Rozdział 7 Ale to już było...

1.8K 187 22
                                    

Pare lat wcześniej

„Schowaj to dobrze. Kochanie, przepraszam. Musiałam to zrobić, dobrze wiesz" – to były słowa pożegnania, które Gabriel Agreste przeczytał feralnej nocy, kiedy zniknęła jego żona.

To wszystko na pięknie zdobionej kartce, na jej poduszce.

Stał teraz na dachu domu, chcąc zniszczyć i roztrzaskać swojego Nooro, miraculum motyla. Był zdecydowany skończyć ze swoją drugą tożsamością. Tutaj, gdzie spędzili razem tyle chwil.

Bo jaki to miało sens bez najpiękniejszego pawia u jego boku? Gdyby miał walczyć bez niej... nie... raczej by nie umiał.

Próbował złamać je w dłoniach, lecz nie dał rady. Jego dłoń drżała.

Nie dlatego, że nie miał siły. Po prostu nie potrafił zabić małego stworka, czającego się w czeluściach broszki. Kochał go jak przyjaciela.

Może powinien to zrobić-zniszczyć miraculum tej nocy?

Zapewne. Ale nie umiał, okazał się zbyt słaby.

Cisnął je najładniej jak mógł, nie patrząc gdzie upadło.

To koniec jego wspaniałego życia, niesamowitych przygód. Ukochanej. Nie ma już nic, co najbardziej cenił. 

Czy nie wierzył w to, że wróci? 

Nie wierzył. Był realistą. Zostanie zabita prędzej, niż zdąży w ogóle coś powiedzieć.

Zszedł przez strych z powrotem do środka, zamierzając wrócić do swojej sypialni.

Jego kariera rozkwitała, wystrój wnętrz był bardzo drogi. Idąc korytarzem, mógł czuć dumę, że na to zapracował. Ale już nigdy miał jej nie poczuć.

Przystanął i osunął się po ścianie, niczym bezwładna kukła. Schował twarz w dłonie i zaczął rozdzierająco szlochać.
Jego żony już nie ma, już nigdy nie wróci. Nie przytuli go na dobranoc, ani nie obudzi w nocy, kiedy będzie zbyt głośno chrapał.

Wiedział co zrobiła. Podjęła się tego, o czym rozmawiali wcześniej.
Myślał, że wybił jej ten pomysł z głowy. Jak mogła?

Uspokoił się.

Może jeszcze zdąży... tak! Ruszy za nią i siłą zaciągnie ją do domu. Choćby miał to przypłacić własnym życiem.

Wstał, pełen zapału i nadziei. Jak mógł od razu się poddać? Pobiegł korytarzem dalej, w głąb domu, szukając broni i telefonu.

Musiał się spieszyć.

Wbiegł do swojego pokoju i wczołgał się pod łóżko. Podniósł deski i wyciągnął pudełko.

Było zrobione z grubego, hebanowego drewna. Na wieczku wygrawerowano napis: „własność państwa Agreste".

Zmarszczył brwi, bo pełen złych przeczuć zauważył, że pudełeczko było dziwnie lekkie. 

I miał racje. Okazało się puste.

Jego żona to wzięła... czyżby jednak zamierzała się zabezpieczyć? Może nie zachowała się aż tak głupio jak sądził.

Nigdy nie będziesz nią /Miraculum/ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz