Od momentu, kiedy dowiedziałam się, kim jest Czarny Kot minęły trzy tygodnie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nasze relacje się nie pogorszyły. Mogłabym nawet powiedzieć, że są lepsze, niż kiedykolwiek. W szkole udajemy, że jesteśmy tylko znajomymi z klasy, żeby nie wzbudzać zbędnych podejrzeń. Kiedy kończy się dzień, razem przestajemy być zwykłymi uczniami i zamieniamy się w bohaterów. Świadomość, że mam kogoś, komu powierzyłam swój największy sekret i mam pewność, że świat się o nim nie dowie, jest wspaniała.
Kończyłam właśnie karykaturę swojej nauczycielki, gdy zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec zajęć. Zamknęłam szybko zeszyt, żeby kobieta nic nie zauważyła, schowałam wszystkie rzeczy do plecaka i wstałam, gotowa do wyjścia z klasy.
-Agreste, masz iść do dyrektora. - powiedziała nauczycielka oschle.
Cholera, czyli jednak zauważyła, pomyślałam.
-Mogę wiedzieć dlaczego? - Uśmiechnęłam się najmilej, jak potrafiłam.
-Nie mam pojęcia, kazał was wezwać. - odpowiedziała beznamiętnie.
Zastanowiłam się chwilę. Nas?
-Kutzberg, ty też. - nauczycielka spojrzała w stronę Lukasa.
Wymieniłam z chłopakiem zdziwione spojrzenia i udaliśmy się do gabinetu dyrektora. Brunet zapukał do drzwi i po usłyszeniu „proszę", weszliśmy do pomieszczenia.
Oprócz nas w pokoju znajdowały się dwie osoby. Dyrektor naszej szkoły i jakiś niski pan w koszuli w kwiatki. Nie miałam pojęcia, kim on jest, ale byłam pewna, że gdzieś wcześniej widziałam jego twarz. Dyrektor wskazał nam dwa krzesła, niemo zachęcając nas, abyśmy usiedli. Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy, aż ktoś wyjaśni nam, czemu musimy siedzieć tutaj, a nie w domu, przecież lekcje właśnie się skończyły. Ciszę przerwał dyrektor.
-Emmo, Lukasie, to jest pan Fu. - zaczął, jakby sam nie był pewien, dlaczego znajdujemy się w jego gabinecie. - Jest dyrektorem innej paryskiej szkoły i chciał was zapytać... O co właściwie chciał pan ich zapytać, panie Fu? - spojrzał zdezorientowany na staruszka.
-Chciałbym zrobić wymianę, między naszymi szkołami. - odpowiedział spokojnie starzec. - Nasza szkoła skupia się głównie na praktyce, przez co niektórzy uczniowie są zacofani w materiale. Jeśli zechce nas pan zostawić samych, panie dyrektorze, wszystko im wyjaśnię.
Mężczyzna przez chwilę rozważał propozycję innego dyrektora i po chwili wyszedł z ulgą z pomieszczenia. Zostaliśmy tylko ja, Lukas i ten dziwny staruszek.
-Bardzo dobrze Wam idzie. - Uśmiechnął się pan Fu.
Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani i wróciliśmy wzrokiem do staruszka.
-Przepraszam, proszę pana, ale chyba nie za bardzo rozumiemy o co chodzi. - powiedziałam zmieszana.
-A ja myślę, że wiecie, o co mi chodzi, lepiej, niż ktokolwiek inny. - odparł spokojnie.
W gabinecie zaległa cisza. Obydwoje zastanawialiśmy się nad ostatnim zdaniem, jednak ja za żadne skarby nie mogłam się domyśleć o co chodzi. Wzdrygnęłam się, gdy z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk głosu starca.
-Masz bardzo specyficzne kolczyki, Emmo. Mogę wiedzieć, gdzie je kupiłaś?
-Dostałam od kogoś, proszę pana. - odpowiedziałam, zdziwiona tą nagłą zmianą tematu.
-Ah, dostałaś od kogoś, no tak... - mężczyzna zamyślił się na chwilę. - Zgaduję, że tak samo pierścień znalazł się w twoich rękach, prawda Lukasie?
-Tak, proszę pana. - Odpowiedział chłopak i spuścił wzrok.
-Mogę wiedzieć, dlaczego pan pyta? - Odważyłam się zadać pytanie. Ten staruszek mnie przerażał. Czułam się, jakby samym spojrzeniem na mnie, dowiedział się o mnie wszystkiego.
-Chciałem się upewnić, jak dużą wiedzę posiadacie o darach, które otrzymaliście. - powiedział, niespeszony. - Zgaduję, że nie znacie historii tej biżuterii.
Spojrzałam mu twardo w oczy. Lukas też wpatrywał się w niego, nie wiedząc co zrobić.
-Nie, proszę pana. Nie znamy. - Odezwał się Lukas. - Nie jest pan dyrektorem innej paryskiej szkoły, prawda? - spojrzał przenikliwie w oczy mężczyzny. Ten tylko uśmiechnął się łagodnie.
-Bystry z ciebie chłopak. Nie, nie jestem dyrektorem innej szkoły. Za to jestem kimś, kto może opowiedzieć wam historie Miracul. Tych, które posiadacie, jak i tych, o których jeszcze nie wiecie. Musicie tylko chcieć poznać tę historię.
Przez dłuższą chwilę myśleliśmy nad tą propozycją. Nie zdążyliśmy podjąć decyzji, ponieważ staruszek się podniósł i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się przy nas na chwilę i wręczył nam jakąś kartkę z adresem.
-Jeśli chcecie poznać historię magicznych kamieni, przyjdźcie tam w poniedziałek, zamiast lekcji. Dowiecie się wtedy, co działo się w przeszłości i czemu musicie bronić miasta. Tyle. Do widzenia.
-Do widzenia. - odpowiedzieliśmy razem i obserwowaliśmy, jak mężczyzna znika za drzwiami. Po chwili my też wyszliśmy i udaliśmy się w stronę mojego domu.
Część drogi spędziliśmy w milczeniu, rozmyślając nad tym, co powiedział nam pan Fu. Dopiero, gdy byliśmy jakieś trzy minuty drogi do celu naszej wędrówki, zapytałam Lukasa co o tym sądzi i czy chce pójść do tego dziwnego staruszka, który, nie wiadomo skąd zna nasze tożsamości. Chłopak zastanowił się chwilę.
-W sumie nie mamy nic do stracenia. - powiedział. - A co ty o tym sądzisz?
-Sądzę, że chyba wolę słuchać o historii Miraculi, niż o kwasach. - Roześmialiśmy się.
-No to chyba ustalone. - słowa Lukasa zakończyły rozmowę, ponieważ doszliśmy do mojego domu.
~~~~
Trochę krótsze, ale rozwinęło historię :') Za to następny rozdział (który nie wiadomo kiedy się pojawi :p) jest dłuższy i zawiera informację o rodzinie Marcusa i historię o Miraculach.
Czy ktoś na to czeka? :')
CZYTASZ
Kolejne pokolenie || Miraculous /BARDZO wolno pisane
FanfictionMarinette i Adrien biorą ślub i po pewnym czasie pojawia się u nich trójka słodkich pociech. Czy ktoś z kolejnego pokolenia przejmie obowiązek obrony miasta?