Część 13

59 5 0
                                    

- To co zaczynamy? – spojrzał na nią z oczekiwaniem w oku.

- Jasne. – Ania usiadła na jednym z foteli przed biurkiem prokuratora. Złączyła dłonie i zaczęła pocierać nimi o siebie. Rozejrzała się po gabinecie. Przydałby się remont, stare meble i odchodząca kremowa farba ze ścian, pod nią zaś zielone przebłyski. Prokurator Tyborski czekał cierpliwie, nie naciskał. Rozsiadł się w fotelu, otworzył jakieś notatki i spojrzał na dziewczynę.

- Urodziłam się w Suwałkach, w rodzinie patologicznej. Ojciec i matka chlali na potęgę. Trzech starszych braci, odkąd sięgam pamięcią znęcało się nade mną fizycznie i psychicznie. Bili mnie, kopali, kazali robić przestraszne rzeczy inaczej obrywałam. Zmuszali mnie do kradzieży i szantażowania innych.... – Ania opowiadała i opowiadała. Czasami prokurator zadał pytanie by zgłębić problem, czasami tylko potakiwał głową i słuchał. – Przepraszam, możemy zrobić przerwę? Jestem wykończona. Potrzebna mi kawa i oddech.... – Ania zapłakanymi oczami spojrzała na prokuratora. Ten nie za bardzo był w stanie mówić, skinął głową i odprowadził dziewczynę wzrokiem do drzwi. – Za godzinkę wrócę, dobrze? – Ania rzuciła, otwierając drzwi i spoglądając na niego.

- W porządku, proszę się nie spieszyć. Coś mi się wydaje że długa noc przed nami... - Pan Tryborski powiedział i sam złapał oddech. Mimo 30 lat na stanowisku prokuratora i prześledzeniu tysięcy spraw, nie spotkał się w życiu z tak wielkim okrucieństwem wobec dziecka. Palenie, przypiekanie, szarpaniny, bicie, gwałty i wszystko za przyzwoleniem matki i całego otoczenia. Bo nie wierzył że nikt nic nie widział i nie słyszał, dlaczego nikt nie stanął w obronie tego dziecka? Zastanawiał się i nie umiał sobie na to pytanie odpowiedzieć. Zrobi wszystko by sprawcy otrzymali odpowiednią karę, choćby byłaby to jego ostatnia sprawa jaką w życiu będzie prowadził.

Drzwi się otwarły a Mark automatycznie podniósł głowę z nad telefonu, który właśnie przeglądał. Poderwał się na równe nogi i podbiegł do Ani łapiąc ją w ramiona i przyciągając do siebie.

- Już koniec? - zapytał i spojrzał w zapłakane oczy dziewczyny

- Nie, jeszcze długo nie. Musze odpocząć i napić się kawy. Zapaliłabym najlepiej ale nie mam fajek... - mówiła bez tchu i spojrzała na mężczyznę siląc się na mały uśmiech.

- Palisz? - zapytał zdziwiony Mark

- W tym wszystkim co powiedziałam i co przechodzę właśnie teraz ty się pytasz czy palę? - roześmiała się na głos Ania i odsunęła się od Marka. - tak, od czasu do czasu lubię sobie zapalić, zwłaszcza w taki dzień jak dzisiaj.

- Chodź, wyjdźmy stąd. Kiedy masz wrócić? - zapytał ją łapiąc jej dłoń i ciągnąc za sobą.

- Jak ochłonę. Nie martw się, do tej pory nie powiedziałam najgorszego więc ochłonę szybko. Później może być tylko gorzej.... A przy okazji. Możemy podskoczyć do domu, chciałabym się przebrać w coś wygodniejszego. Nie czuje się na siłach by w tym całym gównie grzebać ubraną w piękną garsonkę...

Mark uśmiechnął się i pokiwał głową. Jego oczy błysnęły i z zadowoleniem pociągnął Anię w stronę schodów i do wyjścia. Kliknął pilota i otworzył auto.

- Sprawdź co jest w bagażniku... - uśmiechnął się promiennie. Ania spojrzała na mężczyznę jak na wariata, po co ma grzebać w bagażniku? Chce się przebrać i skończyć to co zaczęła szybciej niż to możliwe.

- No otwórz bagażnik i zerknij, proszę - Mark uśmiechnął się jeszcze szerzej, wykładając wszystkie zęby na wierzch i rozśmieszając dziewczynę. Podeszła na tył samochodu i go otworzyła. Klapa bagażnika się uniosła a Ania oniemiała na widok zawartości.

Wybieram życie...Where stories live. Discover now