Rozdział 6 Adrien zaginął?

2K 196 72
                                    

Założyła ręce na biodra i spojrzała na torbę, w której był namiot i śpiwór.

– Dobra. Jestem pewna, że to równie proste co robienie tortu – odruchowo zacytowała tatę.

– W takim razie wyjdzie zakalec – mruknął Kot.

Pamiętała, że kiedyś oglądała program o przetrwaniu. Tam nie wyglądało to na skomplikowane. Poradzi sobie, bez mrugnięcia okiem. W końcu posiadała moc tworzenia. Jak nie ona, to kto?

Odetchnęła, próbując się jakoś zmotywować i ruszyła do działania, starając się nie zajmować głowy zbędnymi wahaniami. Instrukcji nie widziała, ale były kołki, jakieś druty i materiał. Nie było mowy, żeby sklecenie czegoś takiego mogło być skomplikowane.

Brała do ręki byle co, zamierzając przypasować sobie w głowie funkcje danego przedmiotu. Liczyła przedmioty i względnie segregowała.

W końcu zwolniła i obdarzyła swojego partnera ostrożnym, przezornym spojrzeniem.

Krzątała się tak dobre pare minut, a jego sterczenie w miejscu i wlepianie w nią gal zaczęła niepomiernie ją irytować.

– Zamierzasz... – odchrząknęła – Mi pomóc?

Kot wzdrygnął się i ochoczo kiwnął głową.

Posortowali więc wszystko dokładnie i zaczęli wypychać wolne przestrzenie drutami. Wbijali kołki, ale szybko stwierdzili, że to nic nie da, bo i tak się odczepiają, więc odrzucili je w kąt.

– To chyba nie tak miało wyglądać – po dziesięciu minutach ciężkiej pracy jęknęła skołowana.

– Bzdura – prychnął, spoglądając na dziwną plątaninę tkanin, gibającą się przy byle podmuchu wiatru – Daje radę.

Biedronka w odpowiedzi lekko dotknęła ich dzieła nogą.

– Oj, rozpadło się.

Zaczęła z uznaniem kiwać głową.

– Kurczę, faktycznie jesteśmy nieźli.

– Dobra, dobra, ale po co zaraz ta ironia?Próbuje myśleć pozytywnie.

Spojrzała na niego z pode łba.

– Wydaje mi się, że te kołki to jednak ważne były. A te druty są chyba krzywo powtykane, widzisz?

Metodą prób i błędów doszli do poprawnego rozłożenia namiotu. Za trzecim razem wyszło im już na tyle porządnie, że mogli odpocząć w spokoju ducha. Przysiedli zadowoleni na drzewku, patrząc z dumą na malutkie obozowisko.

Siedząc tak przy Kocie, dziewczyna czuła się zaskakująco dobrze. To było dość dziwne co prawda, ale zdawało jej się, że była teraz bardziej Marinette niż Biedronką. Przypominały jej się te wszystko chwile jakie z nim spędziła, u niej w pokoju.

Zawsze wtedy traktowali się jak dobrzy przyjaciele, więc była przy nim swobodna, ale jako dziewczyna z natury nieśmiała, czuła się trochę onieśmielona. Teraz, mimo, że jej twarz była skryta pod maską było identycznie. Zerkała na niego delikatnie zarumieniona, a kiedy ich spojrzenia się spotykały, szybko odwróciła wzrok. On taktownie nie zwrócił na to uwagi, o dziwo. Miał w zwyczaju zawstydzać ją, jeśli tylko nadarzyła mu się taka okazja.

– No, to zaraz zabieramy się za twój i z głowy – Biedronka machała nogami w tą i z powrotem.

Chłopak poczuł jak zalewa go zimny pot.

– Mój? – zapytał zaskoczony – Mistrz żadnego mi nie spakował.

Dziewczyna prawie spadła z drzewa. Uratował ją Adrien, szybko chwytając ją za ramię.

Nigdy nie będziesz nią /Miraculum/ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz