2. Nemezis

1.4K 75 7
                                    


Głębokie, mrukliwe oddechy wypełniały niewielką sypialnię po samiutkie jej brzegi, a dwoje pobudzonych kochanków właśnie uprawiało swój taniec. I choć miała w sobie duszę najprawdziwszego romantyka, nie śmiała nazwać tego tańcem miłości. Ich seks nie był mechaniczny, wręcz przeciwnie — przepełniało go wiele emocji, czerpała z niego wysokiej jakości przyjemność, nie narzekała na brak cenionej czułości i uwagi, jednak w tym wszystkim nie było miłości. Nie było tego najważniejszego składnika, który dopełniłby związek.

— Mest! — pisnęła nagle, gdy silne, męskie ramię mocno ją objęło.

Przerzucił smukłe ciało pod siebie, zamieniając ich rolami. Wiedział, że oboje byli już u kresu i nie chciał tego przedłużać. Nie minęło wiele czasu, nim mieszkanie przebiegł ich prawie zsynchronizowany jęk, a żądza została w pełni zaspokojona.

— Uwielbiam cię — wyszeptał ochrypłym głosem, prosto do dziewczęcego ucha. Ucałował ją czule i zsunął się na materac, przerzucając pod jej głową ramię. Zamknął lekko pomiędzy zębami płatek drobnego ucha, kiedy starała się unormować oddech. — Moja mała Lucy...

Zaśmiała się cicho, wtulając głowę w jego szyję. Nie rozumiała dlaczego tak się działo. Zaufanie względem jego persony było naprawdę niekompletne, ale mimo wszystko czuła się przy nim naprawdę bezpiecznie. Wzbudzał w niej to uczucie ciepła, ochrony. Bardzo ich potrzebowała, a skoro jej je dawał — nie była w stanie za nic w świecie z tego zrezygnować.

Leżała z zamkniętymi oczyma, czując jak czas powoli płynie, a zgiełk miasta zanika na dobre. Oddech Grydera mocno zwolnił, ciało się rozluźniło, dając znać o tym, że spał już jak zabity. Gdy przyjechał po pracy pod jej mieszkanie, widziała, jak bardzo był zmęczony, więc nie miała mu tego za złe. Westchnęła cichutko i popatrzyła na ciemny sufit.

Od felernego dnia, kiedy po wyjściu ze szkoły jej świat obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, minął niespełna tydzień. Wiosna tego roku była dosyć deszczowa, ale słonecznych dni im nie brakowało. Starała się za wszelką ceną nie myśleć o tym przykrym spotkaniu; wciąż wmawiała sobie, że był to jednorazowy wyczyn Natsu, który pojął, że nie miał po co ponownie pokazywać się im na oczy. I choć wydawało się, że to najlepsze, możliwe wyjście — jej serce wyło z rozpaczy. Jego widok był dla niej zabójczy; niestety sama sobie przypięła łatkę masochistki, bo nieprzerwanie miała ochotę znowu go zobaczyć. Nie zdążyła przyjrzeć się temu, czy rysy jego twarzy zmężniały, bo wciąż wpatrywała się w czarne oczy, które przenikały ją na wylot. Była pewna, że w jakiś sposób ją badał; porównywał aktualną Lucy z tą dawną.

Zmarszczyła czoło, gdy sufit się rozświetlił. Przeniosła wzrok na etażerkę, gdzie spoczywał jej telefon; wibrował, informując o połączeniu. Od razu wiedziała kogo mogła się spodziewać o drugiej w nocy, więc uśmiechnięta twarz Graya na wyświetlaczu, nie była specjalnie zaskakująca. Delikatnie wysunęła się spod ramienia Mesta, który nawet nie drgnął, spowity głębokim snem. Zebrała z podłogi część swoich ubrań i chwyciła komórkę, po chwili na palcach uciekając z sypialni. W salonie odnalazła resztę garderoby i przeszła do łazienki, gdzie prędko zaczęła oddzwaniać do przyjaciela.

— Gdyby Juvia wiedziała, że wydzwaniasz do mnie w środku nocy, prawdopodobnie pozbawiłaby mnie głowy — wyszeptała, wciągając na nogi szare, dresowe, dopasowane spodnie. Umieściła aparat pomiędzy głową a barkiem, i próbowała się ubrać, będąc pewną, że i tak nie będzie mogła zostać w mieszkaniu Grydera.

To ja pewnie oberwę po pysku od Mesta, prawda? — zaśmiał się. Słyszała charakterystyczny szum samochodu, którym się przemieszczał. — Jesteś u niego?

[Fairy Tail] Blisko DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz