Rozdział 25 Siedziba Władcy Ciem

1.2K 136 27
                                    

– No więc – mruknął Adrien, miliony lat świetlnych później – jednak nie ma wyjścia.

Chłopak usiadł i oparł się plecami o ścianę, starając się nie myśleć o tym jak inaczej by to wyglądało, gdyby miał swój pierścień i Plagga. Bo pył pewien, że już dawno by tu nie siedzieli.

Marinette stukała się w brodę palcem, zastanawiając się jak rozwiązać problem.
Siedziała po turecku, starając się wzrokiem wywiercić dziurę w ścianie, ale słabo działało.

– Nie! Musimy wierzyć w siebie. Kto jak nie my może dać sobie radę w takiej sytuacji! Jeszcze coś wymyślimy! – krzyknęła w bardzo „biedronkowym" stylu.

– Ta sytuacja jest beznadziejna – dobiegł ją przytłumiony głos blondyna, który chował twarz w dłoniach.

– Wiem – mruknęła zrezygnowana – prędzej Chloè zostanie bohaterką, niż stąd wyjdziemy. Miałam tylko nadzieje, że ruszę twoje szare komórki trochę cię motywując.

– Moje? A co z twoimi? Przecież to ty jesteś ta od myślenia.

– Już dawno wysiadły – odchrząknęła – No bo wcale nie jest tak, że przez ciebie nie mogę się skupić i cały czas myśle o głupotach.

Ten podniósł głowę i odpowiedział marszcząc brwi:

– Raaacja – powiedział, specjalnie przeciągając „a".

Zrobiło mu się ciepło na sercu. Nie wiedział co w akurat tych słowach było takiego niesamowitego, ale jego serce gnało jakby właśnie brał udział w Tour the France. Bardzo poruszony wstał, po czym podszedł do niej i poklepał ją po ramieniu.

– Ale przynajmniej mamy czas dla siebie. Możemy p o r o z m a w i a ć.

Spojrzała na niego spłoszona.

– Co? – przekręcił głową, w geście niezrozumienia.

– No, wiesz.

– No właśnie nie wiem.

Westchnęła i pokręciła głową, jakby się poddawała.

Adrien zauważył, że kiedy ruszała głową, to jej włosy robiły fajny ruch w powietrzu, podnosiły się i delikatnie obijały jej twarz.
Szkoda, że je spina. Chociaż oczywiście, w trakcie misji to pewnie bardzo praktyczne. Ale tak na codzień, jako Marinette... mogłaby od czasu do czasu...

– A o czym chciałbyś r o z m a w i a ć?

Zaśmiał się.

– Jeju, Marinette, jest tyle rzeczy o które chce cię spytać, że nawet nie masz pojęcia!

– W sumie... – zastanowiła się – W sumie ja też.

Klasnął w dłonie.

– No widzisz! Zaczynaj!– usiadł przed nią i wyprostował się dumnie.

– Co myślisz o tej sytuacji? Pamiętasz co się stało, kiedy wypiliśmy zawartość fiolek? Cały ten budynek jest dziwny, czuje się w nim...

Jego oczy z każdym słowem coraz bardziej się rozszerzały. Naburmuszył się trochę, bo liczył na szczerą rozmowę dotyczącą ich sytuacji a nie misji. Ta to myśli tylko w kółko o jednym...
Ale to chyba jego problem, że nie sprecyzował o co mu chodzi. Postanowił więc odpowiedzieć na pierwsze dwa pytania. Mogło być ich więcej, ale chyba troszkę się wyłączył i zupełnie nie miał pojęcia, o czym ona w ogóle teraz mówi.

– ... prawda? – zakończyła, wpatrując się w niego tak intensywnie, jakby w ogóle nie musiała mrugać.

– Cóż, z całą pewnością masz racje – pokiwał głową z pełnym przekonaniem – Jeśli chodzi o mnie, to bez mocy Czarnego Kota czuje się źle i bezużytecznie. Już dawno zrobiłbym rozróbę, gdybym miał ze sobą kwami. Teraz, nasze szanse na wydostanie się są bliskie zera. I nie, nic nie pamietam po tej ohydnej fiolce.

– Tak, ja tak samo. Jest tyle niewiadomych. Może to właśnie to jest tym całym „testem przydatności" a może już go odbyliśmy. Mogli się tez dowiedzieć  o naszych tożsamościach i dlatego tu siedzimy.

Dziewczyna umilkła, pogrążając się w własnych rozmyślaniach.
Dał jej na to chwile, po to, by zaraz rozstroju ją swoim pytaniem, na które koniecznie musiał poznać odpowiedź.

– Kiedy się we mnie zakochałaś? – wypalił szybko, czerwony po same cebulki włosów.

Otrząsnęła się.

– Wybacz, co mówiłeś?

W tym momencie myśli Adriena nie były zbyt wyszukane, bo wyglądały mniej więcej tak: „Aghhhhhhhhh"

Nagle usłyszeli huk, od którego zatrzęsła się podłoga.

– Już jestem, bez obaw! – zza ściany odezwał się znajomy głos.

– Greg! – ucieszyła się brunetka.

Adrien był od radości daleki.

Zawsze im przeszkadzają w ważnych momentach, nie mógł jeszcze z ratunkiem poczekać głupie pięć minut? Co za upierdliwe zrządzenie losu. Nigdy nic nie idzie po jego myśli... a był taki ciekawy!

★★★

Kiedy biegli przez długie, kręte korytarze, a głośny alarm brzęczał im w uszach, Greg próbował nakreślić im sytuacje.

– Możecie być spokojni, wszystko idzie zgodzie z planem! – przekrzykiwał się na zmianie z głośnym wyciem – Rozalia nas zdradziła, ale o tym tez wiedzieliśmy!

– CO?! – krzyknęli zszokowani, przystając na chwile. I

– Ech, może powinienem był zacząć od początku... Cholera, znowu nie tutaj! – warknął, prowadząc ich w kolejny, ślepy zaułek.

Miał mapę, ale i tak sobie nieźle radził. Ten budynek to był istny labirynt i naprawdę ciężko było się w nim odnaleźć.

Pobiegli w drugą stronę, mając nadzieje, że nie zostaną znalezieni. Ponoć wcześniej, odcięli cały monitoring, ale kto wie ile jeszcze czasu mieli?

– Widzicie, dobrze wiedzieliśmy, że Rozalia nas zdradziła. Odkryłem to pewnej nocy, kiedy była nieostrożna. To było dawno temu. Od tego czasu cały czas próbowaliśmy nią manipulować. Cały plan, który zdradziliśmy wam, tak naprawdę nie ma nic wspólnego z oryginałem.

– Czyli... to zwykła oszustka – wyszeptała Marinette z pewnym smutkiem w głosie, ponieważ zdarzyła ją już trochę polubić.

Greg pokręcił głową.

– To tylko jej chwila załamania. Źle przeżyła ten okres, kiedy spalono nam domy...

– Ty tez straciłeś dom, a jednak wciąż jesteś po dobrej stronie – zauważył Adrien.

Jednak on w odpowiedzi tylko uparcie pokręcił głową.

– Nic nie rozumiecie, ona jest w zupełnie innej sytuacji! 

Przez chwile wyglądał na wytrąconego z równowagi, ale szybko się zreflektował.

– W każdym razie nie o tym muszę wam teraz powiedzieć. Macie szanse pokonać teraz Władcę Ciem. Proszę, to jedyne co musicie teraz zrobić. Zabrałem ze sobą wasze miracula, nie powinniście mieć z tym gościem problemu, prawda? W końcu nigdy nie walczył z wami bezpośrednio, pewnie nie bez powodu.

– Stary – Adrien położył mu rękę na ramieniu – Nic nie czaje, ale obiecuje, że zbije mu dupsko.

– Świetnie – Greg spojrzał na mapę – Bo zdaje się, że to właśnie te drzwi. Powodzenia.

Nigdy nie będziesz nią /Miraculum/ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz