2

7.5K 159 8
                                    

Obudziłam się rano ok. 8.30. Z racji tego, że jest sobota, nie musiałam wcześniej wstawać. Leżąc przejrzałam socjal media. Spojrzałam na godzine 9.10. Jakąś minute później wszedł ojciec.
-Niedługo się wyprowadzamy - powiedział to... normalnie? Nie krzyczał? Coś się chyba z nim stało.

Dzisiejszy dzień minął super. Od dawna tak nie było. Ojciec cały czas w domu, a nie podniósł na mnie ręki. Nawet przez moment nie czułam od niego alkoholu.

Minęło kilka dni na spokojnie.

Wieczorem, gdy siedziałam w pokoju, usłyszałam głośne uderzenia w drzwi. Czy tata się kogoś spodziewa? Raczej nikt do niego nie przychodził nigdy o tak późnej porze. Po chwili usłyszałam jakieś krzyki. Byłam za daleko więc nic nie zrozumiałam. Postanowiłam iść zobaczyć co się dzieje.
-Na dzisiaj miała być połowa, masz te pieniądze?! - wykrzyczał mężczyzna. Był umięśniony, na jego głowie znajdowały się ciemne, krótko ostrzyżone włosy. Spod rękawa koszulki wystawał tatuaż. Za nim stało jeszcze dwóch facetów.
-Nie mam. Dajcie mi czas do jutra to ja je załatwię! Proszę!
-Nie mam czasu, rozumiesz? Umawialiśmy się na dzisiaj, masz mi dać połowę pieniędzy.
-Mogę ci dać 45 tysięcy, więcej nie mam.
-To już nie mój problem - przyłożył ojcu pistolet do głowy.
Wystraszona, chciałam cofnąć się do pokoju. Niefortunnie, idąc w tył, uderzyłam piętą w małą szafkę.
-Kto tam jest? - zapytał łysy mężczyzna mojego ojca.
-Nie ma nikogo. Coś może upadło.
-Pytam ostatni raz. Kto tam kurwa jest?
-Moja córka.
-Zawołaj ją.
Przerażona stanęłam przed schodami patrząc na to, co działo się na dole.
Rozważałam za i przeciw.
-Chodź tu, bo go zabije.
Powoli zeszłam na dół.
-To mam pomysł. Bierzemy ją, a jak oddasz kasę to oddamy ci córkę.
-A co jak nie odda? - zapytał łysy.
-To córeczki nie odzyska. Proste i logiczne. - ojciec nie odezwał się ani słowem, zachowywał się tak jakby mój los był mu obojętny.
-Tato! Zrób coś, proszę...
-Bierzcie ją. - powiedział mężczyzna, który z tego co mi się wydaje dowodził, ten, który stał z bronią opuszczoną już wzdłuż uda.
-No to kochaniutka pojedziesz z nami - zaśmiał się - pójdziesz sama czy mam cię zanieść?
Mężczyźni nie trzymali mnie w żaden sposób, więc stwierdziłam, że może chociaż spróbuję uciec, może być to ostatnia szansa. Pobiegłam jak najszybciej do pokoju. Zakluczyłam drzwi i otworzyłam okno. Wyskoczyłabym przez nie, ale mój pokój jest za wysoko. Rzuciłam się bezradnie na łóżko i zaczęłam płakać. Po chwili usłyszałam jak ktoś naciska klamkę. Drzwi ani drgnęły. Moment potem drzwi leżały na podłodze.
-Nie ładnie się zamykać przede mną - powiedział to ten mężczyzna, co trzymał pistolet przy głowie mojego ojca. Usiadł na łóżku obok mnie - zapytam po raz drugi, pójdziesz grzecznie sama czy mam cię zanieść?
-Zostawcie mnie - wyszlochałam w poduszkę.
-Widzę, że ta druga opcja - obrócił mnie i przerzucił sobie przez ramię.
-Puść mnie, proszę... - zaczęłam uderzać go w plecy. Poczułam dłoń na pośladku i zrozumiałam jak bardzo jestem już bezradna. Nie mam szans w starciu z trzema silnymi facetami.
Zeszliśmy po schodach. A raczej zostałam zniesiona.
-Jak załatwisz kasę, wiesz gdzie nas szukać.
Wyszliśmy na zewnątrz.
-Bagażnik czy siedzenie?
-Chcę do domu.. - wyszlochałam w jego plecy.
-Zaraz w nim będziesz. A więc bagażnik?
-Nie chcę!
-A będziesz grzeczna?
-Będę..

Moje Ciało Należy Do GwałcicielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz