#4

9 1 0
                                    

Białe ściany, mnóstwo ludzi, którzy od razu wzbudzili we mnie niepokój i dziwne osoby w maksach zadawające mi mnóstwo pytań, które olewam, ponieważ skupiam się na ciemnych barwach tego świata. Tak, to musi być szpital... Jednak jest tutaj jakoś inaczej. Zazwyczaj jak bywałam na salach szpitalnych to było inaczej. Natomiast teraz jest bardzo wyczuwalna szara, wręcz ołowiana aura. Czuć w niej depresję. Bardziej zaskakujące jest jednak obejmujący mnie strach. Jednak to uczucie nie jest moje. To są cząteczki unoszące się w tej sali. To tworzy szaro-siną aurę. To jest naprawdę nieprawdopodobne. Pierwszy raz znajduję się w takim miejscu.


Zostałam potrząśnięta przez jednego z lekarzy, dlatego musiałam sie już ogarnąć i odpowiadać im na pytania. Z tego wywiadu dowiedziałam się, że jestem w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Tylko dlaczego tutaj trafiłam? I przede wszystkim jak? Nie mogłam się nad tym długo zastanawiać, ponieważ podszedł do mnie jakiś chłopak. Na oko miał jakieś 15 lat. Przedstawił się i zaczął rozmowę, jednak ja nie byłam w humorze, ponieważ byłam oszołomiona. On jednak po pięciu minutach opowiadania mi jakiejś historii wypowiedział te słowa, które jako jedyne utkwiły mi w pamięci.

- Nadal nie powiedziałaś mi jak masz na imię. Ale z racji tego, że nie chcę naciskać to poczekam aż sama będziesz chciała to zrobić. Jednak mam pewne obawy, że nie uczynisz mnie szczęśliwszym dając mi ciebie poznać. No cóż. Hdybyś jednak chciała ze mną pogadać, to zapytaj pielęgniarki gdzie leżę. Znasz moje imię.- i odszedł. Jednak gdy zniknął za śncianą sali oddziałowej zorientowałam się, że nie słuchałam go przez większość jego monologu, dlatego też nie znam imienia. Ale pomyślałam sobie, że to nie będzie mi potrzebne. Nie chcę nowych znajomych z super szpitala.


Po chwili przyszła na badania. Pobrała mi krew, po czym przyniosła mi niedobrze wyglądający posiłek. Poczekałam aż ta kobieta wyjdzie i odpięłam się od tych wszystkich kabli i ruszyłam w stronę łazienki. Ale los tak chciał, że ten chłopak szedł akurat korytarzem i zauważył mnie. z powodu niechęci spotkania się z nim po raz drugi odwróciłam się na pięcie przy tym wylewając zupę. "Hm, przynajmniej to mam z głowy". Ruszyłam, jednak moje "szczęście" nie pozwoliło mi spokojnie odejść. Poślizgnęłam się i próbując utrzymać równowagę robiłam dziwne zapewne komicznie wyglądające wygibasy. To dało (z moich domysłów) 15-latkowi więcej czasu na przybiegnięcie do mnie, by uchrnonić mnie przed upadkiem. Gdy już byłam w jego ramionach i patrzyliśmy sobie w oczy i mogło być tak romantycznie ja po prostu wybuchnęłam przeraźliwym śmiechem. Dawno nie miałam takiego napadu głupawki, a jego zdziewiona mina dała mi kolejny powód do śmiechu. Gdy zwijałam się z bólu brzucha wywołanym atakiem on też zaczął się śmiać. To nie trwało długo, ponieważ przybiegło szybko kilku pracowników oddziało. Dostaliśmy pouczenie o naszym zachowaniu i kazano nam wrócić na sale. Niestety nie zwróciłam uwagi, że chłopak bez problemu po takiej akcji mógł mnie odproadzić do mojego łóżka. Po prostu szliśmy w milczeniu. A gdy już dotarliśmy na miejsce przyniesiono mi porcję jedzenie, a 15-latek miał mnie przypilnować, bym zjadła wszystko. Nie wyrażałam na to zgody, tym bardziej, że pielęgniarki nie kaząły mu tego zrobić. Powiedziałam mu, że nie lubię, gdy ktoś patrzy na to jak jem. A on tylko odwrócił się do mnie tyłem i zaczął swój kolejny monolog. 

Po chwili z moich oczu połynęły łzy. Ale to nie z powodu, że opowiadał jakąś smutną historię, bo nawet go nie słuchałam. Tylko zaczęłam myśleć o Kutimizie. Chłopak usłyszał jak pociągnęłam nosem, odwrócił się i smutnymi oczami spojrzał prosto w moje. Ja powiedziałam tylko "proszę, wyjdź stąd". On nic nie powiedział, tylko wyszedł.

Siedziałam tak w milczeniu cicho łkając. Miałam setki tysięcy myśli w głowie, jednak skupiłam się tylko na jednej. Kutimiza. Przecież ten pies sprawił, że moje życie stało się chociaż na chwilę lepsze. A teraz znowu gówno, a nie życie. Miałam już wszystkiego dość. Najchętniej poszłabym odebrać sobie chwilę mojego życia jakimiś używkami. Ale silniejszą myślą była żyletka. Zaczęłam szukać moich rzeczy. Opadłam na łóżko i jeszcze bardziej pogrążyłam się w smutku. To było dla mnie bardzo przerażające. Zmęczona łkaniem zasnęłam.

I'm adriftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz