24.

316 23 4
                                    

Pędziliśmy na złamanie karku. Paryskie Piekło było po drugiej stronie miasta, jakżeby inaczej, co. Trzeba przyznać, że mieliśmy zabójcze tempo. Po około pięciu minutach byliśmy w połowie drogi.

Przez cały ten czas myślałem o tym, że mój ojciec wiedział, kim jestem. Mimo to nic nie zrobił z tym. Nie kazał oddać mu niewiadomego pochodzenia pierścień, czy go ukraść, kiedy spałem. Czyżby przeczuwał, że jestem w stanie z Marinette pokonać Bonnet'a jeszcze przed ewolucją? A może po prostu nie pozwalało mu na to sumienie? Jeśli to było sumienie, to możliwe, że nie jest taki zły, za jakiego go mam?

Od takiego rozmyślania głowa mnie zaczęła boleć. Nie mogę teraz zaprzątać sobie nim myśli. Czekała nas misja. Może nawet ... nie, nie myśl o tym. Skup cię, Głupi Kocie!

Na szczęście dla mojej głowy, w końcu dotarliśmy do jego posiadłości. Zatrzymaliśmy się na pobliskim pagórku, z którego mieliśmy idealny widok na bramę wjazdową do jego Piekielnej posiadłości.

Rozglądaliśmy się po okolicy, mając nadzieję, że znajdziemy coś pomocnego. Wtedy dostałem olśnienia.

- Biedrona – szepnąłem do dziewczyny, która się do mnie odwróciła – niedaleko stąd stoi magazyn, w którym Cię przetrzymywali.

- Jesteś pewny? – spytała.

- Jak tego, że Plagg zjadłby mnie gdybym nie dał mu sera – Marinette przewróciła oczami na moją wypowiedź, po czym się zamyśliła.

-Chce go zobaczyć – powiedziała pewnym, ale przyciszonym głosem.

- Po co?

- Bo może znajdziemy tam coś, co przeoczyłeś, gdy skupiłeś się na mnie. Po za tym on tam może jeszcze być więc byśmy musieli czekać – to co powiedziała miało sens.

Jednakże, nie wiedziałem czy mam się obrazić czy nie, przez to, że wątpi w moje możliwości.

- Jak sobie chcesz – odpowiedziałem.

- Prowadź.

Ruszyliśmy na zachód od Piekielnego Dworu. Szliśmy ostrożnie. Nie wiedzieliśmy czy mamy się spodziewać jakiejś pułapki czy też nie, albo ochrony.

Aż za dobrze pamiętam, ogromnych komandosów.

Magazyn nie był daleko, tylko kilka minut szybkiego marszu. Tak jak poprzednio skradałem się daleko od okien, a Biedronka skradała się tuż za mną. Z początku myślałem by iść tą samą drogą, co poprzednio, ale wybrałem opcję odwrotną. Kierowałem się do miejsca, gdzie wtedy wyszedłem.

Moim Kijem sprawdzałem miejsce gdzie chciałem postawić nogę. Jak to było? Strzeżonego, Pan Bóg strzeże? A tu mogłoby pełno pułapek. Ja bym je zamontował, gdyby dwójka głupich dzieciaków chciała pobawić się w kryjówce, gdzie przetrzymuje zakładników.

Ostrożnie weszliśmy do środka. Do pomieszczenia, gdzie walczyłem z komandosami. Niewiele się zmieniło, chodź nie wiele pamiętam.

- Hej, a TY, dokąd – spytałem, gdy zauważyłem, że Marinette oddala się ode mnie.

- Masz żółwie tępo – powiedziała, a następnie pociągnęła za dźwignie, powodując oślepienie mnie reflektorami. Déjà vu – poza tym, strasznie było tu ciemno.

- Ale mogą tu być masę pułapek – wytknąłem.

- Nie ma, zaufaj mi – uśmiechnęła się przebiegle do mnie.

- A skąd ta pewność?

- Bo pułapki były tylko na zewnątrz – musiałem spojrzeć na nią jak na dziwoląga, bo znów przewróciła oczami i zaczęła tłumaczyć – na zewnątrz widziałam zakropkowane miejsca i mechanizmy. Tutaj nic takiego nie było, ale był włącznik światła – pokazała na dźwignię – oraz jakaś klapa w prawym rogu – wskazała na przeciwległą stronę pomieszczenia – oraz coś dziwnego u góry – to powiedziała już nie tak pewnie.

- Niech no zgadnę, idziemy sprawdzić to coś dziwnego – rzekłem zrezygnowany.

Ona się cwaniacko do mnie uśmiechnęła i ruszyła po schodach. Nie mając innego wyjścia ruszyłem za nią. Nie żeby mi się to podobało. Trzeba jednak przyznać, że takie „kropkowanie" jest dość przydatne. Czyżby to była jej nowa moc?

Biedronka weszła do pomieszczenia, gdzie ją ostatnio znalazłem. Stała przed jakimiś wycinkami z wypłowiałej już ze starości gazety, przyklejonej na ścianie. Podszedłem do niej i stanąłem obok.

- To one są zakropkowane – rzekła, nawet na mnie nie spoglądając.

- To, co teraz?

Spojrzała na mnie niepewnie i wyciągnęła rękę, by dotknąć skrawków papieru. Zamykając oczy dotknęła ich. Obserwowałem ją. Jej gałki oczne niespokojnie się ruszały pod powiekami. Słyszałem jej podwyższone tempo bicia serca.

-Kochanie, wszystko gra? – spytałem, gdy wszystko stopniowo narastało.

Była to jak scena z horroru. Ledwo, gdy skończyłem pytanie rozległ się jej przeraźliwy krzyk, by następnie osunąć się mi w ramiona.

Była nie przytomna.

- Biedrona – zacząłem klepać ją po policzkach i nawoływać - Biedrona...obudź się do cholery... no już...

Minęła krótka chwila, ale powoli zaczęła otwierać swe śliczne oczy.

- Co to miał być?! – krzyczałem na nią.

- Ciebie też miło widzieć – mówiła słabo – myliliśmy się.

- Że co? – spytałem nie rozumiejąc.

- Mieliśmy szukać miejsca gdzie się narodził – tłumaczyła – ale czasem mówiąc tak, nie ma się na myśli momentu przyjścia na świat, tylko momentu, gdy straciło się wszystko i trzeba było zacząć wszystko od nowa. Jakby się ponownie narodziło.

- Chcesz mi powiedzieć, że my szukamy tego drugiego? – mój mózg zaczynał mnie boleć.

- Tak – potwierdziła – właśnie widziałam jego przeszłość. Bonnet był kiedyś bohaterem, Ślimakiem – nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem – paryżanie właśnie tak na niego reagowali. Wyśmiewali go. Nie brali na poważnie – nie wiem, czemu, ale zrobiło mi się głupio – Pewnego dnia jakiś szaleniec zagrażał miastu. Chciał go powstrzymać, niemal desperacko, gdyż jego cała rodzina była w samym środku ataku. Jednak ludzie nie dopuścili go do tego szaleńca. Powstrzymywali go i przeszkadzali. Przez głupi dowcip pewnego mężczyzny jego plan legł w gruzach i jego rodzina zginęła – ponownie zamknęła oczy, z których zaczęły kapać łzy – to jest powód, dlaczego chce wszystkich zniszczyć. Zemsta za rodzinę. Po tej tragedii zaczął działać, jako Antystrażnik. Jakiś czas później zamknęli go w psychotyku – mówiła wciąż płacząc.

- No dobrze, już rozumiem, ale czemu płaczesz? – zapytałam, na co ona jeszcze bardziej się rozpłakała.

Mocniej ją do siebie przytuliłem.

- Bo tym mężczyzną, który go powstrzymał był mój ojciec – powiedziała łamiącym się głosem – to dlatego mnie porwał. Chciał, by ona cierpiała tak jak on.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Mogłem tylko przy niej w tej chwili być.

Ewolukcja Miraculum ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz