Rozdział 3

5.6K 416 87
                                    




Od czasów samego Merlina Wielkiego mówiono o potężnych czarodziejach posiadających niespotykaną magię. Opisywana w starożytnych księgach najczęściej odnosiła się do samego Merlina, jako czarodzieja, który zapoczątkował nową magiczną erę. Niewiele jednak wiadomo na sam temat magii jako odrębnego czynnika. Mówi się, że Merlin miał możliwość widzenia magii tylko samym rdzeniem, oraz że jego zaklęcia nie miały podstawowych kolorów, o ile w ogóle je posiadały. W kilku starych monumentach można natknąć się także na stwierdzenie, że potrafił on także władać smokami.

Wielu uczonych magów starało się dowiedzieć coś więcej na ten temat, jednak bez czarodzieja, który ową magię by posiadał miało to zerowy skutek. Niewielu jednak wie, że Merlin rozpoczął wspaniały i szlachetny ród Slytherin'a, który odziedziczył magię największego z nich i trzymał ją głęboko w tajemnicy.

Ta księga jest historią rodu Slytherin, opowiadająca całą ich dotychczasową wiedzę na temat magii Merlina, którą tylko oni mogą poznać. Dlatego też moje rodowe dziecko przedstawiam Ci Magię Umysłu.

Salir Slytherin

Salazar patrzył pustym wzrokiem na księgę, zastanawiając się czy przedstawić ją Harry'emu czy też nie. Mimo wszystko nie chciałby aby chłopiec tak szybko dowiedział się prawdy o sobie, a że jest bardzo inteligentnym dzieckiem szybko połączyłby fakty. Prawdą jest, że Salazar kocha chłopca całym sercem, jednakże bał się odrzucenia. Mężczyzna westchnął zdając sobie sprawę, że w końcu i tak będzie musiał to zrobić. Na chwilę obecną jednak nie musiał się tym przejmować, więc skrył tą myśl głęboko w zakamarkach umysłu i z czystymi myślami skierował się w stronę pokoju Harry'ego.

Wchodząc do sypialni, zastał chłopca tak jak go zostawił z tą różnicą, że miał on bardzo skupioną minę.

- Nad czym myślisz? - zapytał młodego Potter'a.

- Bardziej ćwiczę jak myślę - westchnął. - Wiesz Sal, chciałbym odzyskać swój wzrok, a skoro przez tą magię widzę w umyśle to staram się przenieść to na oczy. W pewien sposób czuję, że robię dobrze, jednak coś mi mówi, że jest inne rozwiązanie. Mam wrażenie jak gdyby odpowiedź cały czas krążyła mi pod nosem, ale gdy już chce ją złapać ta umyka mi sprzed rąk.

Salazar spojrzał się na chłopca zastanawiając się co z tym począć. Harry sam próbuje opanować nie znaną mu magię, aby ta odpowiadała na każde jego wezwanie. Prawdopodobnie uruchomił on także geny Godryk'a, który miał niespotykaną intuicję. Nagle Slytherin podrwał głowę w zamyśleniu.

" A co jeśli odziedziczył także i to?" pomyślał " Trzeba będzie później nad tym posiedzieć"

-Wiesz co Harry? Zostawmy to na razie dobrze? Dopiero co wyzdrowiałeś i nie chciałbym aby Ci się pogorszyło gdyby coś poszło nie tak. - Kłamca syknął jego umysł. - Może teraz opowiem Ci o Hogwarcie?
Widząc chętne potwierdzenie od chłopca, przywołał skrzata z gorącą czekoladą i zaczął mówić.
- Jak wiesz nazywam się Salazar Slytherin i na dobrą sprawę mam już jakieś tysiąc lat - uśmiechnął się słysząc zdziwione sapnięcie Harry'ego. - Za swego młodu poznałem trójkę wspaniałych przyjaciół. Godryka Gryffindor'a najodważniejszego mężczyznę jakiego widział świat, przepiękną i niesamowicie inteligentną Rovenę Ravenclaw, oraz równie piękną co lojalną Helgę Huffelpuff. Byliśmy młodymi i ambitnymi czarodziejami z wielkim marzeniem, które się ziściło. Dzięki naszej magii oraz poświeceniu robotników, którzy nam pomagali powstała nowa szkoła dla młodych czarodziejów. Uczniów dzieliliśmy na domy, których było cztery, każdy od naszego nazwiska i cech nas reprezentujących.
- Ty byłeś tym pomocnym? - przerwał mu Harry. Salazar aż sapnął z zaskoczenia, a usta otwarły mu się w niekulturalny sposób.
- Nie Harry, nie do końca. Bo widzisz gdy byłem młody, czarodzieje byli mocno szykanowani przez mugoli, przez co wychowałem się w złej wierze i zachowywałem się, przepraszam za określenie, ale zachowywałem się jak arogancki dupek. Nie chciałem mieć nic wspólnego z czarodziejami półkrwi czy mugolakami. Przez moje złe przekonania o nich zostało powiedziane , że mój dom przyjmuje tylko i wyłącznie czystokrwistych co ciągnie się do tej pory. Faktycznie są wyjątki gdy jakiś półkrwi dostanie się do mojego domu ale to rzadkość. Niespotykanie irytuje mnie to, ponieważ te przekonania są po prostu łgarstwem. Ale już stanowczo za późno abym mógł naprawić swój błąd.
Zamilkł na chwilę zatracając się we wspomnieniach, po czym uśmiechnął się smutno.
- Po jakimś czasie mocno pokłóciłem się z przyjaciółmi przez co większość czasu spędziłem w swojej ukrytej komnacie. Tam odnalazłem kolejnego przyjaciela, a właściwie przyjaciółkę. Był nim bazyliszek, którą wychowywałem od jaja. Była najlepsza przyjaciółką jaką mogłem sobie wyobrazić. Zawsze wysłuchała, pocieszyła czy zrugała gdy trzeba było to zrobić - uśmiechnął się lekko na wpomnienie Somany. - Jednak po jakimś czasie nie mogłem dłużej wytrzymać pod tymi oskarżycielskim spojrzeniem moich przyjaciół i opuściłem szkołę, zaszywając się tutaj.
- Więc ta szkoła, o której opowiadałeś to Hogwart? - Zapytał młody Potter
- Tak Harry - szepnął Salazar. - Teraz już wiesz o co chodziło z moim rozbawieniem.
Potter odwrócił głowę w jego stronę przekrzywiając ją lekko w bok.
- Tak wiem, ale z czym się to wiąże?
- Nie rozumiem? Co masz na myśli?
- Słyszałem kiedy twój głos zmieniał ton na rozgoryczony czy smutny. A ja cóż nie chciałem wyciągać z ciebie smutnych wspomnień - powiedział prawie szeptem chłopiec.
- Oh Harry. Tylko kilka z ostatnich wspomnień było dość przykrych. Reszta z nich to wspaniale spędzone chwile z przyjaciółmi, nasze wygłupy czy chociażby samo spełnienie marzenia. Nie masz się o co martwić - zaśmiał się delikatnie, czochrając Harry'ego po jego ciemnych włosach.
Chłopiec odprężył się, lekko się uśmiechając na słowa Salazara.
- Opowiesz mi coś jeszcze? - Poprosił.
- Oczywiście. Połóż się wygodnie i posłuchaj opowieści o Godryku, który uciekał z krzykiem przed Wielką Kałamarnicą.

*******************
Hej, hej, hej. Na wstępie przepraszam za długą nieobecność, ale od dłuższego czasu mam rękę w gipsie i naprawdę ciężko pisać na laptopie jedną ręka. Druga sprawa jest taka, że potrzebuje bety. Mimo, że mam czas na pisanie to nie za bardzo mam czas dokładnie przyglądać się czy zrobiłam ten błąd czy też nie. Jeśli ktoś byłby chętny byłabym w siódmym niebie. Nie przedłużając, miłego!

Harrison SlytherinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz