Część 9

82 5 0
                                    


Ania speszona spojrzała na niego. Jego oczy błyszczały a usta układały się w piękny uśmiech, szczęśliwy uśmiech. Dziewczyna mrugnęła trzykrotnie i podniosła dłoń w górę. Delikatnie przyłożyła ją do jego policzka a Mark jakby kot wtulił policzek w jej dłoń. Ania powędrowała dłonią i opuszkami palców po jego policzku w dół, po linii szczęki i podbródka i w górę po drugim policzku. Ciężko jej było uwierzyć w to co właśnie usłyszała

- Jak to się zakochałeś? Masz dziewczynę? – chciała by był szczęśliwy ale skoro napisała mu że ma układać sobie życie to normalne że ma dziewczynę.

- Mam nadzieję że tak – odparł i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Dziewczynie zakręciło się w głowie od bijącego odeń szczęścia. Przełknęła ślinę i spojrzała pytająco

- To masz, czy masz nadzieję że masz?

- Zależy co mi powie gdy sama się o tym dowie. Ale o tym później. Mówiłaś że oni tu są. Co i kogo masz na myśli...

Ania westchnęła przeciągle i przejechała dłońmi po twarzy. Usiadła na brzegu łóżka i opowiedziała Markowi o sytuacji, która miała miejsce w restauracji. Mężczyzna spiął się cały a w oczach zapaliła się chęć mordu. Ania się przeraziła i starała się go uspokoić. Mark odetchnął i spojrzał już spokojniej w stronę dziewczyny.

- Nie bój się. Mam wielką ochotę zrobić im to co oni tobie, ale tego nie zrobię. Przyjechałem tu by Cię zabrać do domu. Masz w Warszawie adwokata który zajmie się aktem oskarżenia Twoich braci. Musimy wrócić tam, byś mogła mu wszystko opowiedzieć. Potem przejdziesz jeszcze jedno przesłuchanie u prokuratora a następnie zacznie się rozprawa, mam nadzieję. Tu już mecenas zrobi wszystko byś nie musiała zeznawać. No więc, ruszajmy.

- Ale jak mam adwokata? Mark... coś Ty zrobił? – spojrzała na mężczyznę a w oczach czaił się strach i panika, której nigdy u nikogo nie widział.

- Chcę raz na zawsze przegnać demony Twego życia. Chcę wsadzić te potwory do piekła, takiego, jakie zgotowali Tobie. Nie rozumiesz? Aniu? Naprawdę nie rozumiesz?

Dziewczyna milczała i ze spuszczoną głową wpatrywała się w wykładzinę pokoju hotelowego. Czyż nie rozumiała, chyba nie, skoro nie miała pojęcia o co chodzi Markowi. Podniosła wzrok wprost na wpatrzone weń niebieskie tęczówki. Mark przykucnął na wprost dziewczyny i złapał jej trzęsące się dłonie w swoje, silne, ciepłe i opanowane.

- Aniu, czuj się bezpiecznie. Nic Ci przy mnie nie grozi. Nie pozwolę by ktokolwiek Ciebie skrzywdził a zwłaszcza któryś z tych drani, Twoich braci. Proszę, uwierz mi. Jesteś dla mnie wyjątkową osobą. Mam wobec Ciebie poważne, dalekosiężne plany, ale wszystko po kolei

- Daleko.... Co? Mark, czyś ty oszalał? Nie jestem warta stać u Twego boku, chłopaku, spójrz na mnie? Jestem...

- Piękna, mądra, urocza, zabawna , uparta, emocjonalna... Mogę wymieniać dalej, ale czy to ma sens? Już mówiłaś że jesteś złamana i rozbita, zepsuta i nie do naprawy. Myślisz że nie słuchałem? Owszem, wszystko słyszałem i doszedłem do jednego, jedynego wniosku. Z taką kobietą jak Ty chce spędzić życie. Nie oczekujesz brylantów, zagranicznych wczasów, samochodów i nie wiadomo jak wielkich domów. Patrzysz na mnie i widzisz mnie, takiego jakim jestem. Ja patrząc na Ciebie widzę piękną kobietę, delikatną i czuła. Tego chcę i wiem że Ty również. Daj nam szansę, proszę nie odmawiaj póki nie spróbujesz...

Nie dane mu było dokończyć. Ania czule objęła jego twarz w dłonie, ciągle jeszcze drżące i zbliżyła się do niego. Spojrzała w jego oczy, przymknęła powieki i czule acz namiętnie pocałowała go. Mark odwzajemnił pocałunek, początkowo w szoku, pozbierał się jednak szybko. Gdy tak trwali w namiętnym i jakże upragnionym uniesieniu usłyszeli przekleństwa na korytarzu. Ania odskoczyła od Marka i skuliła się w nogach łóżka. Mark podniósł ją do góry i poprowadził do łazienki nakazując jej zachowanie bezwzględnej ciszy. Zrzucił marynarkę, odpiął pasek spodni. Kopniakiem zrzucił buty i wyciągnął koszule ze spodni rozpinając szybko jej guzik. Przy ostatnim nastało walenie do drzwi. Mark odczekał chwilę dłużej, gdy kolejny raz ktoś za drzwiami zaczął się dobijać. Sprężystym krokiem podszedł do drzwi i szarpnięciem je otworzył, przywdziewając najgroźniejszą minę jaką potrafił z siebie wykrzesać.

Wybieram życie...Where stories live. Discover now