• Rozdział 5 •

18 3 0
                                    

Cała sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie miałam w sobie tyle pytań, że aż nie sposób ich zliczyć. Chwyciłam plecak i zarzuciłam go sobie na plecy gotowa na nowy rozdział życia.

- Skąd się tu wzięłaś?- spytał mnie chłopak.
- Mieszkam tu odkąd pamiętam - odpowiedziałam - moi rodzice przypłynęli na tą wyspę bardzo dawno temu...byli wtedy tylko trochę starsi niż ja...A ty?- spytałam.
- Nie mogę ci powiedzieć Kingo. A poza tym i tak byś nie uwierzyła - odpowiedział ze smutkiem - przepraszam.
Oburzyło mnie to. Jakiś gostek sobie przyszedł, odwrócił mój świat do góry nogami a teraz jeszcze mnie wypytuje sam nie mówiąc nic o sobie?! Co za człowiek!!!
To wszystko na szczęście siedziało tylko w mojej głowie ale musiałam mieć śmieszną minę bo Piotrek zachichotał.

Był wyższy ode mnie, jego skóra była blada, włosy czarne jak atramentowe litery mojej książki, był strasznie chudy i miał bardzo jasne oczy...tak niesamowicie jasne i niebieskie jak lód na Antarktydzie. Byłam oczarowana jego wyglądem.

Szliśmy w milczeniu przed siebie.
Godziny mijały.
W końcu odezwałam się.
- Skąd się tam wziąłeś rano? -
- Szukałem - odpowiedział.
- Czego takiego?-
- Gerwazego. -
Popatrzyłam na niego pytająco.
- to kruk - dodał pośpiesznie - uciekł pare dni temu.
Otworzyłam buzie ze zdziwienia.
- Ostatnio przyleciał do mnie i zaprzyjaźnił się z moim koniem - powiedziałam ze zdziwieniem.
Chłopak zbladł jeszcze bardziej niż normalnie a jego źrenice przeraźliwie się skurczyły.
- Bardzo jesteś przywiązana do swojego konia? - spytał drżącym głosem.
Zaniepokojona odpowiedziałam ze jest dla mnie jak rodzina.
- Niedobrze bardzo niedobrze... - zaczął mamrotać - gdzie jest ten koń? - spytał.
- Wczoraj w nocy widziałam ją po raz ostatni, kruka też...
-...Gerwazego - poprawił mnie - to nie jest kruk...on ma teraz tylko taką postać - wyjaśnił.
Serce podeszło mi do gardła i uderzyła mnie fala zimna, nie mogłam się poruszyć.
- Jjjj jak ttto? - wydukałam - ccczym jjest Ggggerwazzzy? -
- Strach nawet myśleć - powiedział.
Już nic nie powiedziałam tylko zakryłam twarz w rękach z przerażenia.
Poczułam, że ktoś mnie obejmuje.
- Nie martw się to tylko krwiożerczy potwór...ale możemy razem powstrzymać tak? - uśmiechnął się do mnie.
- tak - odpowiedziałam niepewnie.

Dzień dobry czyli Zatoka KingiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz