X. Jaskinia Czaszek

1.3K 94 17
                                    

Hook nawet nie zaszczycił mężczyzny spojrzeniem. Skumulowana w nim furia skupiła się w całości na mojej osobie.

- Coś mówiłaś? -syknął, a ja miałam ochotę skulić się ze strachu.

- Nic takiego -pisnęłam cofając się o krok.

- Nigdzie nie idziesz -warknął i zbliżył się niebezpiecznie blisko- Czy wiesz, gdzie znajduje się teraz więzień?

- Nie...

- A może pomogłaś mu w ucieczce? -jego twarz znajdowała się bezpośrednio przy mojej i gdyby nie groza całej sytuacji, byłabym tym zachwycona.

- Nie do końca... -pochyliłam głowę, okazując skruchę.- Chciałam...

Nim dokończyłam to zdanie, Hook złapał się za szyję i syknął z bólu. Natychmiast odsunęłam jego rękę i zobaczyłam, że czarna smuga wokół rany znacznie się powiększyła. Teraz plama zajmowała większość jego szyi i niknęła pod koszulą.

Zaklęłam soczyście i pobiegłam do kajuty po lek od Tygrysiej Lili. Gdy wróciłam, Killian zataczając się podszedł i usiadł na schodach prowadzących na mostek, a zgromadzeni na pokładzie piraci przyglądali mu się z konsternacją.

- Na co się gapicie?! -krzyknęłam- Nie macie nic do roboty?!

Mężczyźni rozeszli się, spoglądając co chwilę w naszym kierunku.

- Co to za cholerstwo? - skrzywił się na widok czarnej mazi, którą nabrałam na palce.

- Cholerstwo cię właśnie powoli zabija, a to jest lek -mruknęłam, wsmarowując breję w jego ranę.

- Czy ty znowu mnie ratujesz? -jego ton nagle złagodniał.
Zdziwiona tym odwróciłam ku niemu głowę i zobaczyłam, że patrzył mi prosto w oczy. Dostrzegłam w nich ból spowodowany trucizną, ale również jakiś dziwny błysk. Skrywała się w nim jakaś emocja, której nie potrafiłam rozgryźć ale czułam, że jej uzewnętrznienie mogłoby nieść za sobą nieodwracalne skutki.

- Sam powiedziałeś, że jesteś księżniczką -palnęłam i zaśmiałam się, skupiając wzrok na wykonywanej czynności, byle by nie patrzeć mu prosto w oczy- A księżniczki należy bohatersko ratować.

Byłam w pełni świadoma tego, że z nerwów plotę trzy po trzy, ale pozwalało mi to zająć myśli.

- Kiedy tak powiedziałem? -żachnął się.

- Kiedy nie wierzyłeś, że poradziłam sobie z tobą i Tygrysią Lilią jednocześnie -skończyłam wcierać maść i wytarłam palce w spodnie.

Nieśmiało podniosłam wzrok na jego twarz. To był błąd. Kiedy nasze oczy się spotkały, zaparło mi dech w piersiach i już wiedziałam, że przepadłam. Znajdował się tak blisko i wyglądał tak cholernie pociągająco, że nie mogłam utrzymać rąk przy sobie. Powoli uniosłam dłoń i ostrożnie położyłam ją na piersi Killiana, a on gwałtownie wciągnął powietrze i spiął się. Najpierw odruchowo cofnęłam dłoń, ale kiedy zobaczyłam, że on nie zamierza uciekać, dotknęłam go znów. Przestrzeń między nami wypełniła się dziwnie elektryzującą energią, która przyciągała jedno ku drugiemu. Zamknął oczy, kiedy przesuwałam palcami w górę jego koszuli i dotarłam do jej krawędzi. Wówczas rzuciło mi się w oczy, że czarne plamy zniknęły. Odsłoniłam nieco jego ramię i zobaczyłam, że ranka zasklepiła się. W jej otoczeniu i poniżej nie było już żadnego śladu po truciźnie.

- To działa! -rzuciłam odsuwając się i doszczętnie niszcząc to, co działo się między nami w tym momencie.

Mężczyzna również jakby otrząsnął się i nieco zmieszany tym wszystkim wstał, cofając się o krok.

Nie tak dawno temu...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz