Szybko znalazłam wroga. Walka odbywała się na szkolnej hali. Na niedawno odmalowanych ścianach były plamy z roztworów chemicznych, a niektórzy uczniowie, przebrani w stroje sportowe, leżeli na podłodze, śpiąc. Sama postać opętanego przez Akumę nie była specyficzna, jak inni. Potrzebowałam chwili, żeby w ogóle znaleźć wroga w popłochu, jaki nastąpił. W końcu odnalazłam wzrokiem niewysoką osobę w białym fartuchu, która celnie trafiała miksturami w uciekających uczniów. Nie mogąc zlokalizować Czarnego Kota, sama ruszyłam do walki. Broniłam się i atakowałam jojo, jednak za nic nie mogłam sobie poradzić. W pewnym momencie zobaczyłam nad złoczyńcą drugiego bohatera. Siedział skupiony na drabinkach, jakby przygotowując się do skoku. Spróbowałam jeszcze obezwładnić wroga, ale po kilku nieudanych próbach odskoczyłam kawałek w tył. Teraz do akcji wszedł Czarny Kot. Zaatakował, niczego nie świadomą, ofiarę Akumy i próbował zabrać jej pasek z probówkami, który prawdopodobnie był miejscem, gdzie był fioletowy motyl. Zatrzymałam się i rozejrzałam po sali w poszukiwaniu rzeczy, które mogłyby mi się przydać. Nie znalazłam jednak nic godnego uwagi. Gdy stałam tyłem do antagonisty, usłyszałam tylko szybkie „uważaj!" i poczułam, jak ciężar czyjegoś ciała przewala mnie na podłogę. Wstałam i zobaczyłam Czarnego Kota, leżącego obok mnie i śpiącego. Nie zdążyłam nic zrobić, bo, usłyszawszy, że wróg się do mnie zbliża, podniosłam się i ruszyłam z powrotem do walki. W ciągu następnych dziesięciu minut odsunęłam się tylko na chwilę, aby użyć Szczęśliwego Trafu. Gdy było już po wszystkim, do końca przemiany zostały mi dwie minuty. Spojrzałam na wstającego Czarnego Kota i gestem ręki pokazałam mu, aby szedł za mną. Musiałam z nim porozmawiać, bo wciąż nie mogłam się domyślić, skąd on może wiedzieć, kim jestem. Wskoczyliśmy razem na dach budynku, znajdującego się najbliżej szkoły – miejsca, gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć. Wiedziałam, że do zniknięcia maski została mi minuta, ale nie przejmowałam się tym. Skoro i tak, zna moją tożsamość, nie ma sensu się ukrywać. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-Skąd wiesz? - Zapytałam.
-Skąd wiem co?
-Skąd wiesz, kim jestem?
W tym momencie moje codzienne ubranie zastąpiło kostium. Spadek adrenaliny i fakt, że zima była coraz bliżej sprawiły, że poczułam chłód.
-Dowiedziałem się podczas misji. - Bohater mówił, jakby był skrępowany moją obecnością albo nie chciał wyjawić zbyt dużo.
-Której? Nigdy nic o sobie nie mówiłam, nigdy nie przemieniłam się w miejscu publicznym, nigdy nie... - przerwałam, kiedy coś mi przyszło na myśl. - Podczas misji ze mną?
Zaległa cisza.
-Kocie, czy to było podczas misji ze mną? - powtórzyłam pytanie.
-Nie. - Odpowiedział krótko.
-A więc z kim? Kim była ta kobieta, która mnie zastąpiła, gdy zostałam trafiona przez Chemika?! - Nieświadomie uniosłam głos.
Czarny Kot siedział nieruchomo, wpatrując się w dach. W tym momencie w niczym nie przypominał bohatera, z którym walczę od dłuższego czasu. Teraz od zwyczajnego nastolatka różnił go tylko lateksowy strój. Uspokoiłam się trochę, kiedy spojrzałam na jego zakłopotaną minę.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - zapytałam smutno. - Myślałam, że jesteśmy partnerami.
-Jesteśmy. - Odpowiedział markotnie.
-Więc czemu mi nie ufasz?
Moje pytanie zawisło w powietrzu. Dopiero po chwili bohater odważył się spojrzeć mi w oczy.
-Obiecałem jej, że tego nie zrobię, Emmo. Ja... Obiecałem jej to.
I wtedy zrozumiałam, jak bardzo wartościową osobę mam przed sobą. Instynktownie przysunęłam się do niego i go przytuliłam. W tym momencie upewniłam się, że to jest właśnie ta osoba, która kiedyś może dać mi szczęście.
-Przepraszam. - Wyszeptałam. - Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam.
-Nie jesteś na mnie zła? - Spytał zdziwiony, jak małe dziecko, które właśnie zbiło ulubiony wazon mamy.
-Czemu miałabym być? - Uśmiechnęłam się. - Właściwie to się cieszę, bo widzę, że potrafisz dotrzymać obietnicy. - Chłopak odwzajemnił uśmiech. - Ale wiesz co? - Zaśmiałam się.
-Co?
-Chyba nie mam, jak stąd zejść. - Spojrzałam w dół, na miasto i ludzi, wielkości mrówek.
-W takim razie służę pomocą. - Wstał i podał mi rękę. Znów był tym samym Czarnym Kotem, który ratował ze mną Paryż.
Dzięki kicikijowi dostaliśmy się z powrotem na ziemię i poszliśmy w stronę szkoły. W pewnym momencie bohater zatrzymał się i rozejrzał naokoło. Nigdzie nie było widać ludzi. Spojrzałam na niego pytająco.
-Skoro ja wiem, kim jesteś... - zaczął.
-Nie. - przerwałam mu. - Nie chcę, żeby ujawnienie twojej tajemnicy było spowodowane presją, wywartą przez sytuację.
-Nie jest, Emmo. - w jego głosie słychać było szczerość. - Od dawna nad tym myślałem i myślę, że ufamy sobie na tyle, że możesz, a nawet powinnaś wiedzieć.
Chłopak stanął i wypowiedział formułkę, dzięki której kostium zniknął. Moim oczom ukazał się Lukas, zwyczajny chłopak z mojej klasy, nie wyróżniający się z tłumu, kompletnie niczym. Przez chwilę stałam i wpatrywałam się w niego, nie wiedząc, co myśleć, a tym bardziej, co zrobić.
-Miałaś nadzieję na kogoś, pokroju Marcusa? - westchnął smutno.
Przytuliłam go drugi raz w ciągu ostatnich trzydziestu minut.
-Bardzo się cieszę, że nie jesteś kimś, pokroju Marcusa. - Wyszeptałam mu do ucha.
CZYTASZ
Kolejne pokolenie || Miraculous /BARDZO wolno pisane
FanficMarinette i Adrien biorą ślub i po pewnym czasie pojawia się u nich trójka słodkich pociech. Czy ktoś z kolejnego pokolenia przejmie obowiązek obrony miasta?