XIII. Zaczarowany Las

1.2K 96 17
                                    

Ich słowa podziałały na mnie niczym dopalacz działania. W mgnieniu oka wyjęłam z buta sztylet i uwolniłam się z więzów, a potem klatki. Zjechałam po pniu na ziemię, raniąc sobie przy tym ręce i ścierając buty. Mimo to nie zdążyłam. Wszyscy rozpłynęli się w obłoku magii Pana.

Rzuciłam się biegiem przez las w kierunku, jak myślałam, zatoki, gdzie cumował Jolly Roger. Jednak zamiast na plażę, trafiłam na wzgórze z którego było ją widać. Z oddali dostrzegłam dwie postacie stojące na pokładzie, zapewne był to Peter i Hook.

Wiedziałam, że jest już za późno, ale mimo to ruszyłam znów przez las, mając nadzieję, że tym razem uda mi się trafić na statek, nim ten odpłynie. Biegłam między drzewami, parę razy tracąc orientację i gubiąc się. W pewnej chwili obok mnie coś przeleciało. Najpierw uznałam to coś za zwyczajnego komara, ale za stworzonkiem ciągnęła się zielona smuga magii.

- Dzwoneczek? -szepnęłam sama do siebie, ruszając za wróżką.

W pogoni za nią trafiłam na plażę, której strzegli Zagubieni Chłopcy. Zostałam więc za linią drzew, żeby mnie nie zobaczyli i obserwowałam wydarzenia rozgrywające się na statku. Teraz znajdował się tak blisko, że widziałam dokładnie znajdujące się na nim osoby. Koło Piotrusia wylądowała Dzwoneczek i powiększyła się do ludzkich rozmiarów, chowając przy tym skrzydełka. Widziałam tylko, że coś do niej szepnął, na co ona wyczarowała mu na dłoni woreczek.

- Twój statek znów poleci, Kapitanie -powiedział, podając piratowi sakiewkę- To Pył Marzeń, który uniesie go i pozwoli podróżować między światami.

Hook wyciągnął po niego rękę, ale zawahał się.

- Jenie nic się nie stanie do mojego powrotu?

- Masz moje słowo -chłopiec uśmiechnął się tajemniczo- Nie tknę jej nawet palcem.

- Skąd mam mieć pewność, że twoje słowo jest coś warte? -rzucił.

- Przekonasz się, kiedy wykonasz misję -warknął Pan- Ruszaj wreszcie, bo się rozmyślę! I nie wracaj bez chłopca!

- Aye -mruknął Hook i wziął woreczek.

Peter zszedł ze statku i w eskorcie Zagubionych Chłopców i Dzwoneczka ruszył w moim kierunku. Natychmiast pobiegłam głębiej w las i ukryłam się za głazem, a kiedy mnie minęli, wróciłam na plażę.

Znowu się spóźniłam. A to spóźnienie miało poważne konsekwencje. Jolly Roger oddalał się już, płynąc przez chmury, by w końcu zniknąć mi z zasięgu wzroku.

- Nie! -zawołałam padając na kolana.

Statek jednak znajdował się zbyt daleko, by ktokolwiek na pokładzie zdołał mnie usłyszeć.

Padłam na piasek, przeżywając wewnętrzne załamanie spowodowane odebraniem mi szansy na ucieczkę z tej krainy. Nagle coś jakby zatrzepotało maleńkimi skrzydełkami tuż obok mojego ucha, po czym usiadło mi na ramieniu. Podniosłam głowę i zobaczyłam ważkę.  Ta, chwilę po tym jak się ruszyłam, spłoszyła się i odleciała.

Dopiero po chwili dotarło do mnie, że owa ważka nie wyglądała na zwyczajną. A i to że odleciała nie było spowodowane strachem. Chciała, żebym za nią poszła.

- Tygrysia Lilia! -krzyknęłam, podrywając się na równe nogi i puszczając się biegiem za nią.

Ta była już daleko, ale mimo to udało mi się ją dogonić w środku lasu. Dotarłam za nią, niczym Alicja za Białym Królikiem, do Jaskini Czaszek. W komnacie, gdzie znajdowały się różne magiczne przedmioty, wleciała do jednej wnęki i usiadła na niedużej buteleczce z przezroczystym płynem w środku.

- Okej -mruknęłam, biorąc do ręki flakon i przyglądając się zawartości- Co mam z tym zrobić?

Płyn wyglądał na zwyczajną wodę, ale w tej krainie nawet wodzie nie można było ufać.

Ważka usiadła na korku, a jej postawa mówiła "Co można zrobić z butelką, głupia? No jasne, że otworzyć!". A może tylko mi się wydawało?

Odkorkowałam ją, a ważka natychmiast wleciała do środka i niemal utopiła się w zawartości. Chwilę później, buteleczka zaczęła drgać, a ja przestraszona upuściłam ją na ziemię, gdzie rozbiła się w drobny mak. Przeraziłam się jeszcze bardziej, kiedy spomiędzy drobinek szkła wyłonił się owad. Zaczął rosnąć i przemieniać się, aż w końcu odzyskał ludzką postać.

- Gdy tylko dorwę tego pirata... -warknęła ze złością Tygrysia Lilia- ... do haka w ręce dołączy drewniana noga. Albo dwie.

- Nie będziesz miała okazji -rzuciłam- Pan wysłał go na poszukiwanie chłopca, który wierzy najbardziej. Na nieszczęście Hook'a ten chłopiec urodzi się dopiero za wiele wiele lat...

Mówiąc to, moją uwagę przykuła ściana za plecami wróżki. Nagle dotarło do mnie, jak wiele magicznych artefaktów znajdowało się w tej komnacie. Podbiegłam do ściany i zaczęłam przeszukiwać wnękę po wnęce.

- Czy jest tutaj magiczna fasola? Albo cokolwiek innego, dzięki czemu można podróżować między światami? Muszę go odnaleźć.

- Po co? -kobieta skrzyżowała ręce na piersi- Dlaczego uganiasz się za tym piratem?

Nagle zastygłam w bezruchu. Po co chciałam go odszukać?

Zależy mu na mnie? Jesteśmy z zupełnie innych światów, więc robienie sobie nadziei było bezcelowe. Przecież ja kiedyś wrócę do swojego świata, prawda? Miałby mi pomóc w powrocie? Nie dysponuje magią, więc jak miałby to zrobić? 

Wbrew temu maleńkiemu uczuciu, które spychałam w kąt, przyznałam sama przed sobą, że Hook wcale nie jest mi potrzebny... ale mimo to bardzo chciałam ponownie go zobaczyć.

- Nie chodzi tylko o niego -odezwałam się w końcu, zwracając się do niej twarzą w twarz- Nibylandia jest malutką wyspą, na której nie znajdę sposobu, by wrócić do domu. Układy z Piotrusiem to nie najlepszy pomysł, a w innym świecie, na przykład w Zaczarowanym Lesie jest wiele osób władających magią.

- Nie wyglądasz na osobę z innego świata -zmierzyła mnie wzrokiem- Poza tym, że jesteś medium, wydajesz się być zwyczajną piratką.

- To zasługa Killiana -powiedziałam, spuszczając wzrok na swoje buty- Pomógł mi wpasować się do tego świata, abym się zbytnio nie wyróżniała. Piratką zrobił mnie przy okazji.

- Dobrze, przekonałaś mnie -rzuciła i wyjęła z jednej wnęki sakiewkę, a z niej magiczną fasolę.- Tak się składa, że ta jaskinia jest skarbnicą Nibylandii. Tutaj w magiczny sposób pojawiają się wszelkie magiczne przedmioty, które trafiły na wyspę. W tym również te, dzięki którym ktoś się tu dostał -wręczyła mi fasolkę- Ona przeniosła tutaj załogę Jolly Rogera.

- Dziękuję -obdarzyłam ją przyjaznym uśmiechem- Mam u ciebie dług.

- Owszem -potaknęła- Ale lepiej się pospiesz, bo Piotruś ma swoich szpiegów na całej wyspie. Jeśli szybko stąd nie znikniesz, dowie się że mu uciekłaś i powstrzyma cię.

Kiwnęłam głową i czym prędzej wybiegłam z jaskini, gdzie rzuciłam fasolę na ziemię, otwierając portal.

- Zaczarowany Las. Zaczarowany Las... -powtarzałam, wskakując do niego.

Nagle wszystko wokół mnie zaczęło się kręcić i poczułam, że nie mam gruntu pod nogami. Zupełnie jak wtedy, gdy wciągnęło mnie do laptopa. Wokół mnie wirowało powietrze przesycone magią. Gdy spojrzałam w górę, widziałam jeszcze niebo Nibylandii i gałęzie drzew znajdujących się nad portalem. Za to pode mną byłą nicość. Najpierw zupełnie czarna, a po chwili nieco jaśniejsza, aż w końcu oślepił mnie jej blask.

Wszystko skończyło się równie gwałtownie, jak zaczęło. Upadłam na twardą ziemię i usłyszałam stukot końskich kopyt, gdzieś niedaleko siebie. Gdy otworzyłam oczy, oślepiło mnie słońce poranka. Dostrzegłam jednak postać siedzącą na koniu i przyglądającą mi się.

- Nic ci się nie stało? -zapytał męski głos.

Nie tak dawno temu...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz