I które z nas by wtedy pomyślało, że choć znajdowaliśmy się jakieś dziesięć kilometrów od siebie, to oboje staliśmy zbroczeni we krwi, a nasze gardła wypalał wrzask nieopisanego bólu? W ciałach rozrastała się nienawiść i silne pragnienie zemsty, zmieszane z chorą bezsilnością i potrzebą odcięcia się od życia, przynajmniej na kilka chwil. By ochłonąć. By wziąć w płuca trochę powietrza. By móc zacząć myśleć trzeźwo i począć szukać źródła całej tej sytuacji.
Ani ty, ani ja. Żadne z nas.
Przez pierwsze dziesięć minut, w jakiejś chorej symbiozie, prawdopodobnie wykonywaliśmy te same ruchy. Miotaliśmy się z przerażenia, wrzeszczeliśmy z potrzeby zadość uczynienia, płakaliśmy, chcąc wyrżnąć w pień cały świat i dotrzeć do osób za to wszystko odpowiedzialnych.
Potem... Potem nie wiem, co działo się z tobą.
Wybiegłam z domu, choć deszcz szalenie lał z nieba i obciążał moje wykończone ciało. Mimo to parłam przed siebie, kiedy wiatr smagał zziębniętą skórę, a grzmoty wstrząsały podłożem. Płakałam, stękałam, jęczałam, a w tym wszystkim przeplatało się twoje imię. W głowie byłeś tylko ty, bo tylko ciebie wtedy potrzebowałam. Pragnęłam, byś mnie objął i powiedział, że jakoś sobie poradzimy, bo przy mnie będziesz. Zawsze to powtarzałeś.
Nawet nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam.
Zdzierałam struny głosowe, waląc w drzwi twojego mieszkania. Wyjąc i błagając o to, byś do mnie wyszedł. Ale w środku nikogo nie było; z całych sił nie chciałam jednak pogodzić się z ową myślą. Mimo to siedziałam tam i czekałam, żywiąc nadzieję, że jednak się pojawisz. Wrócisz do domu. Znajdziesz mnie.
Czułam jak moje ciało traci ciepło, a serce jakąkolwiek nadzieję. Często znikałeś bez słowa. Na dzień, dwa, góra tydzień. Ale wtedy miałam dziwne przeczucie, że tym razem będzie inaczej. Że tym razem nie wrócisz.
Drżącą ręką sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Graya, by mnie stamtąd zabrał.
Na świecie było tylko trzech mężczyzn przy których czułam się bezpiecznie. Ty, on i Loke, który konał w moich ramionach. Kto by pomyślał, że tamtego dnia stracę dwoje z was.
Nieodwracalnie.
✣ ✤ ✣
Pchnął ciężkie, drewniane drzwi i wszedł pewnie do środka, wpuszczając do zaciemnionego wnętrza światło z ulicy. Zbiegł sprawnie po czterech, szerokich stopniach i skierował się prosto w stronę zaplecza, próbując przyzwyczaić wzrok do mroku. Przez zaaferowanie poprzednim wieczorem nie potrafił się prawie na niczym skupić. Jego myśli były rozbiegane, a dookoła serca krążyła mała kapsułka żalu do samego siebie. Brak koncentracji poskutkował niezauważeniem wysuniętego, barowego krzesełka; wpadł w nie i runął na ziemię, rozciągając po pomieszczeniu donośny huk.
— Szlag — syknął, czując jak krawędzie mebla wbijają mu się nieznośnie w żebra.
— Gray? — Podniósł wzrok i ujrzał kucającą tuż przed jego nosem Mirajane. Zamknął powieki, by głośno odetchnąć i stoczył się ze stołka, chcąc w końcu stanąć na nogi. — Wszystko w porządku?
— Zapomnij. — Wygładził koszulę z herbem swojej szkoły i poprawił ramiączko sportowej torby, która wżynała mu się bezlitośnie w ramię. Chyba było mu głupio, sam nie wiedział. — Jest może Laxus?
CZYTASZ
[Fairy Tail] Blisko Demona
FanfictionLucy i spółka to uczniowie tokijskiego liceum, którzy rozpoczynają właśnie trzeci rok edukacji. Choć z pozoru to zgrana paczka nastolatków, nikt dookoła nie zdaje sobie sprawy z tego, kim są tak naprawdę. Każde z nich to członek organizacji Fairy Ta...