VIII. Tygrysia Lilia

1.4K 99 34
                                    

Tej nocy niewiele spałam. Ciągle przewracałam się z boku na bok, a sen nie chciał nadejść. Może to wina nadmiaru wrażeń z poprzedniego dnia? A może do dlatego, że obok mnie spał mężczyzna, którego dotychczas widywałam tylko w fantazjach?

W końcu stwierdziłam, że nie zasnę już tej nocy i wstałam. Killian natomiast spał jak zabity i nawet się nie poruszył, kiedy nad nim przeszłam, by wydostać się z łóżka.

Postanowiłam pójść do Tygrysiej Lili i wypytać ją o lek na trupią zgorzel. Kto jak kto, ale osoba, która jej używa powinna wiedzieć jak zniwelować jej działanie.

Po cichu wyszłam z kajuty i ruszyłam w kierunku zejścia pod pokład. Zatrzymał mnie jednak stukot dochodzący z mostka kapitańskiego. Dwóch mężczyzn odbywało tam nocną wachtę i umilało sobie czas grą w kości.

Przesuwałam się więc powoli, w nie rozjaśnionym przez pochodnie mroku i udało mi się dotrzeć do zejścia niezauważoną. Nie miałam pojęcia gdzie zamknięto Tygrysią Lilię, ale to miejsce wydało mi się najbardziej prawdopodobne.

Zeszłam cicho po schodach, a raczej usiłowałam cicho zejść, ale ostatni stopień wydał z siebie przerażające skrzypnięcie. Było ono tak donośne, że bałam się obudzenia załogi. Spięłam się więc i nasłuchiwałam w skupieniu. Po kilku sekundach ciszy nadal nikt się nie pojawił, więc ruszyłam dalej. 

Jedyne światło w pomieszczeniu dawała stara oliwna lampa powieszona na ścianie, przez co niewiele widziałam. Dostrzegłam niewyraźny zarys hamaków zapełnionych pochrapującymi marynarzami, nieco dalej stos beczek, a za nimi w kącie kubryku jakąś postać przywiązaną do drewnianego filara.

- Tygrysia Lilia? -wyszeptałam, podchodząc do niej.

Postać drgnęła, najpewniej wybudzona ze snu. Na jej twarz padło stłumione światło i już wiedziałam, że jest osobą, której szukałam.

- Zabieraj się ode... -nim zdążyła głośniej krzyknąć, zakryłam jej usta.

- Bądź cicho bo wszystkich obudzisz -syknęłam.- Nic ci nie zrobię, ale musisz mi pomóc!

Ostrożnie odsunęłam rękę, w obawie, że jednak zacznie krzyczeć.

- Ktoś ty? -zapytała cicho.

- Nazywam się Jena, to ja cię złapałam. -szepnęłam- Słuchaj, wiem że zatrułaś strzałki trupią zgorzelą. Potrzebuję na nią antidotum!

- Myślisz, że ci pomogę po tym wszystkim? -syknęła.- Jesteś głupia, czy naiwna?

- Jeśli mi pomożesz -ściszyłam głos do ledwie słyszalnego szeptu- Ja pomogę ci stąd uciec.

- Jasne... przyprowadziłaś mnie tu po to, żeby mnie wypuścić -parsknęła z ironią.- Myślisz, że to ja jestem głupia?

- Nie wiem po co cię tu sprowadziłam, okej? -rzuciłam z determinacją w głosie.- Ale masz moje słowo, że nic ci się stanie. Musisz żyć, żeby w przyszłości uratować... kogoś.

- Jesteś wyrocznią? -zdziwiła się.

- Niezupełnie -bąknęłam.- Pomożesz?

Wpatrywałam się w nią z uporem, błagając w myślach by się zgodziła.

- Skąd mam mieć pewność, że nie wymyśliłaś sobie tego, by mnie wykorzystać?

- Poza przyszłością znam też przeszłość i wiem, że byłaś kiedyś wróżką. Mało prawdopodobne, bym usłyszała to od kogoś, prawda?

- No dobrze, pomogę ci -burknęła.- Na samym środku wyspy bije źródło magicznej wody...

- Odpada -przerwałam jej.- Uleczy ranę, ale skarze ranną osobę na wieczność w tej krainie.

Nie tak dawno temu...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz