01. NIE SZUKAM WSPÓŁLOKATORA

1K 78 12
                                    

"I'm lost. Lost in the sky and... no one can hear me."

Kolejna bezsenna noc. Ciemność panującą w mieszkaniu, rozświetlały tylko światła miasta, wpadające przez niewielkie okna. Mężczyzna leżący w niewielkim łóżku, w ciemnym pokoju wsłuchiwał się tylko w regularny, własny oddech. Było już właściwie bliżej poranka, niż wieczoru. Zmęczony bezczynnością , wstał i po cichu przespacerował się przez pokój. Podszedł do łóżeczka, w którym zupełnie spokojnie spała jego dwuletnia córka. Uśmiechnął się przyglądając delikatnej, pogrążonej w głębokim śnie twarzy dziewczynki, tak bardzo podobnej do jej zmarłej matki.

Mimo, że minęły prawie dwa lata, on wciąż nie pogodził się ze stratą. Odwrócił się i powoli przeszedł pokój. Podszedł do swojego biurka i włączył laptopa. Odpalił tę samą stronę po raz kolejny, w ciągu ostatnich paru dni. Znów przeczytał ofertę, którą miał przed oczyma, i w końcu zdecydował się zaryzykować. Chwycił za długopis leżący na pogrążonym w chaosie biurku, i zapisał numer telefonu.

*kilka godzin później*

— To znowu ja —  powiedział do telefonu, lekko uśmiechając się. —  Przypomnij mi, które to piętro.

—  Trzecie —  odpowiedział głos z telefonu. —  Wiesz... Nie musiałeś przychodzić od razu.

— Wiem—  rzucił tylko, i rozłączył się. Szedł dalej po długim korytarzu, patrząc w telefon.

Nie zwrócił uwagi na to jak idzie. Nagle poczuł, że się z czymś zderzył, a na podłogę posypały się jakieś dokumenty, jednak nie należące do niego. Natychmiast przyklęknął, aby pomóc je pozbierać. Kiedy podniósł wzrok, jego oczy zetknęły się z drugimi, jeszcze bardziej niebieskimi niż jego własne. Kobieta, do której należały, natychmiast wstała.

—  Przepraszam... —  powiedział, oddając jej dokumenty. —  Zamyśliłem się —  uśmiechnął się delikatnie, ale ona tylko spojrzała na niego po raz drugi.

—  W porządku —  powiedziała. Odwróciła się natychmiast i odeszła energicznie, wprawiając w ruch swoje długie ciemne loki. Nie wiedział czemu, ale jeszcze przez chwilę przyglądał się odchodzącej kobiecie.

W końcu wyrwał się z tego niecodziennego zamyślenia i ruszył, w kierunku windy. Oczywiście, że pomylił piętra. Kiedy w końcu znalazł się w odpowiednim miejscu, nieśmiało nacisnął klamkę dużych drzwi, z napisem laboratorium. Wszedł do środka, przyglądając się jasnym ścianom i zastawionymi różnym sprzętem stołami. Rozejrzał się uważniej dostrzegając mężczyznę w końcu sali.

—  Matthew? — Zawołał, wciąż stojąc przy drzwiach. Kiedy jego znajomy odwrócił się i posłał wielki uśmiech, podszedł bliżej, uścisnąć mu dłoń.

—  Dobrze cię widzieć Adam —  rzekł, uśmiechając się kolejny raz. — Więc zamierzasz dołączyć do naszego małego zespołu?

—  Tak, chyba znudziła mi się praca w szpitalu —  powiedział, uśmiechając się lekko.

—  Praktycznie rzecz biorąc nadal będziesz w nim pracować —  zaznaczył Matthew, poprawiając swoje długie związane w kucyk włosy.

—  Wiesz co mam na myśli —  odpowiedział Adam, rozglądając się po pomieszczeniu. —  Będę miał więcej czasu dla Faith i w ogóle.

—  Jasne —  rzucił, przyglądając się uważnie Adamowi. —  A... Jak się trzymasz? —  Spytał nieśmiało, uświadamiając sobie naiwność własnego pytania.

— Jak widać —  powiedział Adam, spoglądając na własne dłonie. —  Radzę sobie... Muszę. Dla Faith —  dodał uśmiechając się, przy wymawianiu imienia swojej córki. —  Postanowiłem, że muszę jakoś się pozbierać, wiesz... Zmieniam pracę. Muszę zmienić też mieszkanie, aż dziwne, że wcześniej nie mogłem się na to zdobyć. Czas, żeby zacząć wszystko od nowa —  podsumował, spoglądając na Matthewa.

WIATR ZE WSCHODU. sherlock bbc ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz