Rozdział 22

347 26 3
                                    

Już wiem, czemu niektórzy uczniowie nie znoszą szkoły. Przez niezapowiedziane kartkówki z matematyki. W dodatku na pierwszej lekcji tego dnia!

Już gorzej chyba być nie może. Całe szczęście, że to tylko geometria, z którą sobie radzę.

Cały czas czułem na sobie wzrok niebieskookiej dziewczyny siedzącej tuż zza mną. Odkąd wróciłem wczoraj do domu, ciągle rozmyślałem o tym, co się wydarzyło przez ten tydzień i jaki ciężki czeka mnie i Marinette weekend.

Po głowie chodziła mi także myśl, że Bonnet więzi mamę w swoim domu oraz że kiedy to się skończy, to ją odzyskam.

Czemu życie nie jest zawsze z górki tylko przez większość pod? Marzę, by to się w końcu skończyło.

Nie mogłem kompletnie się skopić na kartkówce. W dodatku po sali słychać było coś dziwnie znajomego...tylko...co?

- Kto tak bezczelnie mlaszcze! – krzyknęła wściekła nauczycielka. W tej chwili popatrzałam na moją torbę, bo już wiedziałem, że ten znajomy dźwięk to mlaskanie Plagga. Ooo...ooo

Nauczycielka zaczęła chodzić po sali, obserwując czy ktoś ściąga oraz...czy ma coś w buzi. Kto ma z nią zajęcia, doskonale wie, że ona nie znosi jedzenia na lekcji bardziej niż ściągania. Jak kogoś teraz złapię to możemy się spodziewać kolejnej akumy, a to jest ostatnia rzecz, która jest mi teraz potrzebna.

Na szczęście zabrzmiał dzwonek i nikt nie został ukarany. Zaszło ze mnie cieśninie. Przynajmniej trochę.

Jednakże znów się podniosło, kiedy oddawałem kartkę.

W tym momencie zaświecił się telefon Nauczycielki, informując o SMS-ie. Moje serce zabiło mocniej, ponieważ na tapecie miała ustawione swoje zdjęcie, gdzie obejmowała kolesia, na którego muszę teraz polować i dodatkowo wyświetliła się treść wiadomości od „Kochanie" z pytanie, czy się rzeczywiście spotykają o trzeciej dziś po południu. Numer telefonu zgadzał się z tym którym mamy z policji.

Przez chwilę miałem ochotę wziąć telefon, ale tylko zostawiłem swoją pracę i wyszedłem z klasy.

Po schodach na następną lekcję schodziła już Marinette z Alyą. Bez zastanowienia pobiegłem w ich kierunku.

- Musimy pogadać – powiedziałem do zdziwionej Marinette i pociągnąłem, tak że omal nie spadła ze schodów.

Za sobą zostawiliśmy oniemiałą Alyę, do której podszedł Nino.

Trochę brutalnie wepchnąłem dziewczynę do pustej szatni. Nie miała zadowolonej miny.

- Adrienie Agrest, co to miało znaczyć? – Oooo...taaak była zła.

- O piętnastej musimy być u Bonneta.

- Czemu akurat o piętnastej. Przecież... - wiedziałem, że chciała mnie przekonać, bym poczekał do końca naszych zajęć.

- Bo wtedy spotyka się z Matematyczką, czyli go tam nie będzie – z jej twarzy zniknęła złość, która została zastąpiona przez zaskoczenie.

- Skąd wiesz?

- Jak oddawałem pracę przyszłą do niej wiadomość z numeru Bonnet'a, a na tapecie miała zdjęcie z nim.

Zastanowiła się przez chwilę.

- Czyli musimy się urwać ze szkoły i...i się włamać do jego domu. Tylko jak?

Zaczęła chodzić wzdłuż szafek, chyba układając plan.

Obserwowałem ją do czasu kiedy nie usłyszałem głosów podobnych do naszych przyjaciół. Szlak. Już widziałem głowę Nina za szybą, kiedy wpadł mi do głowy pewien pomysł.

Ewolukcja Miraculum ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz