PROLOG

2.8K 118 6
                                    

Otworzyła ociężałe powieki.

Mroźne, wieczorne powietrze, pomarańczowe światła ulicznych latarni, nieprzyjemny, siąpiący z nieba deszcz, gorąc spowodowany adrenaliną — wszystko to tworzyło kłębek nieprzyjemnych doznań, który miotał się w jej wnętrzu, nieustannie łomocząc o żebra i wzmagając uczucie niepokoju.

— Dokąd mnie prowadzisz? — Męski, lekko zachrypnięty szept wdrążył się w jej zmęczony umysł, wywołując na ciele niechciane dreszcze, które wcale nie były ekspresją przyjemności.

Silny wiatr miotał jej włosami, co rusz zmieniając kąt opadających z nieba kropel deszczu, a te irytująco zacinały, szczypiąc delikatną skórę. Kojarzyła to z oparzeniem pokrzywą, którego cholernie nie znosiła. Mimo to — wciąż grała. Nawet na moment nie wychodząc ze swojej roli. Scenariusz znała doskonale, nigdy jej nie zawiódł, nawet wtedy, gdy niektóre kwestie trzeba było w nim zmieniać.

Trzymała mocno rękę swojej ofiary i z przyklejonym do twarzy, uwodzicielskim uśmiechem, ciągnęła go w kierunku jednej z ciemniejszych, tokijskich uliczek. Powiedziała, że mieszka w tych okolicach; dwie przecznice dalej rzekomo znajdowało się jej ciepłe gniazdko. Była na tyle przekonująca, że sama zaczęła w to wierzyć. Lecz dalekie to było od prawdy. Jedyne co tam na nich czekało, to czarna Toyota Corolla Graya i on sam, gotowy do działania.

Starała się być jak najbardziej pociągająca, ale nieprzesadnie słodka, by go nie zniechęcić. Dosyć długo walczyła o żywe zainteresowanie i gdy przez głowę przeszła jej myśl o rezygnacji, zatrzymał ją, po czym zaproponował drinka. Wtedy wiedziała, że ma go w garści i zrzuciła wszelkie blokady, by okręcić sobie swój cel dookoła palca.

— Do siebie — wyszeptała, zerkając na niego przez ramię.

Nie oponował, nawet przez chwilę. Jej młode, seksowne ciało sprzyjało kosmatym wyobrażeniom, których nawet nie starał się wyprzeć z głowy. Nie spuszczał oczu z jej idealnie wciętej talii czy sporych, kształtnych piersi. Czekoladowe oczy były na tyle kuszące, że żadna siła nie miała możliwości odwieść go od wizji wspólnej nocy. Dzikie pożądanie szeptało do ucha, że już za kilka chwil ją posiądzie. Zedrze z wymarzonej sylwetki czarną sukienkę i będzie całował każdy skrawek jej ciała, a potem bawił się nim, póki nie starczy mu sił.

Gdy jednak trafili na opustoszały chodnik, coś go zatrzymało. Może to była intuicja, lewe przeczucie, strach. A może zwykły odruch organizmu pobudzonego przez alkohol i papierosy. Rozglądał się dookoła, cholernie zaniepokojony, kiedy dwojakie myśli zaczęły wzbudzać w nim swoistą panikę.

— Stój — warknął, gdy tylko chciała iść dalej.

Jej serce zabiło mocniej, a wnętrze opanował gorąc. Jaskółczy niepokój wdarł się do umysłu, zwiastując nadchodzące kłopoty. Klęła w myślach, ostro i siarczyście, błagając wszelkie bóstwa o to, by Fullbuster był gdzieś w pobliżu. Oni jednak znajdowali się kawałek drogi od wyznaczonego miejsca, a jej zdolności fizyczne nie były jeszcze na tyle rozwinięte, by powalić tak rosłego mężczyznę.

— Coś się stało? — zapytała, nie tracąc zimnej krwi.

Jej głos wciąż był delikatny, wręcz melodyjny i słodki. Potrafiła kusić, wychodziło jej to znakomicie, ale nigdy nie miała pewności, czy jej cel nie okaże się na to odporny.

— Co ty kombinujesz? — warknął i chwycił mocno za wątłe, dziewczęce ramiona. Szarpnął nią, nie zważając na grymas bólu, który wpełzł na jej twarz. — Nie podoba mi się to.

— Przecież mieliśmy iść do mnie, czyż nie? — wyszeptała, bez zająknięcia. Mimo to, jej ciało zaczynało drżeć. Nie ze strachu, lecz z bólu, który jej sprawiał. — To jeszcze kilka metrów.

[Fairy Tail] Blisko DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz