Rozdział 2

7K 422 136
                                    

Ciepłe promienie słońca wpadały przez olbrzymie okna do skrzydła szpitalnego, które wciąż zamieszkiwał młody Harry. Czując ciepło na twarzy, która jako jedyna nie była okryta pościelą, wyobrażał sobie piękne słońce, które musiało świecić za oknem. Słysząc świergot ptaków i innych zwierząt oraz czując specyficzny zapach lasu oczami wyobraźni widział piękny, gęsty las okryty promieniami południowego, przynajmniej tak mu się wydawało, słońca. Minęło kilka dni od kiedy wybudził się ze śpiączki. Dni, w których dowiedział się o wielu niesamowitych ale i strasznych rzeczach. Po pierwsze jest czarodziejem. Nadal nie mógł w to uwierzyć, no bo hej magia? Jednak w końcu uległ przekonaniom o swoim pochodzeniu. Po drugie mężczyzna, który się nim zajmuje nazywa się Salazar Slytherin. Z niewiadomych sobie powodów Harry kojarzył jego imię i nazwisko, jednak nie wiedział skąd. Po trzecie, jego rodzice nie zginęli w wypadku samochodowym, lecz zabił ich potężny czarnoksiężnik, którego pokonał sam młody Potter. To dla chłopca było już zbyt wiele, więc Salazar stwierdził, iż na razie nie będzie opowiadać chłopcu nic więcej puki ten nie wyzdrowieje. A Harry, Harry czuł się już dobrze i miał serdecznie dość tego cholernego "pik, pik, pik". 

- Jak się czujesz? - rozmyślenia przerwało mu pytanie nadchodzące od strony drzwi. Przynajmniej Harry miał nadzieję, iż od strony drzwi, ponieważ to zawsze tam słyszał "dobranoc i dzień dobry" od Slytherina. 

- Bardzo dobrze, dziękuję że pytasz Sal. 

- Ile razy mam ci powtarzać, że nie musisz być taki formalny. - jęknął mężczyzna - Ale dobrze sprawdźmy co wykaże nam twoje ciało. Może dziś opuścisz tą salę. 

- Nie jestem formalny. Zdrobniłem twoje imię. - westchnął chłopiec. - Mam nadzieję, że mnie dziś stąd zabierzesz, bo już mi głowa pęka od tego pikania. 

- Mhmm zobaczymy, a teraz nie ruszaj się proszę. - Harry spełnił prośbę, po czym poczuł jak przez ciało przebiega go chłodny dreszcz. Młody Potter nie lubił niektórych zaklęć, a zwłaszcza skanujących ciało, ponieważ odczuwał je jakby zimno przenikało przez jego ciało w tą i z powrotem. Chłopiec lubił zaklęcie, którym mężczyzna wlewał mu wodę do szklanki. Tak, ono było orzeźwiające, czuł je jakby stał nad brzegiem oceanu, a rwąca woda uderzała małymi kropelkami w jego ciało. Lubił też te, które sprawiały uczucie jakby stał przed rozpalonym kominkiem, którego ciepło rozgrzewało jego ciało. 

- No Harry muszę przyznać, że jest coraz lepiej - powiedział mężczyzna. - Mógłbym cię już zabrać z tej okropnej sali, jednak musiałbyś grzecznie leżeć w swoim łóżku. 

- Moim łóżku? - zdziwił się chłopiec. - To nie odsyłasz mnie do mojego wujostwa? 

Salazar uśmiechnął się delikatnie, słysząc prawie niezauważalną niemą prośbę. Przyjrzał się dokładnie młodemu Potterowi. Wygląd chłopca zmienił się od kiedy zabrał go do swojego dworu. Cera chłopca była znacznie bledsza niż zawsze, wydawać by się mogło, iż ma mleczny arystokratyczny odcień. Włosy urosły o parę cali, a końcówki delikatnie ukazywały butelkowy zielony kolor. Natomiast oczy nieokryte okularami, ani bandażem były jeszcze bardziej hipnotyzujące, a ich kolor zamiast stracić na blasku stał się jeszcze wyraźniejszy. "Oh, Harrison, gdybym tylko mógł Ci wszystko powiedzieć."  

- Nie Harry, zostajesz tutaj skazany na mnie - zaśmiał się Slytherin. - Przynajmniej dopóki nie skończysz swojej magicznej edukacji w Hogwarcie. Wtedy nie będę miał prawa, aby dłużej kazać ci się ze mną użerać. 

- Ja... ty chcesz abym z tobą został? - zapytał z nadzieją chłopiec, czując pod powiekami zbierające się łzy szczęścia. 

- Oczywiście, że tak dzieciaku. - mężczyzna poczochrał włosy Harrego. - Chyba, że ty nie chcesz? 

Harrison SlytherinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz