6. Zrozum mnie.

1K 62 43
                                    

Nie wierzyłem w to co widzę. Właśnie zaciskałem w dłoniach moją 3 płytę, cholerną płytę, która należała tylko do jednej osoby.
- Pytam się kurwa. - powiedziałem, kiedy śmiertelna cisza zaczynała mnie drażnić. Czułem jak zaczynają szarpać mną przeróżne uczucia. Złość, ból, tęsknota, smutek, zaciekawienie, zaskoczenie i wiele innych.
Moje ręce zaczęły się trząść, a dziewczyna widocznie zobaczyła o co mi chodzi, bo całkowicie zamilkła. Trzymałem właśnie Element Trzeci z tym cholernym dedykiem "Dla Majeczki", nie miałem nawet odwagi otwierać jej i patrzeć co jest w środku. Może to nieporozumienie, może jej siostra miała na imię Maja... Cholera! Kogo ja oszukuję? Przez głowę przelatywały mi przeróżne myśli. Może ją tak po prostu oddała? Może to jest jej koleżanka? Może ją wyrzuciła, a ona ją znalazła? A może... Przez tą myśl nabrałem gwałtownie powietrza patrząc badawczo na czarnowłosą, która, zaciskając kurczowo ręce na kierownicy, wgapiała się w przednią szybę.
- To nie może być prawda... - powiedziałem z wyrzutem na co dziewczyna popatrzyła na mnie pytająco.
Drzącą dłonią sięgnąłem po jej okulary, by zaraz po ściągnięciu ich zobaczyć TE oczy. Te duże, czekoladowe, przerażone oczy. Oczy, których wypatrywałem przez prawie rok.

Majka wpatrywała się we mnie zaszklonymi oczami, a ja? Ja poczułem, że tracę grunt pod nogami, jakby nagle brutalnie odcięto mi dostęp do tlenu. Patrzyłem w tęczówki, w których kiedyś mogłem się zatracić i poczułem pustkę, zawód.
- Dawid... - zaczęła, ale szybko jej przerwałem.
- To co zrobiłaś jest świństwem. - powiedziałem ostrzej niż planowałem.
- To nie tak... Nie tak wyobrażałam sobie nasze spotkanie. - powiedziała spuszczając wzrok.
- A jak? Myślałaś, że przyjdę do ciebie z bukietem pieprzonych kwiatów, po tym jak zjeździłem całą Polskę, błagając abyś mi wybaczyła? - wybuchnąłem, czułem, że nie potrafię trzymać nerwów na wodzy.
- Nie ja..
- Nie ty wolałaś robić mnie w ciula, kiedy całkiem przypadkowo doszło do spotkania. - znów ostro jej przerwałem.
- Uspokój się, proszę.. - powiedziała niepewnie.
- Kiedyś to na mnie może działało. - prychnąłem.
- Okej, zawaliłam. Wiem, że źle zrobiłam, ale postaw się na moim miejscu. - powiedziała ostrzej jakby straciła cierpliwość. - Mimo bólu, jaki czuję każdego dnia układam sobie życie, zmieniam się i próbuję nie myśleć o przeszłości. Aż tu nagle jakiś idiota przede mną jedzie rozpędzony po czym tak gwałtownie hamuje, że ja nie zdążam tego zrobić i lekko w niego uderzam. I co się okazuje? Kierowcą jest nie kto inny jak człowiek, który zmienił moje życie w koszmar. Stchórzyłam okej?! Co miałam wyjść i przywitać cię jak starego kolegę z piaskownicy?! - mówiła z wyrzutem i cholera zmieniła się, czy stara Majka potrafiłaby mi aż tak odpyskować? Powoli moje nerwy opadały, wiedziałem, że mówi tylko prawdę.
- Nie miej do mnie pretensji. - dodała co znów wytrąciło mnie z równowagi.
- Zostawiasz mnie kurwa w jednym z najgorszych momentów w moim życiu. Ostatni raz widzę cię kiedy Mateusz zabiera cię do mieszkania waszej ciotki, liczyłem na głupią rozmowę, chodźby pożegnanie. Chciałem ci pomóc, wierzyłem, że przejdziemy przez to razem. Ale nie, skończyło się tym, że Mateusz wyczyścił moje mieszkanie z twoich rzeczy, naprawdę nie mogłaś przyjść po nie sama? Zmieniliście numery, zniknęliście z mediów społecznościowych i wyjechaliście nie wiadomo gdzie. Chcę wiedzieć dlaczego? - powiedziałem wszystko z wyrzutem.
- Mateusz stwierdził, że tak będzie najlepiej. Nie dał mi innego wyboru. - powiedziała oschle. - Teraz wiem, że postąpił bardzo dobrze. Nasze drogi powinny się rozejść w tamtym czasie na dobre. - mówiła wpatrując się w drogę przed sobą. Była... Cóż, była oziębła i wyprana z jakichkolwiek emocji. Chłód bił od niej trafiając prosto w moje wnętrze, zabijając resztki wiary i nadziei na lepsze jutro. Poczułem się naprawdę nieswojo.
- Takim oto akcentem dotarliśmy do celu. - powiedziała wjeżdżając na tyły hotelu.
Westchnąłem i wysiadłem z auta, już miałem zatrzasnąć drzwi, kiedy się odezwała.
- Dawid. - zatrzymałem swoje ruchy i popatrzyłem na nią pytająco. - Żegnaj. - powiedziała pewnie patrząc mi prosto w oczy i zacisnęła usta.
- Tak.. - westchnąłem.- Żegnaj. - słowo opuściło moje gardło ciągnąc za sobą ostre szpilki.
Zatrzasnąłem drzwi i zrezygnowany pokierowałem się do tylnego wejścia.

Do utraty sił |DK|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz