Rozdział 21 Prawdziwe oblicza

1.4K 165 55
                                    

– Plagg, schowaj pazury – powiedział Kot, nie odwracając wzroku od Biedronki.

Jeśli wcześniej w głowie miał papkę, to teraz była tam sieczka. Nie mógł w to uwierzyć. Marinette? Czy to może być prawda? Taka nieśmiała, niepozorna dziewczyna została bohaterką? Miał ją cały czas pod nosem, jak mógł nie zauważyć! Naprawdę się tego nie spodziewał.

– Tikki – powiedziała ze łzami w oczach – odkropkuj.

Biedronka, jego Biedronka po raz pierwszy wypowiedziała te słowa w jego obecności. Patrzył, jak z jej ciała znika strój, jak odrywają się od niej czerwone drobinki, powoli wyłania się prawdziwa ona. Wyobrażał to sobie w głowie tyle razy, a mimo to czuł się nieprzygotowany. Chciał poznać jej tożsamość, ale to zdawało się takie nierealne, jakby było tylko snem.

Adrien podszedł do nie na drżących nogach. Położył jej dłoń na twarzy. Starł jej łzy z mokrych, zaczerwienionych policzków.

– Cześć – szepnął wzruszony.

Ona to otwierała usta, to zamykała, jakby próbowała coś powiedzieć, jednak z jej gardła nie wydobyło się nawet piśnięcie.

– Chodźmy – mistrz pociągnął kobietę za rękaw – Zostawmy ich samych.

– A nasz plan? – zmarszczyła nos w odpowiedzi.

– Chodź, upierdliwa babo, zaraz go omówimy.

– Sam jesteś baba! – odwarknęła i wyszła z dumnie uniesioną głową.

A tymczasem oni patrzyli się w siebie jak ciele na malowane wrota. Niczego poza sobą nie zauważali.

– Biedronka chodziła ze mną do klasy, spotykała się ze mną po szkole, a ja nie wiedziałem, że jestem w jej zakochany – zaśmiał się nerwowo chłopak.

– Tak, wiem co czujesz... chociaż ja tam wiedziałam, że... zaraz jak to... za... za... oj, no wiesz! – wyjąkała, zawstydzona własnym dukaniem.

– Zakochanym, głuptasie – odparł z głupim uśmiechem na ustach.

Takiego buraka jakiego spaliła w tym momencie Adrien nigdy nie widział.

Przykucnęła, a jej oczy były szeroko rozwarte.

Nagle on też poczuł się zawstydzony.

– To zdecydowanie łatwiejsze, kiedy mamy na sobie maski – mruknął.

Tak, to wszystko pasowało. To właśnie ona nigdy nie została zakumanizowana, a podczas ataków ciagle znikała. Wtedy sadził, że to przez jej strach, a okazała się być bardzo odważna. Marinette to Biedronka. Hah.

– No bo trochę wam pomagamy. Jesteście tak nieporadni, że szkoda gadać – palnął Plagg.

Oboje nagle rozejrzeli się zdziwieni.

– Tak, nie jesteście tu sami.

Tikki siedziała na ramieniu Marinette i uśmiechała się, a tymczasem jego kwami... No zachowywało się tak jak zwykle.

Postanowił go taktownie olać.

Podszedł do dziewczyny, przycupnął koło niej i przytulił ją mocno. Poczuł jak drży w jego ramionach. Musiało nią to nieźle wstrząsnąć. Dopiero po chwili uniosła ręce, żeby także go objąć.

– Ej, ale faktycznie teraz będzie nam wiele łatwiej. Pomyśl sobie – zaczął, ale przerwała mu.

– Też jestem w tobie zakochana– wyjąkała.

Jego serce przestało bić w jednej chwili. Gdzie jest respirator?

– M-m-możesz nie mówić takich rzeczy znienacka? – wydukał, zupełnie onieśmielony.

– Wybacz. To był mus. Kocham i Kota i Adriena, uwierz mi, to było ciężkie odnaleźć się w swoich uczuciach. A tu okazuje się, że to jedna osoba. To jest takie. Wow, po prostu.

– Przestań! – mruknął, chowający twarz w dłoniach – zaraz będziesz musiała mnie reanimować, przysięgam.

Gdyby nie była w takim szoku, z pewnością by się zaśmiała.

– Słuchaj, chętnie dokończyłabym naszą rozmowę, ale mamy przecież mnóstwo czasu. Chce o-odłożyć sprawy prywatne na bok i skupić się na Władcy Ciem. Nie uważasz, że tak będzie lepiej?

– Żartujesz?

– Nie, po prostu... czuje się jak bohaterka melodramatu. Naprawdę. Dramatyzowałam pół życia. Jezus – zachichotała nerwowo – j-j-ja miałam takiego świra na twoim punkcie, że nawet poobklejałam ściany twoimi zdjęciami. Wiesz jak się teraz czuje?

– Nigdy nie widziałem żadnych – zmarszczył brwi.

– Kiedy zaczął mnie odwiedzać Kot je pościągałam i teraz widzę, że bardzo dobrze zrobiłam. W ogóle wszystko teraz mi się układa w jedną całość a mimo to jeszcze bardziej się komplikuje. Pozwól wiec, że to na razie olejemy i skupimy się na misji. Zgoda?

Oj, nie. Zdecydowanie nie zgoda. Czy ona oszalała? Nie czuła tego co on? Mógłby ją całować i przytulać przez wieczność, a ona chce to odłożyć na później? Halo, nie nazywa się przecież zadanie domowe.

Chciał porozmawiać z nią o tylu rzeczach... choćby o tych zdjęciach... o jeny, na samą myśl o tym robi mu się gorąco. To było takie czadowe, takie uskrzydlające... ale nie, jasne, pewnie. Zróbmy coś innego, zamiast się cieszyć, że rozwiązanie sprawy okazało się takie niedorzecznie cudowne. Czemu nie?

I chociaż cała jego osoba temu przeczyła, burknął:

– Dobra.

Marinette uśmiechnęła się lekko i odwróciła głowę.

– To było n-najdłuższa wypowiedź, jaką sformułowałam w kierunku Adriena.

– To prawda – poczochrał ją po włosach – rób to częściej.

– Teraz kiedy adrenalina mi zeszła zaczęłam rozumieć jakich głupot ci właśnie naopowiadałam. Rany, trzęsą mi się nogi – przyznała.

– Adrenalina? Podczas rozmowy ze mną? Serio? – uniósł brwi.

Jego ego zostało tak połechtane, że conajmniej dwa lata będzie chodził pewny siebie jak nikt inny. Czuł się jak jakieś bóstwo.

– T-t-tak. Wciąż jeszcze przyswajam informacje, że to t-ty. Wiesz, Marinette chciała by tu zostać na wieki. Ale Biedronka wie, że mamy swoje obowiązki.

– Kot postara się jej dorównać dojrzałością. Zatem chodźmy, Moja Pani.

Podał je ramię, którego dziarsko się chwyciła.

– Naturalnie wciąż jesteś idiotą.

– Naturalnie.

Nigdy nie będziesz nią /Miraculum/ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz