedliśmy do samochodu. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, silnik zawarczał i pędem ruszyłem przed siebie. Po dziesięciu minutach byliśmy pod domem dziewczyn. Wysiadłem, zabierając przy tym klucz do drzwi mieszkania z torebki Alex i poleciłem wszystkim, aby wysiedli i poszli ze mną.Ułożyliśmy Alex na łóżku. Kinga się nią zaopiekowała, a Cameron poszedł się zdrzemnąć. Poszedłem do kuchni i zacząłem rozmyślać. Co by się stało, gdybym się tam nie pojawił? Gdyby się ocknęła, mógł jej zrobić coś o wiele gorszego. Musiałem ją chronić.

***

Cześć i czołem! Jest rozdział, niestety nie najlepszy. Przekładałam pisanie go, ale uznałam, że nie ma sensu i troszkę do niego dopisałam. :) Z racji, że święta tuż tuż, chciałabym życzyć wszystkim moim czytelnikom wszystkiego dobrego! Dziękuję, że jesteście! Zapewne będę jeszcze tu zaglądać, więc pamiętajcie; nie usuwać opowiadania z biblioteczki, bo kto wie, może jeszcze zaskoczę Was niejednym rozdziałem! :)

Dream/ Shawn Mendes *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz