Rozdział 11 - Spacer

485 51 19
                                    

Will

Szliśmy wolno leśną ścieżką napawając się pięknem przyrody. Delikatny szum wiatru, szelest liści i śpiewające ptaki tworzyły piękne tło muzyczne dla zalegającej wokoło różnorakich odcieni zieleni. Od zawsze uważałem las za piękne miejsce, a teraz kiedy obok mnie szła Alyss trzymająca mnie za rękę stwierdziłem, że to miejsce jest niezwykłe w swojej prostocie.

Wziąłem głęboki oddech, z przyjemnością wdychając rześkie powietrze i wypuściłem je przez usta.

- Jak ja dawno nie zrobiłem sobie dłuższego spaceru po lesie! - powiedziałem podążając wzrokiem za odlatującą sójką.

Alyss mocniej ścisnęła mnie za rękę i spojrzała na mnie... z góry. Ach, jak ja nienawidziłem tego uczucia kiedy w oczach innych wyglądałem jak krasnal. Ile ja bym dał żeby być chociaż kilka centymetrów wyższy!

- Ile jeszcze będziemy iść? Mówiłeś, że chcesz mnie zabrać nad jakąś rzekę, a idziemy już blisko pół godziny - mruknęła Alyss zakładając sobie jeden z odstających kosmyków za ucho.

- To już niedaleko, uwierz mi.

- Nie boisz się, że się zgubimy? - zapytała blondynka, kiedy na rozstaju dróg skręciliśmy w lewo. - Przecież wszystkie te drzewa i ścieżki wyglądają tak samo.

- Właśnie, wyglądają, ale wcale takie same nie są - odparłem, uśmiechając się kącikami ust. - Jeśli się dobrze przyjrzeć to można zauważyć drobne różnice. Widzisz tamten klon? - wskazałem laską rozłożyste drzewo rosnące po prawej stronie drogi, a Alyss kiwnęła drogą - Kiedyś Halt kazał mi się na niego wspiąć i obserwować wszystko, zarówno ludzi jak i zwierzęta. Powiedział, że po tym mam mu napisać szczegółowy raport o tym, co się tu wydarzyło w ciągu ostatnich sześciu godzin. Sześciu! Nie mogłem pominąć nawet takich szczegółów jak głośniejszy śpiew ptaka czy zmiana kierunku, w którym wiał wiatr. Na korze nadal widnieją dwie poprzeczne kreski, które tam wydrapałem podczas tego ćwiczenia.

- I co, udało ci się poprawnie zdać ćwiczenie? - spytała wyraźnie zaciekawiona.

Poprawiłem uchwyt na lasce i prychnąłem z rozbawienia kiedy w mojej głowie pojawiło się żywe pomimo upływu lat wspomnienie.

- Cóż... robiłem notatki i próbowałem zapamiętać jak najwięcej, ale kiedy zaniosłem raport Haltowi ten kazał mi spać na drzewie.

Alyss uniosła brwi do góry po czym dodała:

- I tylko dlatego zapamiętałeś to miejsce?

- Pamiętam mnóstwo miejsc w tym lesie z którymi wiążą jakieś wspomnienia - odpowiedziałem wzruszając ramionami. - Niedawno minęliśmy krzew jagód pod którym upolowałem swoją pierwszą kuropatwę, z kolei jeśli na następnym rozwidleniu pójdziemy w prawo to... - w mojej głowie pojawił się dokładny obraz tego co zaraz ujrzymy i urwałem nagle, bo uświadomiłem sobie, że widok ten miał wiele braków. Rzeczywiście, chyba powinienem częściej wychodzić na spacery.

- To co?

Posłałem blondynce promienny uśmiech.

- To będziemy już na miejscu.

Nie zdążyliśmy nawet wyjść za zakręt, a naszym oczom ukazała się niewielka polana pośrodku przecięta niebieską wstęgą rzeki. Łąka wyglądała jakby była wycięta z papieru, bo miała kształt niemalże idealnego koła. Rosnące na niej stokrotki i maki sprawiały, iż wydawało się, że spowija ją biało-czerwony dywan tylko w niektórych miejscach przetykany kolorem innych kwiatów, których z tej odległości nie potrafiłem rozróżnić.

Zwiadowcy - Zagubieni [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz