Rozdział 1

7.3K 440 250
                                    


Sala szpitalna to jedno z miejsc, których nie lubimy odwiedzać, zwłaszcza gdy sami jesteśmy poszkodowanymi. W pewnym zamku oddalonym od cywilizacji, w wielkiej sali leżał mały chłopiec. Biel pomieszczenia idealnie kontrastowała z jego ciemnymi jak noc włosami, jednocześnie zlewając się z bladą jak papier skórą. Nad chłopcem stała maszyna, która wykazywała jego stan, wraz z biciem jego serca, a ciche "pik, pik, pik" roznosiło się po pokoju. Nagle do sali wszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna. W dłoniach trzymał plik pergaminów uważnie je studiując. Podszedł do łóżka chłopca i nachylił się nad nim dotykając jedną dłonią jego czoła. Spojrzał na biały bandaż okalający oczy chłopca i westchnął. 

- Mógłbyś się już obudzić Harry. - szepnął cicho, przenosząc wzrok z chłopca na urządzenie. Wszystko wydawało się być w porządku. Dlaczego więc chłopiec się nie budził? Mężczyzna zadawał sobie to pytanie już od okrągłego miesiąca. Znów wzdychając mężczyzna skierował się w stronę drzwi. Łapiąc za klamkę ostatni raz spojrzał się na dziecko i wyszedł. 

                                             ************************

Ciemno. I strasznie zimno. Gdzie ja jestem? Dlaczego czuję takie przenikliwe zimno? " ...budzić Harry." Kto to powiedział? I co powiedział? Kim jest? Znam ten głos? Myśli krążyły wokół małego chłopca skulonego pośrodku niczego. Ciemność okrywała jego ciało niczym płaszcz. Jednak urywek zdania sprawił, że nad chłopcem pojawiło się małe światełko. Ledwo widoczne przez gęstniejącą ciemność, jednak chłopiec je zauważył. Kierowany instynktem zaczął podążać za jedyną oznaką światła. Dziecko szło i szło, aż nagle ziemia się pod im zapadła, a dziecko zniknęło. 

                                          ***********************************

- Panie informuję, iż panicz zaczął reagować. - powiedziało małe śmieszne stworzonko ze szpiczastymi uszami. Mężczyzna nie wiele myśląc rzucił wszystkie pergaminy i pobiegł do skrzydła szpitalnego. Będąc tam usiadł na skraju łóżka chłopca. Złapał go za dłoń lekko ściskając. Spojrzał na jego twarz i jedyne co mu pozostało to czekać. 

Kruczoczarny chłopiec czuł jak ciążą mu powieki, a całe ciało jest zdrętwiałe. Próbował się poruszyć jednak nie dawało to rezultatów, a o otwarciu oczu nawet nie marzył. Nagle poczuł, iż ktoś siada obok niego i łapie go za rękę lekko ściskając. Starając się ze wszystkich sił chłopiec oddał uścisk, który był o wiele lżejszy od tego podarowanego. Najwidoczniej osoba siedząca obok nie spodziewała się tego, gdyż sapnęła z zaskoczenia. 

- No dalej Harry, wiem że dasz radę. - usłyszał głęboki ale przyjemny męski głos, który kojarzył. Tylko skąd? Tym razem wraz ze słowami otuchy chłopiec mocniej ścisnął dłoń mężczyzny. Nadal nie mógł się zbyt poruszyć jednak czuł, że da radę otworzyć oczy. Gdy to zrobił zalała go fala ciemności przez co jego ciało spięło się ze strachu. Chciał coś powiedzieć jednak, gdy tylko otworzył usta poczuł żar w gardle. Mężczyzna widząc to podstawił pod usta chłopcu szklankę z wodą. 

- Pij. - padł cichy rozkaz. Ciemnowłosy chłopiec, gdy tylko poczuł, że to woda począł łapczywie pić wielkimi łykami. Gdy szklanka była pusta, w końcu udało mu się odzyskać głos.

- Dlaczego nic nie wiedzę? - ciche pytanie chłopca sprawiło, iż mężczyzna spiął się lekko. 

- Tak jak podejrzewałem. - mruknął cicho do siebie, po czym odpowiedział - Uszkodziłeś sobie oczy. 

- Przepraszam, że to powiem sir, ale tego sam się domyśliłem. Chcę tylko wiedzieć jak to się stało. 

Mężczyzna musiał przyznać, że nie spodziewał się takiej odpowiedzi od dziecka. Dziecka, które niedawno skończyło sześć lat. 

- Powiedz mi Harry, co pamiętasz jako ostatnie? - zapytał spokojnie dopiero teraz zauważając, iż przez ten cały czas głaskał dłoń dziecka. 

- Hmmm... Byłem w szkole, mieliśmy chemię. Tak. A potem był pożar, i ktoś mnie popchnął na ławkę. Więcej już nie wiem. - odpowiedział zgodnie z prawdą. 

- Dobrze, w takim razie musisz wiedzieć, iż uderzyłeś skronią o kant ławki. Takie uderzenie spowodowało obrażenia gałek ocznych. Jednak takie uderzenia magia z łatwością by wyleczyła. Na twoje nieszczęście upadłeś jeszcze na rozrzucone na podłodze odłamki szkła, do tego twoje okulary też się potłukły i wbiły w twoje oczy. Starałem się naprawić twój wzrok, jednak widzę, że bez rezultatów. Przepraszam Cię za to. 

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała idealna cisza. Harry trawił w umyśle wszystko co powiedział tajemniczy mężczyzna. "Chwila, moment. Co?" 

- Magia? Czy Pan własnie powiedział magia? - niedowierzanie w głosie chłopca rozbawiło mężczyznę. 

- Tak Harry powiedziałem magię. - spojrzał na chłopca, będąc pewnym, że gdyby chłopiec nie miał bandaża na oczach to własnie zobaczyłby jak jego oczy powiększają się nienaturalnie. - Jestem czarodziejem, tak samo jak ty chłopcze. 

- Ja? - Harry nie wiedział co ma myśleć. On czarodziejem? Przecież to niemożliwe. Magia nie istnieje, nauka tego dowodzi. Chociaż z drugiej strony, te wszystkie dziwne zdarzenia, które się działy wokół niego. Gdy był młodszy myślał właśnie, że to magia, jednak potem poznał naukę, a nauka wyklucza magię. - To niemożliwe. 

Mężczyzna nie spodziewając się takiej odpowiedzi prawie, że pisnął tylko jedno słowo.

- Co? 

Ciemnowłose dziecko westchnęło, po czym z lekkim zdenerwowaniem powiedziało. 

- Magia nie istnieje sir. Nauka temu dowodzi. Magia to zwykłe legendy, a wręcz mity ludzi, którzy byli zbyt głupi by zrozumieć o co chodzi. 

Mężczyzna wpatrywał się w chłopca z niedowierzaniem na twarzy. Spodziewał się wszystkiego. Okrzyków, obojętności, radości czy chłodnej rezygnacji jednak nie tego. Patrząc na chłopca powoli wypuścił mała część swej mocy z ciała, tak aby ta spokojnie okrążyła łóżko chłopca, delikatnie częstując zawirowań, które poczęły wyłaniać się z ciała dziecka. Chłopiec czując to wszystko sapnął ze zdziwienia. 

- Czujesz to Harry? - zapytał cicho nie chcąc mącić w okrążającą ich magię.

- Tak. To, co to jest? 

- To jest właśnie magia moje dziecko. Czysta i krystaliczna magia. Ta wydobywająca się z twojego ciała jest jeszcze dzika, nieokiełznana, ale ja ci pomogę ją usidlić. - pozwolił chłopcu jeszcze chwilę delektować się wszechogarniającą go magią po czym znów ulokował ją w swoim ciele. Spojrzał na dziecko, po czym ruchem ręki przywołał jakąś fiolkę i przystawił ją chłopcu do ust. 

- Pij Harry, pomoże ci usnąć. - chłopiec powoli przełknął zawartość fiolki krzywiąc się lekko. 

Po chwili poczuł jak zanurza go senność. Będąc jeszcze w  miarę świadomym zapytał. 

- Jak ma Pan na imię?

- Salazar. A teraz śpij moje dziecko. 


*****************************************

Hej, hej, hej. Witam w pierwszym długo oczekiwanym rozdziale. Przepraszam za nieaktywność, ale tyle dzieje się w moim życiu, iż nie mam czasu dodawać postów. Postaram się to zmienić, jednak nie obiecuję dlatego ostrzegam, że opowiadanie jest z typu " wolno pisanych". Nie przedłużając proszę o ocenę i komentarz. Miłego! 


Harrison SlytherinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz