Vivien zaraz po wstaniu wiedziała, że to będzie jeden z najgorszych dni w jej życiu. Całą noc poświęciła na naukę do ważnego sprawdzianu z historii, gdyż od tej oceny miała zależeć jej ocena semestralna. Zasnęła wśród notatek na najwyżej dwie godziny. W całym tym zamieszaniu zapomniała o włączeniu budzika, więc po obudzeniu zorientowała się, że ma trochę ponad kwadrans na uszykowanie się i dobiegnięcie na autobus.
- Cholera! - wykrzyczała, zrywając się z łóżka, po czym popędziła do toalety.
Gdy była gotowa (a przynajmniej odnosiła takie wrażenie) wybiegła z domu, chwytając uprzednio kurtkę. Szybko zamknęła drzwi na klucz i ruszyła pędem w stronę przystanku. Gdy już prawie była na miejscu, autobus odjechał, a dziewczyna miała ochotę rzucić się w zaspę. Wiedziała, że nie ma sensu czekać na następny autobus, na sprawdzian i tak by nie zdążyła, gdyż miał się odbyć na pierwszej godzinie. Zrezygnowana ruszyła w drogę powrotną. Przekręcając klucz w drzwiach usłyszała znajomy głos.
- Cześć Vivien - Nicholas w szarym płaszczu stał przy swoim aucie.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się smutno, a na jej twarzy nie trudno można było dostrzec zmęczenie.
- Nie jedziesz do szkoły?
- Zaspałam. Nie ma sensu czekać na następny autobus.
- Vivien, to na co czekasz, wsiadaj - roześmiał się, a dziewczyna nawet nie próbowała się sprzeciwiać.
- Spadłeś mi z nieba.
- Marnie wyglądasz - zagadał Nick w trakcie drogi.
- Dzięki, tego mi właśnie było potrzeba - wymruczała sarkastycznie.
- Przepraszam, ale dobrze wiesz o co mi chodziło. Jesteś chora?
- Jest okej, to tylko przeziębienie - odpowiedziała, chociaż wyraźnie czuła, że gorączka, którą wczoraj dostała nasila się.
- Do zobaczenia -zatrzymał się, aby brunetka mogła wyjść.
***
- Ten dzień to jakiś kiepski żart - mruczała cicho pod nosem Vi po każdej lekcji.
Sprawdzian nie okazał się trudny, a ona niepotrzebnie zarwała noc. W dodatku czuła się bardzo słabo i gorączka z godziny na godzinę zdawała się nasilać. Do tego Julie gdzieś się zmyła, prawdopodobnie poszła na spotkanie samorządu, którego była członkinią. Przez nieuwagę wpadła na kogoś, przez co ujrzała mroczki i niemalże upadła, gdyby nie silne ręce, które gwałtownie ją przytrzymały.
- Przepraszam - burknęła i chciała odejść, ale Nicholas nie miał zamiaru jej puszczać. Zaprowadził ją do sali matematycznej, która była niedaleko nich. Zdawał sobie sprawę, że mimo iż znają się długo, ich relacja może być źle odebrana.
- Teraz to już musisz powiedzieć. Źle się czujesz? - zapytał zmartwiony, po czym dotknął jej twarzy. - Boże, jesteś cała rozpalona. W tej chwili wracaj do domu.
- Nie, mam jeszcze jedną godzinę, jakoś wytrzymam - odparła.
- Też mam jeszcze jedną lekcję, pojedziemy razem, a teraz uciekaj.
- Zgoda - przytaknęła, po czym ruszyła na francuski.
***
- Dziękuję za wszystko co dziś zrobiłeś -uśmiechnęła się Vivien, gdy byli na miejscu.
- Jest już twoja mama?
- Nie, wróci za godzinę. Cześć - powiedziała, wychodząc z auta, po czym zorientowała się, że mężczyzna idzie za nią. - A ty co?
- Ktoś musi się tobą zająć, jesteś na mnie skazana - uśmiechnął się szarmancko.
- Nie musisz tego robić - odparła, otwierając drzwi.
- Połóż się, a ja zrobię ci herbatę.
Wstawił wodę, po czym pobiegł szybko nakarmić psa. Odstawił swoje rzeczy i zamienił koszulę na bluzę. Po powrocie zrobił herbatę i ruszył na górę w poszukiwaniu pokoju dziewczyny. Stwierdził, że to tam, gdzie drzwi były lekko uchylone. Już chciał wejść do środka, ale ujrzał dziewczynę w samej bieliźnie. Chciał się wycofać, ale był oczarowany figurą dziewczyny. Teraz już miał pewność, że jest najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznał. W końcu odszedł kawałek, chwilę odczekał i zaniósł dziewczynie gorący napój.
***
Leżał z dziewczyną na łóżku, ona spała, a on czule bawił się jej włosami. Usłyszał otwierające się drzwi frontowe, więc ostrożnie wstał i ruszył na dół. Ujrzał matkę dziewczyny, po której brunetka odziedziczyła urodę.
- O, witaj Nicholasie. Co tu robisz? - zapytała zdziwiona, a blondyn przedstawił pani Williams całą sytuację. - To miłe, co zrobiłeś. Dziękuję. A co u twoich rodziców?
- Mają się bardzo dobrze. Wczoraj byłem u nich na obiedzie, dalej spełniają się w swojej firmie.
- Może wpadniecie w piątek na kolację? Zapraszam jeszcze państwa Parkerów. Powiadomisz rodziców? - zaproponowała z uśmiechem kobieta.
- Oczywiście, dziękuję za zaproszenie. Będę się już zbierał, sierściuch czeka na spacer. Do widzenia - pożegnał się mężczyzna i udał się do swojego domu.
A w jego głowie wciąż siedziała brunetka, krucha i słaba, przy której nie mógł być.
CZYTASZ
Równanie
RomanceVi siedziała przy pianinie już od godziny i miała wrażenie, że palce zaraz jej odpadną. Nie potrafiła się wystarczająco skupić, by zagrać utwór. Powrót chłopaka z domu naprzeciwko zajmował jej wszystkie myśli. A miała ochotę wysilić delikatnie swoje...