V

82 6 1
                                    

Obudziło ją coś bardzo mokrego i nadmiernie owłosionego. Mimowolnie uchyliła powieki i ujrzała przed sobą łaciatego stwora. Zdecydowanie chciała budzić się w ten sposób każdego dnia. Przetarła zaspane oczy i przeskanowała pomieszczenie, w którym spędziła noc. Powoli powracały do niej wspomnienia poprzedniego wieczoru. Vivien zdecydowała się nie psuć sobie ani Nicholasowi poranka, więc odrzuciła złe myśli na bok i  chwyciła za telefon, by sprawdzić, czy mama próbowała się z nią skontaktować. Zauważyła tylko dwa nieodebrane połączenia. Ruszyła na dół, by zobaczyć, co się dzieje z Nicholasem, ale przy schodach usłyszała grającą z dołu muzykę. Jak najciszej pokonywała stopnie, by w końcu zobaczyć źródło dźwięku. Był to grający na skrzypcach nauczyciel. Wiedziała, że grał całym sercem, czuła to. Miał zamknięte oczy, palce z gracją dotykały strun, a smyczek był jak przedłużenie jego ręki. Gdy zaczynało jej się wydawać, że melodia była jej znajoma, nastała cisza.

- Um, Vivien, dzień dobry, mam nadzieję, że cię nie obudziłem - wstał speszony, a jego twarz oblała się rumieńcem. 

- Dzień dobry - uśmiechnęła się nieśmiało. - Mówiłeś, że już nie grasz.

- Czasem jednak lubię sobie przypomnieć - wyjaśnił. - Była tu twoja mama.

- Tak? Kiedy?

- Nad ranem, koło piątej. Spałaś, więc jej wszystko opowiedziałem. Była bardzo zdenerwowana i mówiła, że rano zawiadomi policję. Zostawiła klucze i musiała wracać do pracy, ale jak tylko będziesz mogła, masz do niej zadzwonić. 

- Dziękuję - powiedziała. - A właściwie za cały wczorajszy wieczór i noc. Nie dałabym sobie rady. 

- Po to również jestem - przyciągnął ją do siebie. - Jestem twoim przyjacielem. I nauczycielem. Muszę reagować. 

Po tych słowach speszony odsunął się od Vivien. 

- To co panienka życzy sobie na śniadanie? - zapytał, szczerząc się jak pięciolatek. 

- Myślę, że już pójdę do siebie - odparła. - Ubrania wypiorę i oddam. 

I nie powiedziała już nic więcej, wyszła najszybciej jak potrafiła. 

***


- Stary, nie widzieliśmy się od wręczenia dyplomów. Jeśli nie przyjedziesz, to spalimy tą twoją szkołę. Będzie Nina.

- Dobra. Będę, do zobaczenia - powiedział i rozłączył się. 

Około południa zadzwonił do Nicholasa znajomy ze studiów, który bezwzględnie chciał go na swojej imprezie urodzinowej. Mężczyźnie nie pozostało nic więcej, jak tylko zaakceptować zaproszenie. Nie żeby jakoś szczególnie się wzbraniał, ale argument pojawienia się Niny utwierdził go w jego przekonaniach. Tak więc po krótkim czasie rozpoczął przygotowania, a potem wyruszył w trasę, która miała zająć mu około godziny. 

***

- Tęskniłem Nick! - wykrzyczał Ben  zaraz po zobaczeniu niebieskookiego przyjaciela i w ekspresowym tempie zamknął go w uścisku. 

- Ja za tobą też - uwalniając się z objęć kumpla pomachał jedną z lepszych butelek czystej wódki. 

- Jest większość naszej paczki, Kevin, George, Nina, Marie, a nawet Joe przyjechał dla mnie tyle kilometrów. To wzruszające - próbował przekrzyczeć muzykę i udał, że ociera łzy. - Kilka osób powinno jeszcze dotrzeć, mają jeszcze trochę czasu. - A teraz chodź, bo nie starczy ci czasu na opowiedzenie o pracy i ponowne poderwanie Niny.

- Oj stary... - uśmiechnął się na te słowa. 

- Patrzcie kogo my tu mamy! - na te słowa wszyscy zebrani zaczęli wrzeszczeć i wstali, by przywitać przyjaciela. Nina podeszła jako ostatnia. 

Była taka jaką zapamiętał. Farbowane rude włosy wydawały się odrobinę dłuższe, ale wciąż sięgały okolicy ramion. Jej duże ciemne oczy okalała gruba warstwa rzęs, a usta podkreślone były jaskrawą czerwoną szminką. Może całej reszty było odrobinę za dużo, ale wyróżniała się i to mu się w niej podobało. 

- Cześć - powiedziała całując go w policzek i kusząco przytulając. 

- Witaj - uśmiechnął się do niej. 

- Chodź, siadaj, musimy nadrobić stracony czas - rudowłosa złapała go za dłoń i zaprowadziła na kanapę obok siebie.

***

Było grubo po północy, kiedy wszyscy wstawieni bawili się w najlepsze. Nicholasowi brakowało towarzystwa tych ludzi, u siebie nie miał zbyt wielu znajomych. Po studiach każdy powrócił do swoich stron. Mógł w końcu upić się, pośmiać, porozmawiać. A Nina u jego boku w kuszącej sukience tylko dopełniała wizję wymarzonej nocy. Wprawdzie nie czuł do niej nic oprócz pożądania, żaden normalny facet nie przeszedłby obok niej obojętnie. Więc bardzo pasowało mu to, że i ona jest zainteresowana właśnie nim. Była całkowitym przeciwieństwem filigranowej, cichej Vivien. Zawsze wolał pewne siebie dziewczyny, ich siła przyciągała je do niego. Ale to brunetka zawróciła mu w głowie. Znów musiał upominać się, żeby o niej nie myśleć.

Rudowłosa tańczyła z Marie na stole, krzycząc i kręcąc krągłościami, które obie posiadały. Nicholas nie mógł oderwać od nich wzroku, a że ilość alkoholu w jego krwi dawała o sobie znać, wlał w siebie kolejny kieliszek, wstał i przyłączył się do nich. Wszyscy zaczęli się śmiać, gdy blondyn ściągnął swoją koszulkę i rzucił nią w kolegów. 

- Dokończysz to w innym miejscu - szepnęła kusząco Nina, po czym niezdarnie zeszła z mebla i udała się w stronę innego pomieszczenia mieszkania Bena. 

Niebieskooki po chwili zastanowienia podążył za koleżanką, a po przekroczeniu drzwi nieznanego mu dotąd pokoju rudowłosa gwałtownie wpiła się w jego usta. 

*** 

Po otworzeniu oczu nie docierało do niego nic poza tym, że okropnie bolała go głowa. Nie pamiętał za wiele, jednak po przelustrowaniu pokoju oraz rudowłosej towarzyszki łóżka, na myśl przychodziło mu tylko jedno imię - Vivien. Wiedział że nie powinien, nie miał do tego prawa, a mimo to czuł się zdrajcą. Przetarł oczy, wstał i ruszył w stronę drzwi. Z salonu dochodziły do niego dźwięki rozmów i cicha muzyka. Ujrzał Bena i Marie próbujących doprowadzić pomieszczenie do porządku. 

- Hej, stary, gratulacje - zaczął śmiać się z blondyna przyjaciel. 

- Uhm - tylko tyle był w stanie z siebie wydobyć. - Został tu ktoś jeszcze? 

- Kevin i George śpią w innym pokoju, ale nie sądzę, żeby szybko się tu pojawili. Głodny? 

- Jasne - odpowiedział; na samą myśl o jedzeniu burczało mu w brzuchu. - I dużo wody poproszę. 

***

- Naprawdę dzięki, że wpadłeś. Miło było się spotkać - mówił Ben, gdy późnym popołudniem Nicholas wychodził z mieszkania z zamiarem powrotu do domu.

- Nie ma sprawy, niedługo wy wpadacie do mnie - zaśmiał się, po czym skierował swoją uwagę na rudowłosą. - Wsiadaj, bo się spóźnisz. 

Zatrzymał samochód pod dworcem kolejowym. Przez chwilę nikt się nie odzywał, siedzieli w milczeniu. 

- Mam narzeczonego - wypaliła Nina. 

- Słucham? - spojrzał na nią zdezorientowany. - To co to miało znaczyć? 

- No właściwie to nic, za kilka miesięcy biorę ślub, potrzebowałam odskoczni. Dla ciebie to też nic nie znaczyło, tak? 

- Jasne, że nie. Ale jestem bardzo zaskoczony, nigdy nie należałaś do takich osób. Nie chcę cię oceniać, lepiej żebyś już poszła. Do zobaczenia - uśmiechnął się. 

- Okej - powiedziała zasmucona. - Do kiedyś. 

*** 

Powrót nie zajął mu więcej niż przyjazd. Wpadł najpierw do rodziców, chciał tylko wziąć psa, ale matka nalegała, by został na kolacji. Tęsknił trochę za nimi, więc zbytnio nie protestował. Ale  jego myśli wciąż krążyły wokół rudowłosej i brunetki. Z jednej strony czuł, że zdradził, a z drugiej, że to z nim ktoś zdradził kogoś. Tłumaczył sobie, że nie wiedział nic o partnerze Niny, ale i tak nie czuł się dobrze z tym faktem. Jednak czasu nie cofnie, może jedynie przyzwyczaić się do poczucia winy. 


RównanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz