Rozdział IV

284 26 11
                                    

Nie wiedząc co ze sobą zrobić, pomyślałem żeby w końcu porozmawiać z Jeffersonem. Od wpadki z Rachel mało ze sobą rozmawialiśmy, nie licząc lekcji.
Potem jeszcze akcja z Kate, wtedy kompletnie przestał zwracać na mnie uwagę. Wkurwiało mnie to, jak nie wiem co. Tylko on, rozumiał to wszystko. Jest dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie było ze mną, kiedy go potrzebowałem. Chciałem, abyśmy znowu współpracowali i robili zdjęcia.

Kiedy zadzwonił dzwonek, odczekałem 10 minut i wszedłem do szkoły, żeby nikt mnie nie zauważył. Wiedziałem że teraz ma wolną godzinę i bez obaw mogę z nim porozmawiać. Poszedłem a stronę sali od fotografii, zastanawiając się jeszcze, czy dobrze robię.

Ale tylko to dawało mi taką ulgę.

Zatrzymałem się przed drzwiami do sali, powoli naciskając klamkę.

Już nie było odwrotu.

Kiedy wszedłem, spojrzałem na Marka i nie wiedziałem co powiedzieć. Miałem totalną pustkę w głowie.

- Witaj Nathan, co cię do mnie sprowadza? - zapytał, udawając jakby wszystko co było wcześniej nie miało miejsca.

- Nie udawaj dupku i przestań mnie kurwa ignorować! - krzyknąłem, zapominając że obok jest lekcja. Miałem nadzieję że nikt tego nie usłyszał.

- Idioto, nie rozmawiaj ze mną o tym w szkole, a tym bardziej nie krzycz, bo wszystko się wyda, a chyba tego nie chcesz, co?

- Nie, nie chcę... Przepraszam - powiedziałem. Zawsze przy nim pękałem.

- Grzeczny chłopak - powiedział z uśmiechem - przyjedź dzisiaj o 20 do ciemni i wtedy pogadamy, a teraz idź lepiej, zanim ktoś tu przyjdzie.

Uśmiechnąłem się i wyszedłem z sali, kierując się w stronę internatu. W chuj się cieszyłem, że znowu będziemy razem współpracować.

Wszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku, zastanawiając się nad życiem.

Co ja odpierdalam?

Nie wiem. Kompletnie nie wiem. Jestem dla wszystkich okropny, a nie chce taki być. Nie potrafię się zmienić.
Zresztą może i lepiej, że nie okazuję uczuć.

Po jakimś czasie wstałem i sprawdziłem godzinę. Miałem nie za dużo czasu do spotkania z Vic, więc szybko się zebrałem i wyszedłem, dokładnie zamykając drzwi. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę Dwóch wielorybów. Gdy dotarłem na miejsce Victorii jeszcze nie było, więc zająłem miejsce i zamówiłem dwie Latte Macchiato. Po kilku minutach się zjawiła.

- Cześć Nate - powiedziała troskliwie.

- Hej Victoria.

- Jak tam u ciebie? Tylko proszę, nie kłam.

- Jest okej - powiedziałem z uśmiechem. Sztucznym uśmiechem. Ale i tak wiedziała że się wygłupiam, chociaż nikomu do śmiechu nie było.

- A tak serio? - zapytała trochę zirytowana.

- Chujowo. A u ciebie? - zapytałem, wiedząc że nie tylko ja mam "problemy" w Blackwell.

- U mnie nie jest najgorzej, naprawdę. Opowiedz tylko, dlaczego jest u ciebie chujowo.

- Emma dowiedziała się o moich lekach - powiedziałem cicho, aby nikt oprócz mojej przyjaciółki tego nie usłyszał.

- Co kurwa? Jak to?

- Nocowała u mnie, potem rano zostawiłem ją na chwilę sam i znalazła pudełko z nimi.

- Jak zareagowała?

Fake smile || Nathan PrescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz